Każdego dnia stajesz przed wieloma wyborami. Większość z nich to drobne sprawy. Planujesz co zrobić danego dnia, czy poświęcić komuś czas. Wybierasz, czy coś powiedzieć, albo przemilczeć. Przejąć inicjatywę, albo zostawić coś samemu sobie.
Każda z tych małych decyzji jest czymś spowodowana. Może to być nasze zmęczenie. Albo niepewność. Albo chęć zrobienia czegoś dobrego. Pomocy komuś, wsparcia. Czasem jest dla nas zupełnie niejasne.
Niektórzy ludzie decydują się świadomie wpuścić do swojego życia Ducha Świętego. Poddać się Jego wpływowi. Pozwolić, aby On kierował nimi w podejmowaniu decyzji. To wymaga wiele otwartości. Duch Święty może skłonić nas do czegoś, czego nigdy byśmy się po sobie nie spodziewali. Ale jest to zawsze dobro. Warto wsłuchiwać się w ciągu dnia, do czego Duch Święty może nas zapraszać. A potem ulegać Mu.
Czy pozwalasz wejść Duchowi Świętemu do swojego życia? Czy masz odwagę powiedzieć tak, na to do czego może cię zapraszać?
Różnie to bywa z ta odwagą powierzenia się Bogu... Ale mogę powiedzieć, że mnie nigdy nie zawiódł. Uczę się i będę do śmierci się uczyć zawierzenia.
Niestety w swoich prostych, codziennych wyborach, często nie uświadamiam sobie nawet, żeby pomyśleć o Duchu Świętym. A może, kiedy decyduję się na jakiekolwiek dobro, to właśnie On przeze mnie działa...?
Pozdrawiam :)
prędzej wpuszczę złego. co widać, po powrocie do starego życia.
Muszę z ogromną radością podzielić się że przez ostanie 2 tygodnie ulegam Mu i sprawia to taki pokój w moim sercu, że nawet dziś jak mi kanar wlepił mandat za brak biletu, nie zdołał ze mnie wyrzucić tego pokoju :D
Myślę, że tutaj bardziej chodzi o posłuszeństwo niż odwagę.
No.. ale z dugiej strony, by być posłusznym czasem potrzeba odwagi:))
Oj od kiedy wpuściłam Ducha Św. do swojego życia to dziwne rzeczy się dzieją... :).
odwagi jest bardzo durzo i ta uległość która prowadzi do otwartości... :). I do tego wszystkiego morze radości w sercu moim gości :).
Pozdrawiam w Panu :).
Czyli trzeba byc uwaznym, skupionym...odkad mam dziecko, srednio mi to skupienie wychodzi, ale jak najbardziej mowie Bogu- kieruj mna. :))
Zależy kiedy... To trochę skomplikowane ;)
Życzę Wam i sobie duuużo odwagi!
Pozdrawiam.
Po nawróceniu człowiek myśli, że już może góry przenosić. Ale jak to mądrze kiedyś ujął mój dobry znajomy - każdy dziś chce być Salomonem, a nikt nie chce być Hiobem. Czasem Duch Święty może nas poprowadzić tam, gdzie jest największy brud i smród - zarówno dosłownie, jak i w sensie moralnym i duchowym. Bo przecież tacy ludzie też potrzebują usłyszeć Ewangelię, a Chrystus nie wahał się pójść do prostytutek czy pijaków. Sama boję się iść w takie towarzystwo, ale z kolei miałam okazję spotkać się z ludźmi chorującymi psychicznie - z nimi też mało kto chce rozmawiać. Także ostatecznie po pierwsze, decyzja należy oczywiście do nas, ale i sam Bóg Ojciec zna ten właściwy czas, kiedy i gdzie możemy być posłani... Pozdrawiam :)
Hahaha, codziennie mnie zadziwia, często robiąc coś zupełnie na odwrót! Z ciekawością czekam na rezultaty, zawsze jednak pozytywne!
Baranka, rzeczywiście, tego zawierzenia uczymy się przez całe życie. Ale jest to jak podróż, w trakcie której budujemy nasze zaufanie do Pana Boga, coraz bardziej.
