Duch Święty może często inspirować cię, przywodząc myśl, żeby zrobić coś dobrego. To może być jakiś akt bezinteresowności wobec drugiej osoby, poświęcenie komuś swojej uwagi, albo po prostu modlitwa w jakiejś intencji. Może masz też takie doświadczenie, że zapalasz się do uczynienia tego dobra, aż do momentu, gdy napotykasz pierwszą przeszkodę?
Tą przeszkodą może być niespodziewana okazja, która pojawia się w miejscu twojego postanowienia. Albo może zadanie, które przed sobą stawiasz, może okazać się dużo bardziej wymagające, niż wydawało się na początku. Albo początkowy zapał gdzieś zniknął i brak ci motywacji, aby doprowadzić sprawę do końca.
W takich chwilach warto sobie przypomnieć, dlaczego, dla Kogo się tego podejmujesz. I pomyśl, że to jest właśnie cena, koszt, który trzeba ponieść, aby zrobić to dobro.
Czy potrafisz rozpoznać, do czego Duch Święty inspiruje cię w ciągu dnia? Czy stać cię na to, aby ponieść koszt? Przez swoje tak, pozwalasz działać Panu Bogu.
Ostatnio czuję bardzo wyraźnie, do czego posyła mnie Duch Święty poprzez pragnienia, czy ponaglenia, jakie rodzą się w moim sercu. To niesamowite uczucie - czuć wolę Bożą :)
Pozdrawiam :)
Nie, po co? Skoro nie mam z Bogiem ostatnio nic wspólnego, to jak mam Go słyszeć? To jest niemożliwe. Aż przykro to pisać.
Dziś jadąc tramwajem spotkała mnie mała, ale i miła przygoda - jechałam w jednym wagonie z "rodziną" Romów, przy czym były to głównie kobiety i dziewczynki. Najmłodsza dziewczynka chodziła po całym wagonie aż usiadła na krześle przede mną. Coś mnie podkusiło żeby się do niej tak serdecznie uśmiechnąć - i ona ten uśmiech odwzajemniła :) Było to naprawdę niesamowite dla mnie przeżycie, niby nic, ale ja - gadzio (nie Romka - nie wiem jak ten wyraz odmienia się w języku romani) w pewien sposób nawiązałam kontakt z dzieckiem, które należy do innej kultury i mówi innym językiem, którego nie znam i być może nigdy nie poznam. Dlatego lubię przebywać z dziećmi, bo one nie są jeszcze tak skażone uprzedzeniami i są szczere. Myślę że i w tym "maczał palce" Duch Święty, bo przecież kto wie, czy ten mój uśmiech nie zostanie w pamięci tej dziewczynki i jakoś nie wpłynie potem na jej myślenie o nas, Polakach (że nie wszyscy Polacy są źli i nietolerancyjni). Pozdrawiam :)
Bardzo ciekawy blog:)Serdecznie zapraszam na mój blog:)
http://mojeprzyjacielepsy.blogspot.com/
Ciekawa sprawa. Nie tylko szukać na siłę wykazania się, kreatywności i wpychania Ducha Świętego do swoich pomysłów - ale w ciszy posłuchać, czego Paraklet tak naprawdę od nas oczekuje.
Zasłuchania Ci życzę, Jakubie :)
Ech czasami różnie z tym bywa ale najważniejsze chyba aby się nie poddawać. :)
Taki Duch to cały plan dnia potrafi powiesić na lodówce. Warto nie zgubić tej kartki.
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za stałą łączność blogową z moim poletkiem;)
Aby iść za Duchem Świętym, potrzebuję przede wszystkim mieć świadomość tego, że będą przeszkody (ze strony diabła), dlatego muszę być zdeterminowana i wytrwała. Nie ustępować. I tu potrzebuję samodyscypliny.
Kiedy np. chcę się modlić albo czytać Słowo (Duch mnie pobudza i czuję ssanie:), to od razu... pojawia się głód, albo chce mi się pić nagle, albo dzwoni komórka, albo inne pirdoły - wszystko po to, by nie robić tego do czego rwie się serce!
Uczę się być przebieglejsza od diabła - modlę się o wytrwałość i czujność w duchu, a kiedy trzeba, po prostu wyłączam komórkę. Zawsze, gdy się modlę lub czytam Biblię:))
Oj czarno to widzę u siebie :) I jestem zła na siebie bo znam to cudowne uczucie po dobrze wykonanej pracy, dla kogoś, dla siebie ale...No właśnie te przeszkody. Łatwo sie zniechęcam, łatwo mi podciąć skrzydelka :)). Wystarczy jedno słowo i po sprawie. Tak jest w kazdej sprawie, nawet w moim wyszywaniu. Postanowienia najlepiej wychodzą mi wieczorem. Rano albo zabieram sie za nie dosłownie "na siłę" albo nie ma po nich śladu. Ale jak się zaprę to nie ma siły ide jak burza.
