Każdy z nas ma swego rodzaju krąg bezpieczeństwa. Są to rzeczy, które znamy, przy których czujemy się bezpiecznie. Postawy, zachowania, ludzie. Nasz mały świat, który jest dla nas prawie jak dom. Czasem jest tak, że wcale nie chemy wychodzić poza jego progi.
Pan Bóg zaprasza cię dzisiaj, aby to zmienić. On chce widzieć, jak przekraczasz siebie, z Jego pomocą. Jak robisz to, na co może nie masz odwagi. Wiesz, że może by warto, ale boisz się. Pozwól Mu się poprowadzić. To może wymagać od ciebie wiele wiary i zaufania. Prawie jak chodzenie Piotra po wodzie. Pozwól na to.
Czy znasz swój krąg bezpieczeństwa? Czy odważasz się poza niego wychodzić? Pan Bóg chce dać ci dużo więcej niż oczekujesz, potrafisz to przyjąć?
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Ostatnio moim kręgiem bezpieczeństwa jestem ja sama. Zawiodłam się na wielu osobach, po których nie spodziewałabym się takiego potraktowania. I tak naprawdę uczę się znowu nic nie mówić, przeżywać wszystko sama, gdzieś w głębi, a pokazywać tylko niewielki kawałek z własnego życia. Odrobinę, którą trzeba... Bo albo się mnie gania do spowiedzi, albo traktuje jak tą najgorszą, lub też wpaja jakieś moralne gatki z palca wyssane...
Bóg... nie ma Go w tym wszystkim, a może i to On się próbuje przebić. Niestety tylko w jeden sposób mogłabym się zmienić, przełamać, jednak teraz już za późno... Sama porzuciłam swoje plany na życie, może i powołanie, z braku odwagi też. Nie ważne.
Mój krąg bezpieczeństwa? To jest bardzo dobre pytanie. Ostatnio nie wiem, gdzie on się znajduje. Jakby ktoś mi go zabrał..., ale cały czas szukam..., i tak pewnie do końca życia.
Mój krąg bezpieczeństwa - salezjanie. Wchodzę pod klosz kiedy tylko mogę, jeśli wychodzę, to zawsze pozostaje na horyzoncie. Nie uważam by było to coś, co mnie ogranicza, blokuje przez strach.
Wiele osób postrzega to właśnie za uziemianie się, chodzenie po bezpiecznych ścieżkach. Ale mi dobrze w tych kręgach, choć wciąż muszę od siebie coraz więcej wymagać i przemieniać (z uczestnika wymian w trenera etc.).
Właśnie się pogubiłam sama w swoich myślach. Czy o to chodzi? Czy to nie tak? Czy to za mało?
"Czy znasz swój krąg bezpieczeństwa?" - chyba własnie teraz w nim tkwię. :)) Usmiecham sie bo znowu otrzymuję wskazówkę co mam robić. Naprawde. Mam pracę, to ta "wędka" którą otrzymałam. I pracuję sobie. Spokojnie bez większych stresów. Jestem oiekunką niepełnosprawnej osoby w Niemczech. Rodzina jest serdeczna, niczego mi nie brakuje. Doskonalę język. I jest ok.
"Czy odważasz się poza niego wychodzić?" - i tu jest zagwozdka. Bo w tym azylu są rysy. Przede wszystkim brak mozliwości wyjścia gdziekolwiek. 24 godz. siedzę w domu. Przede wszystkim brakuje mi Mszy Świętej. Na 4 mce byłam tylko dwa razy i to na niemieckiej. Najchętniej zmieniłabym miejsce pracy (mam co chwila propozycje) ale obawiam sie ruszyć mimo wszystko z tego miejsca. Znam swoją podopieczną, sąsiadów, wiem czego mogę sie spodziewać i obawiam sie ze (co tu dużo mówić) mogę trafić gorzej. I tak się miotałam, biłam z myslami. Koleżanka mnie namawia a ja boję się wysciubić nosa ze swojego kręgu. I ten post jest znowu odpowiedzią na moje wahania a przede wszystkim słowa "Pan Bóg chce dać ci dużo więcej niż oczekujesz, potrafisz to przyjąć?" Mnie się do tej pory wydawalo ze nie powinnam więcej oczekiwać bo i tak dużo otrzymałam. Że powinnam sie cieszyć z tego co mam. No i cieszę się. Tylko to za długo. Ta odległośc rodzina tak daleko. Źle nie zarabiam ale wiem że to najniższe stawki. Że dziewczyny zarabiaja dwa razy tyle i moga sobie pozwolic na częsty przyjazd do domu i to na dłużej niz 4 tygodnie.
Dzięki tym słowom ktore przeczytałam chyba się odważę zrobić kolejny krok do przodu. Otworzę drzwi swojego kręgu.
