Większość z nas jest w jakieś grupie, w której czuje się dobrze i bezpiecznie. To mogą być znajomi, wspólnota, rodzina i wiele innych. Mając taki azyl, czasem stwierdzamy, że tyle nam wystarczy. I nie chcemy patrzeć szerzej.
Są jedak wśród nas także osoby samotne. Potrzebujące pomocy. Potrzebujące kontaktu, obecności. Łatwo przychodzi obejść takie osoby. To nie moja sprawa. Poradzi sobie jakoś. I zwalniamy się z odpowiedzialności, bo w sumie dlaczego akurat my mielibyśmy coś zrobić.
Pan Bóg zaprasza cię jednak do czegoś zupełnie innego. Nie patrz na innych. Wyjdź na przeciw. Pochyl się nad tą osobą. Kto wie, czy kiedyś też tego nie będziesz potrzebować?
Czy widzisz w swoim środowisku ludzi, którzy mogą potrzebować twojej uwagi? Czy chcesz im pomóc? Nie czekaj aż zrobi to ktoś inny.
W każdym środowisku są tacy ludzie. Począwszy od przedszkola, poprzez szkołę (nielubiane przez kolegów dzieci, a potem nastolatki), przez okres studiów i pracy, a w końcu na emeryturze i w starości. Niektórzy są samotni z wyboru, ale mało jest takich osób. Prawdziwi chrześcijanie zawsze byli, są i będą prześladowani, więc może powinniśmy poświęcać uwagę także samotnym, odrzuconym tylko dlatego, że czymś się wyróżniają? Bo świat w końcu taki jest, że nie lubi inności. Pozdrawiam :)
Dobrze jest mieć swój azyl wśród bliskich sobie osób, jednak bardzo często zdarza się, że te osoby mimo naszej ciągłej obecności nie zauważają tego gorszego momentu. Gaszą słowami - będzie dobrze i zapominają, uciekają do swoich zajęć, od czasu do czasu wyślą sms, że pamiętają, ale nie robią nic, aby właśnie wyjść z pomocą, chociażby usiąść na chwilę i porozmawiać, zrozumieć... Ludzie nie obchodzi nic, co nie dotyczy ich samych - niestety... Za dużo zawiści jest w tej codzienności, uciechy z niepowodzeń drugiego, o fałszywym słowie nie wspomnę. Życie przyzwyczaiło do takich zachowań, jednak coraz mniej je toleruję...Wolę się odciąć, aniżeli w tym uczestniczyć. Przez to zamykam się, nie dzielę się odczuciami, jakie towarzyszą temu, co widzę. I co ciekawe... tego też nikt nie zauważa, zmieniłam się - lecz tych "bliskich" to nie obchodzi. Będzie to będzie, nie będzie - jej sprawa...
Drugi przykład. Daleko szukać nie muszę, chociaż nie będzie tu chodziło głównie o ludzi. Zwierzęta. Jak możemy oczekiwać zdolności pomocy, jak wszystko, co żyje jest dla części obojętne. Ostatnio, gdy byłam w górach na Przegibku był sobie pies, wielki, stary bernardyn. Brudny i kulejący. Turyści rzucili się na niego, żeby zrobić sobie zdjęcie, prawie go udusili, nikt z nich nie przejął się, że pies może być głodny, że może boli go, gdy się tak na niego kładą... Nie liczyło się to, ważna była korzyść, jaką wyniosą z posiadania zdjęcia, a pies? Pies to pies. W nagrodę za to, że pozował, nie dostał nawet skibki chleba..., jego los był obojętny.
Myślę, że my w ogóle mamy problem ze zwolnieniem tempa w naszym życiu. Żyjemy coraz szybciej, wmanewrowani w jakiś szalony kołowrotek "obowiązków". Często kosztem relacji z najblższymi... a co dopiero z tymi z "dalszych" kręgów. Myślę, że to b.ważny czynnik.
Strasznie mnie to martwi...
W moim życiu takie osoby zazwyczaj same do mnie przychodzą. I często zwykłe, proste, nic nie znaczące znajomości zmieniają się w te ważne! Dziwi mnie to, bo skąd... niewiem co przyciąga ludzi do mnie... Choć ja sama często od nich uciekam!
Zim, cenna myśl. I faktycznie chrześcijanie, którzy faktycznie praktykują swoją wiarę, często bywają niestety odrzucani przez swoje środowisko, bo uchodzą za 'zbyt konserwatywnych'. Ale, tak jak piszesz - każdy inny rodzaj 'wyróżniania się', może spowodować, że osoba zostanie odrzucona. Myślę, że trzeba być szczególnie na takie osoby uważnym, i traktować je po chrześcijańsku :)
Salanee, masz rację, myślę, że to jest szczególnie przykre, kiedy taka postawa spotyka nas ze strony osób szczególnie bliskich - rodzina itp. Dobrze jest mieć w takiej sytuacji kogoś na kim można się oprzeć, przyjaciela, przyjaciókę. Kogoś komu ufamy i komu możemy powierzyć wszystko. Ważne aby nie trzymać w sobie tego co nas męczy, czy niepokoi.
Zgadzam się także - chyba często brak nam wrażliwości także wobec zwierząt.
DOROTA, ważna myśl. Faktycznie czasem można odnieść wrażenie, że rzeczywistość wokół nas kręci się bardzo szybko, a my jesteśmy gdzieś w środku. I nie mamy chwili by się zatrzymać. Ważne aby starać się o te chwile.
Dusiak, może w ten sposób Pan Bóg się Tobą posługuje i ich Ci przysyła. Ważne, że stwarzasz miejsce dla tych osób i - jak sama piszesz - takie znajomości przeradzają się w ważne. :)
Kochani, dzięki serdeczne za wszystkie komentarze! Pozdrawiam serdecznie, z Panem Bogiem! :)