Lubię pomagać innym ale tak się zastanawiam nad czy motywem nie jest u mnie pycha? No bo ja lubie jak mnie chwalą. Pozdrawiam Joanna
Duch Św.? Przyznam, że zdarzały mi się chwile, kiedy wyraźnie czułam taki impuls, że mam zrobić coś dobrego i to robiłam, ale też (niestety znacznie częściej) momenty kiedy przychodziła mi myśl, że coś sobie obiecam, pomodlę się, poczytam np. Pismo Św., czy jakąś prasę i... zwyciężało zwykłe lenistwo. Przecież są inne znaczniej przyjemniejsze zajęcia.
Ale ani jednego, ani drugiego (głównie tego dobrego) nie wiązałam z Duchem Św. Kiedy "poszłam" za dobrym odruchem myślałam, że może dlatego, bo ja się zmieniam. Kiedy uległam złemu, tym bardziej, że to moja "zasługa".
Nie umiem zauważyć w tym wszystkim działania sił wyższych. Ech, w sprawach wiary to jestem jeszcze strasznie do tyłu...
Ostatnio dość twardo stąpam po ziemi i przynosi mi to pokój wewnętrzny - może to też jest działanie Ducha :)Pewności nie mam. Cieszę się z wielu małych spraw, odkrywam, że dobroć Boża przejawia się w najprostszych rzeczach.
Ja., myślę, że to wspaniałe, że Pan Bóg daje Ci tak wyraźnie poznać do czego Cię wzywa w ciągu dnia. Ale idzie też za tym odpowiedzialność - aby te natchnienia wypełniać. Wytrwałości :)
Dusiak, nawet jeśli oddaliłaś się od Pana Boga, to On nie oddalił się od Ciebie. Pamiętaj, że możesz do Niego zawsze wrócić. Pan Bóg z Ciebie nigdy nie zrezygnuje.
Zim, piękna historia. To jest bardzo ciekawe - jak wiele dzieje się w nas, o czym nikt inny nie ma pojęcia. Czasem jakiś nasz gest uprzejmości albo poświęcenie wydaje nam się niezauważone albo zapomniane przez drugą osobę. Ale rzeczywistość może być zupełnie inna. Myślę, że o wielu rzeczach, do których dobra się przyczyniliśmy nie mamy pojęcia i przekonamy się o tym dopiero po śmierci. Ale dobro warto czynić zawsze, nie ważne, czy widzimy jego efekty :)
Palabra, dzięki. Znalezienie tego czasu na zasłuchanie bywa czasem trudne w nawale różnego rodzaju obowiązków, ale ten czas jest porzebny, i myślę, że trzeba na to zasłuchanie znajdować czas regularnie.
Agnieszka, zgadza się - nie poddawać się, i cały czas próbować. Nawet jeśli nie zawsze nam wychodzi, dla Pana Boga ważna jest nasza postawa, to że jesteśmy skierowani ku Niemu.
doro, hehe, faktycznie, czasem może wydawać się, że jest tego aż za wiele, i potrzeba wiele determinacji. Ale potem Pan Bóg daje też dużą radość. :)
DOROTA, bardzo mądrze. Również tego doświadczam i znam wiele osób, które miały podobne doświadczenie. W ten czas, który chcemy poświęcić Panu Bogu, nagle próbuje wejść mnóstwo innych rzeczy. Na pewno to dobry pomysł aby wyłączyć komórkę, znaleźć jakieś ciche miejsce, gdzie nikt nam nie będzie przeszkadzał. Inna możliwość, to wstać trochę wcześniej rano przed wszystkimi, i wtedy się modlić. :)
Joanna, myślę, że w momencie, kiedy ktoś próbuje nam 'podciąć skrzydła', zawsze warto sobie uświadomić, dlaczego i dla kogo robimy, to co robimy. Chyba każdy lubi być czasem doceniony, pochwalony i nie ma w tym nic złego. Warto starać się jednak, aby to co robimy, nie było robione dla pochwały, ale z dobroci. A pochwała pewnie i tak będzie :)
Canada, to nic nie szkodzi jeśli nie jesteś pewna, co skłania Cię do zrobienia jakiegoś dobra, o ile to robisz. Myślę, że bardzo często ulegamy Duchowi Świętemu, zupełnie nie będąc tego świadomi. Czasem patrzymy dopiero z perspektywy czasu na to, co się wydarzyło i widzimy jak Duch Święty działał w taki czy inny sposób. Tak czy inaczej, ważna jest ta postawa otwartości, gotowość do czynienia dobra, gdy przychodzi inspiracja. :)
Felicita, to jest cenny dar - widzieć jak Pan Bóg jest obecny w naszym życiu, przez właśnie takie małe rzeczy. Jak okazuje nam Swoją troskę, przez coś miłego co się nam przytrafia, przez jakiś zbieg okoliczności itp.
Kochani, dzięki serdeczne za wszystkie komentarze, pozdrawiam serdecznie, z Panem Bogiem! :)