Podejmując się nowych wyzwań, często jesteśmy pełni zapału. Rozpoczynając studia, naukę jakiegoś języka, albo gry na instrumencie. Albo obiecując coś, co będzie wymagało wiele naszego zaangażowania. Choć początki są często pełne radosnych emocji, prędzej czy później, przychodzi także uczucie znużenia.
Jest to normalne. Nie poddawaj się, gdy to przychodzi. To może być właśnie największe wyzwanie. Pokonaj to. Pan Bóg patrzy na ciebie z nadzieją. To czego się podejmujesz nie jest Mu obojętne. Tym bardziej radością jest dla Niego, gdy widzi, że dalej walczysz. Małe rzeczy często wymagają od nas najwięcej.
Spójrz na swoje życie. Jakie są twoje zobowiązania? Czujesz znużenie? Pamiętaj, że twój upór w dobrym wnosi świało w życie wielu osób.
Dziękuję! Po prostu dziękuję!
Prześliczny post... Dziękuję.
no wlasnie -upor W DOBRYM,ladnie powiedziane,bo przeciez upor sam w sobie z czyms negatywnym sie kojarzy...przynajmniej mi:)
Ech, Jakubie... Krótko, zwięźle i na temat. Amen :)
Pozdrawiam
... upór w dobrym...
... bez uporu i wiary zaczęłam 20 dni temu Nowennę Pompejańską... ba! nawet orzekłam przed jej rozpoczęciem, że i tygodnia nie wytrwam...
a tu niespodzianka... niemal półmetek się zrobił... sama w to nie wierzę i spowiednik mój oczy coraz szersze robi... i kontemplacyjna modlitwa mi z tego coraz częściej wychodzi, a nie odklepywanka... i intencja się realizuje - choć nie wiadomo kiedy wypełni...
hmmm, jak widać czasem upór w dobrym jest jako ten DDD - dar darmo dany...
Zainteresowanych odsyłam tu: www.pompejanska.blogspot.com
Z pokojem Pańskim pozdrawiam - Edyta
Tradycyjnie - krótko, zwięźle, trafnie. Dzięki za wpis, postaram się o ten upór dla siebie. Proszę też o modlitwę.
Z Bogiem!
Właśnie stoję przed wyborem BRACIE... znużenie miesza się ze złością, zmęczeniem. Nowe ma przynieść wyzwolenie z negatywnych emocji ;-) ale jestem już za stary aby dac się złapać w pułapkę euforii, która mija zawsze po około 2 miesiącach ;-)Co robić? Modlić się i czekać? Wiedziałem, że tak pomyślisz ;-) Trymaj się JEzusa Bracie ;-)
Zobowiązań, zwłaszcza długoterminowych, od dawna nie robię. Nie mam ochoty "dołować" się myślą, że znowu nic mi nie wyszło. Ale były sprawy, które sprawiały mi problem i prostu mi przeszły, jest coś co zaczęłam robić, bo tak sobie pomyślałam, bez obietnicy, że to jest coś, co mogę dać tym, którzy są dla mnie ważni i jakoś na razie mi wychodzi...
Mam takie wrażenie, że jeśli jest coś, do czego mam takie wewnętrzne przekonanie, to nie muszę składać obietnic, po prostu to robię. Niestety są też sprawy, których żadna obietnica nie pozwoli przeskoczyć... A wręcz odwrotnie, nakręca mnie do złego jeszcze bardziej. Tak, że nie mam przekonania do żadnych zobowiązań i prędko ich nie zrobię. Chyba boję się jakiegoś przywiązania. Uraz :)
No i wlasnie ten upór zawsze mnie opuszcza... Dzieki za ten post! Podnosi mnie na duchu! Pozdrawiam!
Ostatnio poświęcam uwagę głównie sferze religijnej swojego życia. Taki u mnie boom. :) Staram się też ogarnąć inne sprawy, ale przyznaję, że robię tylko tyle, ile muszę bez większego zaangażowania, ani tym bardziej uporu. Hmm...
A ja się właśnie uparłam. I już. I koniec kropka. Codzienna modlitwa: Namiotem Spotkania, rano 10 różańca a wieczorem koronka> to obowiązkowo, ale zazwyczaj zatęskni się w ciągu dnia do Pana.
Ale, że u mnie to często jest tak jak Ksiądz pisze- łatwo i zwinnie wymykam się Jego dłoniom, choć nie chcę. Naprawdę nie chcę! (chyba wiem, co miał na myśli św Paweł gdy mówił, że on chce dobrze, a Stary Człowiek w nim ciągle robi na przekór... u mnie też ten Staruszek ciągle wychodzi obronną ręką... ) dlatego proszę o westchnienie za mnie... jeśli znajdzie się chwilka. Bo mimo, że jest dobrze, czuję, że przy pierwszej lepszej przeszkodzie, znów Mu się wymknę.. naprawdę tego nie chcę.. . (nie ufam sobie!)
z modlitwą (ostatnio szczególnie pamiętam w modlitwie o kapłanach ;))
K.
Ktoś mi kiedyś powiedział, że zaczynanie różnych rzeczy i znudzenie się nimi po jakimś czasie jest objawem pychy. Ja jednak myślę, że to po prostu słomiany zapał wynikający z braku wytrwałości i szukaniem własnego miejsca/zajęcia.