Czy potrafie to przyjąć? - chyba tak chociaż....
Pamiętam jak na lekcji religii ksiądz powiedział do nas:" Uważajcie o co prosicie Pana Boga. Może tak się zdarzyć że otrzymacie od Niego to o co prosicie i wtedy okaże się że nie jesteście w stanie tego udźwignąć." Mnie to spotkało.Naprawdę. Ale to osobna historia :) I tak za dużo miejsca zajęłam :D Pozdrawiam
Bardzo mnie ten post zachęcił - jest bliski temu, co mam w sercu i czego doświadczam w swoim życiu w ostatnim półroczu.
Ostatnio dużo odważniej i bardzo konkretnie zaczęłam mówić Bogu o moich marzeniach, bo widzę, że On sam te prabnienia wyprzedza, dając więcej, niż proszę. To jest dla mnie niesamowite!
I tylko mi głupio, że wciąż mnie to tak zadziwia i robię wielkie oczy - przecież dla Niego nie ma rzeczy niemożliwych!
chyba nigdy nie mialam takiego kregu, nigdy nie nalezalam do osob ktore mialy wyspeke szczescia, zycie zawsze sklanialo mnie do dzialan, zeby nie powiedziec stawka wieksza niz zycie,ale kto nie ryzykuje nie zmienia nie ma nic tylko strach przed jutrem i przed samym soba,w takim kregu bezpieczenstwa czlowiek przestaje byc czujny i malo wrazliwy, to tego faktycznie trzeba wiary i sily w siebie zeby cos zmienic w zyciu
Dusiak, faktycznie, takie trudne sytuacje mogą podciąć skrzydła i bardzo ograniczyć ten krąg, w którym czujemy się bezpiecznie. Modlę się, aby Pan Bóg leczył zranienia, które Cię spotkały. Wiedz też, że dla Pana Boga nigdy nie jest za późno.
Salanee, warto dobrze go rozpoznać. To są ludzie, do których mamy zaufanie, jakieś postawy do których przywykliśmy, to co robimy w pracy i z czym czujemy się dobrze, w jaki sposób ofiarujemy się innym. Wszystko to robimy stawiając często sobie jednak pewną granicę. 'Więcej nie' - myślimy - 'bo może to za dużo, bo nie wiadomo co ktoś pomyśli, bo nie wydaje mi się, że potrafię, że stać mnie' itp. Pan Bóg zaprasza do tego, aby przekraczać tą granicę :)
Anija, myślę, że nie tyle chodzi o opuszczanie tego kręgo bezpieczeństwa, co o poszerzanie go. Nawet w tym kręgu salezjańskim, o którym piszesz - będą ludzie, grupy, zajęcia - które znasz i w których czujesz się dobrze - i to wspaniale, i dobrze, że tam jesteś. Pan Bóg natomiast zaprasza do tego, aby ten krąg poszerzać, o ile to możliwe - tam gdzie czujemy takie natchnienie. To może być np. przejście z roli wychowanka do roli animatora, albo z roli animatora do wychowacy. Albo zajęcie się jakąś dodatkową grupą, itp. Wszystko oczywiście z rosądkiem i jeśli rozeznaliśmy, że jest to coś, do czego wzywa nas Pan Bóg. :)
Joanna, dziękuję za podzielenie się tą historią. Faktycznie, z Twoich słów wynika, że Pan Bóg może przed Tobą stawiać piękną okazję. Piękną, choć wymagającą zaufania, bo trzeba pozwolić się Panu Bogu poprowadzić w to nieznane. Wyjść poza krąg bezpieczeństwa. Warto powierzyć całą sprawę w modlitwie Panu Bogu, przemyśleć wszystko dokładnie i jeśli dalej wszystko wydaje się wporządku, postawić ten krok... Wierzę, że Pan Bóg będzie Cię prowadził, pamiętam w modlitwie. :)
DOROTA, faktycznie, Pan Bóg czasami zaskakuje, wyprzedzając nas, dając nam coś jeszcze zanim o to poprosimy. Ale dobrze, że prosisz. Do tego zaprasza nas Pan Jezus. Ważne jest aby mówić Panu Bogu jakie mamy pragnienia i marzenia. Często wiele się dzieje na takiej modlitwie. Czasem Pan Bóg pomaga pewne sytuacje lepiej zrozumieć. :)
blogniedzielny, ten krąg tworzą nasi najbliżsi, nasz dom, to co umiemy i lubimy robić, z czy czujemy się komfortowo. Miło czytać, że masz taką postawę, że nie boisz się wychodzić poza to co już znasz i z czym czujesz się dobrze. W ten sposób rozwijamy się, a wybierając dobro, stajemy się lepszymi ludźmi. :)
Kochani, dzięki serdeczne za wszystkie komentarze! Pozdrawiam serdecznie, z Panem Bogiem! :)