Lubimy być doceniani. Jakaś nadobowiązkowa praca, przysługa którą komuś oddajemy, coś czym dzielimy się spontanicznie. Lubimy jak nas ktoś poklepie po plecach. Zauważy.
Czy to jest jednak najważniejsze?
Pan Jezus idzie nawet dalej: czy to jest w ogóle ważne? Pewne prace, które wykonujesz, mogą wydawać ci się bez sensu, bo nikt ich nie docenia. Zanim je jedak przekreślisz, pomyśl. Ludzie mogą nie widzieć, Pan Bóg widzi. I jest z ciebie bardzo dumny.
Nie zabiegaj na siłę o rozgłos. To co robisz ma ogromne znaczenie w oczach Boga, to jest ważne.
Czy stać cię na czynienie dobra, nawet tam gdzie nie jest ono zauważone? Może Pan Bóg posyła cię do czegoś nowego?
Zazwyczaj tak robię. Wolę być doceniona, za to co prawdziwe, niż to co na pokaz. Nie lubię się chwalić, że zrobiłam to czy tamto. A też uważam, że jeśli ktoś robi coś z serca i nie na pokaz, doceni się jego pracę prędzej czy później.
Dzieci mnie tego nauczyły. Przy nich wszystko jest jasne i proste. Nie można udawać, bo i tak to zauważą. To też, mnie osobiście uczy pokory i bycia autentyczną. Dawania czegoś, nie oczekując że już teraz, w tej chwili dostanę coś w zamian, ktoś mnie zauważy, pochwali... Niezła lekcja!
Oczywiście że można, że się da. Jednak są momenty kiedy chcemy być dostrzeżeni- to takie ludzkie.
Próżność (?)
Nie, nie próżność.
A kwestia dawania dobrego przykładu? Tu jest pies pogrzebany. Jak dawać innym dobry przykład bez "uzewnętrzniania go" w świecie?
Znów mi przed oczami staje postawa Matki Teresy z Kalkuty, Misjonarki Miłości i jeszcze dodatkowo książka "O naśladowaniu Chrystusa". Trzeba uczyć się tego by nie robić wielu rzeczy na pokaz. Bóg i tak wie, a wszelkie dobro Jemu zawdzięczamy.
Pozdrawiam!
A z drugiej strony "Miasto na górze" - i bądź tu mądry...
;-)
Nie wiem. Ja po prostu robię to, co robić musze i bardzo często nikt mnie za to z uznaniem po plecach nie klepie. nawet kiedys usłyszałam tekst od osoby naon-stop ze mnie niezadowolonej: " A za co cie chwalić? zrobiłas to co zrobic musiałas i ...o co ci w ogóle chodzi?".
A nawet powiem więcej - czasem lepiej, że ludzie nas nie doceniają. Wtedy wiadomo, że Bóg nas docenia, bo gdy ludzie nas chwalą - wtedy wiemy, że odbieramy już teraz swoją zapłatę. A nasza prawdziwa zapłata czeka przecież w niebie... Pozdrawiam :)
Nigdy nie lubiłam się wyróżniać i robić czegoś na pokaz,żeby ludzie widzieli , docenili, lubię robić wszystko po cichu.
Tylko osobiście duchowo wkraczam na drogę , którą nie chcę iść a idę i brak mi siły, żeby to zmienić, ot chowam w głowę w piasek, dlatego tu jestem i karmię się duchowo czytając posty .
To pokrzepiające, kiedy czytam takie słowa na twoim blogu, Jakubie, właśnie w dniu, w którym czuję się niedoceniona i upokorzona. Pan Bóg działa przez ludzi - to mądrość, którą przekazał mi kiedyś stary przyjaciel - teraz wiem, że to działa, wiem też, że jestem ważna dla Boga... czasem po prostu trzeba mi o tym przypomnieć.
Pozdrowiam Hehodosa :)
Właściwie żadnej pracy nie traktuję jako bezsensownej. To samo dotyczy sytuacji , które mnie spotykają. Nawet te najtrudniejsze wg mnie mają sens i znaczenie. Kiedys zadawałam pytania:"Dlaczego mnie to spotkało? Dlaczego ja?" Teraz już nie. Dlaczego? Bo doświadczyłam wiele razy że Bóg wie "dlaczego" a ja wcześniej czy później to dostrzegę. Jasne że kiedy cos robie i uslyszę"A po co ci to?" to opadaja mi skrzydelka. Ale kiedy sie otrząsnę to dalej ide jak czołg. Mam to zrobić i koniec. I moją zaplatą jest często satysfakcja że wytrwałam, że wykonalam co do mnie nalezało.
Na siłe nie zabiegam o poklask ale przyznam, że lubie byc docenioną. A tak naprawde to dla mnie nagrodą jest kiedy zobacze radość w oczach osoby której pomogłam, dla której coś zrobilam. Nie musi nic mówić, dziękować. Wystarczy ze widzę szczęscie i radość na twarzy.A jeszcze jak coś zrobię jako "niewidzialna ręka", to dopiero mam frajdę.
Pozdrawiam!
