Pewnie wiesz jak to jest, znaleźć się w sytuacji bez wyjścia. Coś, czego chcesz uniknąć, jak tylko możesz, a jednak przychodzi się z tym zmierzyć.
O ile wiesz jak się z tym zmierzyć. A może stoisz całkowicie bezradnie?
Tego typu sytuacje przychdzą raz na jakiś czas, często niosąc wiele stresu, napięcia, nieraz lęku. Boimy się, bo stoimy na niepewnym gruncie. Albo może wręcz wydawać się, że świat się zawalił, że nie ma w ogóle rozwiązania.
Bez względu na to, co by tym doświadczeniem nie było, Jezus mówi do ciebie dzisiaj:
Przejdziesz, pomogę ci. Ty możesz nie widzieć rozwiązania, ale Ja je widzę. Zaufaj Mi. Tylko o to cię proszę.
Jak odnajdujesz się w sytuacjach bez wyjścia? Czy szukasz pomocy u Pana, aby przez nie przejść? Pozwól Mu się przeprowadzić.
3/4 mojego życia to takie sytuacje, na które nie było rozwiązania. Gdzie była męka. Sama niewiem, ale mało liczyłam na Jezzusa, bo nie jestem ufna.
To takie proste i takie trudne jednocześnie. Kiedy nie wiesz, nie słyszysz, co mówi Jezus, wszystko wydaje się skomplikowane i nie do osiągnięcia.
a co jeśli całe życie wydaje się być takim niepewnym gruntem? gdzie nie ma takiego miejsca ani takiej chwili, w której można poczuć się bezpiecznie? nie mogę wrócić do Taty. to znaczy wiem, że mogę, ale nie potrafię ruszyć nogą, żeby zrobić ten krok. jeszcze jeden.
No ja niby z kazdym problemem "wale" do Jezusa, ale czasami sprawa jest dosc wazka , to i emocja nie lekka i mna tarmosi i spokoju nie daje.
Z Bogiem.
W sytuacjach beznadziejnych górę biorą emocje i strach o których piszesz.
Nie wiem, ile potrzebujemy przejść, żeby w końcu zacząć wierzyć w bezgraniczną wystarczalność Boga - cokolwiek się dzieje. Wierzę, że te właśnie beznadziejne sytuacje pomagają nam zdobywać taką właśnie wiarę, ponieważ Bóg zawsze okazuje się w nich WIELKI.
Dziękuję za ten post, ponieważ zachęcił napewno nie jednego:)))
Ile jest takich sytuacji... Wiele, zbyt wiele. Z większością problemów wolę radzić sobie sama, co niestety przychodzi czasem z wielką trudnością. A On czeka aż Mu o wszystkim opowiem... Czasem na próżno, bo ja milczę.
W swoim życiu naprawde spotkałam sie z kilkoma sytuacjami w y d a w a ł o by się beznadziejnymi. No dokładnie, stałam załamana, przede mną ściana a za mną pole minowe. Nie ma wyjścia. Okropne wrażenie. Strach, panika, myśli krążące tylko wokół tego problemu. Wymyślanie najdziwniejszych rozwiązań...W jednej takiej sytuacji, kiedy po prostu straciłam siły do walki, stanęłam bezradna i wykrzyczałam "Chryste pomóż!". I na nic więcej mnie nie było stać. I co? Odpowiedź i uzdrowienie przyszło natychmiast. Dosłownie. Na następny dzień nie było problemu. I nie ma go dzisiaj.
Ostatnio dokładnie rok temu, znowu znalazłam sie w tragicznej, zaplątanej sytuacji. I znowu ściana i droga bez wyjścia. Znowu wołam, znowu przychodzi pomoc ale ta pomoc wymaga ode mnie sporo wysilku.
Tak sie teraz usmiecham. No bo dwie sytuacje, w obu dostąpiłam łaski cudu, pomocy ale...w pierwszej dostalam rybę a w drugiej wędkę :))
I tak na koniec...tak, często proszę o pomoc "pomóż mi przejść"....za rzadko mówię "dziękuję Jezu że mnie przeprowadziłeś..."
Dusiak, warto się w takich sytuacjach do Niego zwracać. Nie zawsze problem się rozwiązuje, ale czasem to czego potrzebuje, to Jego wsparcie. Coś co pomaga nam przez to przejść.
Kama, rzeczywiście, jeśli przeżywasz takie doświadczenie pustyni, wszystko może wydawać się dużo trudniejsze. Ale nie oznacza to, że Pan Bóg nas opuścił. Po prostu nie 'czujemy' Jego obecności, mimo że jest blisko. Dlatego warto się modlić, mimo tych odczuć.
Tea, nie martw się. Jeśli nosisz w sobie takie pragnienie, żeby się do Niego zwrócić, prędzej czy później uda Ci się. On Ci w tym pomoże. Pamiętam w modlitwie.
Ania, myślę że to normalne. Kiedy sprawy bardzo mocno nas dotyczą, albo kogoś dla nas bardzo ważnego, w grę mogą wchodzić mocne emocje. Tymbardziej warto stanąć przed Panem Bogiem i prosić nie tylko o światło - co zrobić, ale i o pokój.
DOROTA, zgadzam się z Tobą. Też myślę, że takie trudne sytuacje, o ile dobrze przeżyte, z Panem Bogiem, mogą bardzo wzmocnić naszą relację z Bogiem, nasze zaufanie do Niego, wiarę. Myślę, że dużo zależy od tego czy potrafimy przyznać z pokorą że jesteśmy bezradni i zwrócić się do Niego, czy raczej czynimy ku Niemu pretensje, za to coś się nam przytrafia.
Heke, czasem może być obecny w Twoich samotnych rozmyślaniach, przywodzić coś na myśl aby Ci pomóc, choć może Go nie poznajesz; ale warto naprawdę świadomie zapraszać Go tam, zwłaszcza gdy sytuacja jest trudna. Żeby pomógł nam wybrać to co w danej sytuacji jest dobrem.
Joanna, dzięki za podzielenie się tymi doświadczeniami. I cieszę się, że także masz takie doświadczenie opatrzności Pana Boga. On rzeczywiście, nigdy nie jest obojętny na co się z nami dzieje. Jeśli stać nas pokorę, aby powiedzieć: 'Panie, nie wiem co robić, pomóż', to Pan Bóg pomoże. Nie zawsze będzie to ryba, czasem, może częściej wędka - o której piszesz - ale możemy być pewni, że Pan Bóg nas poprowadzi. A chyba jeszcze cenniejsze jest w tym wszystkim to poczucie bezpieczeństwa, że Pan Bóg nas w tej sytuacji chroni.
Kochani, dzięki serdeczne za wszystkie komentarze, pozdrawiam serdecznie, z Panem Bogiem! :)