Oleńka, myślę, że nawet bardzo często :) Nie zawsze musimy sobie świadomie zdawać sprawę, z tego, że to właśnie Duch Święty nam coś podpowiada. Czasem możemy to zobaczyć dopiero z perspektywy czasu. Ale na pewno idąc za 'dobrem', dobrze zajdziemy.
Dusiak, nawet jeśli nie zawsze udaje nam się robić to co byśmy chcieli, i podejmować decyzje, takie jakie głęboko w sobie byśmy chcieli - to jest nasza słabość, którą trzeba po prostu z pokorą przyjąć. Pan Bóg Cię za to nie oskarża, ani nie potępia. Wystarczy jeśli będziesz próbować iść do Niego małymi krokami.
verita, to doświadczenie pokoju, które upewnia nas w dobrym, jest zawsze cenne. To tak jakby Pan Bóg zapewniał Cię, że cieszy się, że idziesz tam gdzie Cię zaprasza (choć doświadczenie z biletem, też pewnie może czegoś nauczyć :)
Dorota, prawda. Jest tyle różnych sytuacji. Czasem będzie chodzić o pokonanie własnego lenistwa, czasem o pokorę, czasem o dyscyplinę, czasem o odwagę. Ale zawsze warto, jeśli rozpoznajemy, że jest to coś, do czego zaprasza nas Duch Święty.
Dorcia, to jest piękne doświadczenie - bo żyjąc w Duchu Świętym, i starając się w Nim żyć na codzień - doświadczamy tego, jak kieruje On naszym życiem, ale także jak je przemienia, napełnia Bożą radością.
Ania, do każdego z nas Duch Święty będzie kierował inne wezwania. Jestem pewien, że przez uwagę i zainteresowanie poświęcone Marie, często ulegasz jednocześnie temu, do czego zaprasza Cię Duch Święty. To się nagół dzieje spontanicznie, kiedy stajemy przed różnymi wyborami: zrobić coś, albo nie zrobić.
Ja., Tobie również wiele odwagi! :)
Zim, bardzo trafne porównanie. Rzeczywiście, czasem to, do czego wzywa nas Duch Święty może wydawać nam się za trudne, albo czymś 'nie dla nas'. A jednak jeśli jest to Jego wolą i jeśli Mu ulegniemy, możemy też być pewni, że nas przeprowadzi. Czasem potrzebujemy takich doświadczeń, poto aby przekonać się, jak niewiele sami z siebie możemy, a jak wielka jest troska i opieka Pana Boga. Tak budujemy zaufanie ku Niemu.
doro, wspaniale, że masz w sobie tą otwartość i pozwalasz się Mu prowadzić, nawet jeśli nie zawsze wiesz do końca, dokąd chce Cię zabrać.
Kochani, dzięki serdeczne za wszystkie komentarze! Pozdrawiam serdecznie, z Panem Bogiem! :)
Ulegać mu- to trudne...to zawierzenie często występuje w Ewangelii. Tak po prostu a jednak...w swoim życiu na drodze spotykałam rożne przeciwności (w tej chwili tez) kierowalam swe myśli ku Bogu by mna kierowal ale...kiedy zwlekal z pomocą siadałam za kierownicą i prowadzilam się sama. Skutki zazwyczaj były katastroficzne. Tak było tez ostatnim razem i teraz z pokora siedzę wprawdzie za kierownica ale mam świetnego Pilota. Gdzie powie tam jade. Myślę że w tym zawierzeniu jest potrzebna cierpliwość. Każda chwila nawet ta smutna, wydawałoby sie bezsensowna ma swoje znaczenie. Czegos uczy, w czymś wzmacnia. Może teraz tego nie widzę ale z czasem wszystko się wyjaśnia, przede wszystkim dlaczego tak mialo być. Niekiedy jednak odpowiedx na "dlaczego" wydaje mi sie zbędna. Nie wszystko musimy rozumieć. Musimy wierzyc że Bóg chce naszego dobra. A jesli tak to czego ja się zastanawiam czy obawiam?
ja ostatnio po Zesłaniu uświadomiłam sobie, że owszem zapraszam Ducha Świętego do mojej codzienności, ale... czy On przyjdzie kiedy nie wszystko Mu oddałam? mówię 'Przyjdź Duchu Św.', ale czy zaprosiłam Go do każdej sfery mojego życia? właśnie chyba nie do wszystkich... pracuję jednak nad tym :)