Kolejne dni życiowej pustyni trwają (nie liczę już ile to), ale... nie myślałam, że się uśmiechnę chociaż na chwilę na ten wpis-bo do mojego rozumku dotarło, iż przed Bogiem nie trzeba udawać, że wszystko jest w porządku (mimo, że ludzka logika nieraz tak podpowiada). Czas chyba na jakiś przełom-zamiast leżenie w brudzie grzechów na ziemi. Tylko skąd odwaga i siła dla prawdy, gdy taki misz masz w głowie i rzeczywistości (dobrze, że inni ludzie nie znają naszych wszystkich myśli-z drugiej strony to boli-bo oceny zachowania są krzywdzące). Nie, nie uważam, że ja jestem ideałem-bo to nieprawda. Szkoda, że ja nie umiem zobaczyć w tych swoich porażkach Boga. Może kiedyś się znowu to uda? Jak mówił Św. Franciszek z Asyżu (bardzo mi bliski): 'Jesteśmy tylko tym, czym jesteśmy w oczach Bożych i niczym więcej' (Źródło: Napomnienie XIX). To stwierdzenie idealnie oddaje sens wpisu. Chyba przyjdzie mi na nowo również z jego praktycznym zrozumieniem się zmierzyć. Z serca dziękuję za modlitwę, niestety nadal o nią proszę . Staram się o w modlitwie (szkoda, że od jakiegoś czasu tak bardzo kulejącej jak wiele innych spraw) również pamiętać o Tobie ks. Jakubie. Dziękuję za źródełko nadziei i radości bijące z tych wielu przemyśleń, od kiedy tu bywam, próbuję je konfrontować z niełatwą codziennością i dążyć do zmian na lepsze.
Dusiak, rzeczywiście, praca z dziećmi potrafi wiele nauczyć, także pokory... dzieci są bardzo autentyczne w tym co robią i mówią (zwłaszcza te młodsze). Cieszę się, że w ten sposób udało Ci się dojrzeć do takiej postawy :)
Rybiooka, myślę, że nie jest to próżność, tak jak piszesz - to normalne, ludzkie. I chyba nie ma w tym nic złego. Ważne jednak żeby stać nas było na czynienie dobra także tam, gdzie wiemy że może być ono zupełnie nie zauważone.
Bosy Antek, ten dobry przykład to jest coś o co zawsze warto się starać. Świadectwo tego co robimy mówi często dużo głośniej niż wiele słów. Myślę, że nie chodzi tyle o ukrywanie czegoś co robimy, ile o to, by nie kierować się tylko poszukiwaniem własnego zauważenia.
Baruch, myślę, że to jest bardzo ważne, co piszesz - Pan Bóg wie o tym co robimy. To nie tak, że nasza praca pozostaje niezauważona. W Jego oczach wszystko co robimy, ma znaczenie :)
Ania, niestety, takie sytuacje, w których ktoś za wyrządzone dobro okazuje wręcz bezwdzęczność, się zdarzają. I chyba potrzeba wiele pokory, aby mądrze je przeżyć. Bo łatwo się wtedy zniechęcić, ale jeśli wiemy, że to co robimy jest ważne, warto prosić Pana Boga, aby nie dał nam się poddać.
Zim, racja - tak jak mówi Pan Jezus w Ewangelii - chociaż, nawet jeśli ludzie nas zauważą, o ile nie robimy czegoś na pokaz, możemy być pewni, że Pan Bóg także nie przechodzi obok tego obojętnie :)
Promyczek, cieszę się, że nie próbujesz działać na pokaz. Jestem pewien, że jesteś na dobrej drodze, bo poszukujesz Źródła. Nie przejmuj się jeśli wydaje Ci się, że jeszcze nie wszystko jeszcze jest tam gdzie trzeba. Być może Pan Bóg zaprasza Cię do takiej głębszej relacji i daje Ci poznać w taki głębszy sposób realia duchowe. Po prostu pozwól się Mu prowadzić małymi kroczkami. Pamiętam w modlitwie :)
Kama, jesteś ważna dla Pana Boga i wszystko to co robisz jest ważne. Nawet jeśli nie zawsze, nie odrazu jest zauważane przez innych. Czasem potrzeba tej ofiary... Jestem pewien, że Pan Bóg Cię poprowadzi.
Joanna, naprawdę miło to czytać. To jest piękne, że znajdujesz radość po prostu w tym, że komuś pomagasz i widzisz Jego szczęście. I że stać Cię nawet na taką 'niewidzialną pomoc'. To jest bardzo dojrzała postawa chrześcijańska :)
Dorota Szczęsna, tak, Pan Bóg jest tą jedyną Osobą, która zna nas od podszewki, i kiedy stajemy przed Nim, naprawdę warto stawać w zupełnej szczerości. Nie udawać. Nie mówić, że jest dobrze kiedy nie jest. I nie udawać kogoś lepszego kim się nie jest. Po prostu być sobą przed Nim, powiedzieć Mu co leży nam na sercu, i słuchać... słuchać co do nas mówi. Powierzam Cię Panu Bogu.
Kochani, dzięki serdeczne za wszystkie komentarze! Pozdrawiam serdecznie, z Panem Bogiem! :)