A co Wy o tym myślicie?
Trafiłeś w moment! Mam miesiąc do końca studiów, a nienawidzę ich coraz mocniej i coraz bardziej chcę je rzucić. Męczą mnie, drażnią... A tylko miesiąc trzeba wytrzymać...
Ja już przesadzam z tym porzucaniem wszystkiego. Trzeba w końcu wziąć się w garść.
Czasem czuję zniechęcenie - co to komu pomaga? Ale gdy widzę zadowolenie bliźnich i ich radość - to wynagradza wszystko :) Pozdrawiam :)
W moim przypadku upór w dobrym objawia się w codziennej modlitwie w 2 intencjach, której swego czasu się podjęłam. Nie było żadnych uroczystych postanowień ani deklaracji - po prostu poczułam taką potrzebę i od tej pory trzymam się tego swojego zobowiązania wobec innych. Nie zamierzam rezygnować, bo wiem, że intencje są dobre i warte zachodu. :)
Z innej strony... Kiedyś chciałam nauczyć się gry na gitarze i nawet podjęłam się tej próby. Zdobyłam chwyty, pożyczyłam gitarę od siostry i ćwiczyłam sobie. Trudno jednak powiedzieć, że nauczyłam się grać. Nie było bowiem nikogo, kto tak naprawdę pokierowałby moją nauką i pokazał, jak to wszystko powinno wyglądać czy brzmieć. Niby można samemu nauczyć się grać (właśnie tego próbowałam), ale mi jednak przydałby się jakiś nauczyciel, który czuwałby nad tym. Co jakiś czas wracam do gitary i coś tam na niej brzdękam, ale to nie jest to. Czyżby więc zabrakło mi uporu...? A może nauka gry na gitarze nie była wcale taka dobra dla mnie...? W końcu są ważniejsze sprawy, którym warto poświęcić swój czas... ;)
i rzuciłam te studia, na miesiąc przed końcem! Jaka ulga!
Ja niestety nie wytrwałam w podejmowanych wyborach związanych ze szkołą, upadłam. Jednak mam nadzieję, że teraz będzie lepiej chciała bym skończyć to co mam zamiar zacząć...
Gdyby moje życie zawodowe i rodzinne układało się tak jak to duchowe wszystko było by pięknie ale nie zawsze jest tak jak sobie wymarzę niestety.
Pozdrawiam w modlitwie :).
Emocja, racja, faktycznie upartość przeważnie nie kojarzy się raczej z niczym dobrym; chyba, że upieramy się, aby być dobrzy :)
Edyta, cieszę się, że nowenna przynosi już pierwsze owoce. Życzę błogosławieństwa Bożego w obranej intencji.
Baruch, cieszę się i pamiętam w modlitwie.
M@C, bardzo ważna decyzja dla Ciebie i na pewno wymaga wiele przemodlenia i przemyślenia. Ale jestem pewien, że Duch Święty Cię poprawadzi i pomoże wybrać to co dla Ciebie najlepsze. Tymczasem pamiętam w modlitwie.
Canada, ważne że masz takie podejście, że chcesz dać z siebie coś innym, nawet jeśli nie w formie wewnętrznego zobowiązania, to spontanicznie potrafisz się na coś takiego zdobyć. To jest taka postawa otwartości na natchnienia, które Pan Bóg czasami daje w Duchu Świętym i możemy wybrać, aby na nie odpowiedzieć. Obietnice mogą dodatkowo kosztować - jak o tym piszesz - bo przychodzi okres znużenia i zawsze jest możliwość 'niedotrzymania'. Ale też warto nad tym czasem pomyśleć, myślę że dużo można się w ten sposób nauczyć.
Katarzyna / Kathryn, cieszę się, życzę wiele uporu w dobrym :)
Felicita, jeśli czujesz natchnienie w tym kierunku, ważne że to robisz. Możliwe, że z czasem Pan Bóg przyniesie coś na myśl. Ale ważne, że poświęcasz Mu w taki sposób wiele swojej uwagi.
Ave, pięknie że wybrałaś sobie takie postanowienia i się ich trzymasz. Ta regularność jest ważna i naprawdę dużo zmienia w życiu duchowym. Nieraz możemy czuć nawet oschłość na modlitwie, ale owoce przyjdą, później, jak będziemy wśród ludzi. Ważne jest aby nastawić się na oddanie tego czasu Panu Bogu, nie licząc na nic wzamian, nawet na takie pociechy duchowe. Jeśli są to dobrze, jeśli nie ma - też dobrze. Bo robimy to dla Niego. Dziękuję za modlitwię i również pamiętam.
Ja., tak bywa niestety, że mamy taki słomiany zapał. Dla tego, warto czasem, przed podjęciem się czegoś (zwłaszcza gdy są to poważniejsze sprawy), przedstawić to Panu Bogu, prosić by pomógł nam w tym wytrwać i dawał zapał każdego dnia.
Dusiak, na pewno spędziłaś dużo czasu nad tą decyzją. Powierzam Cię Panu Bogu.
DeBoy, brawo za optymistyczną postawę :)
Zim, to prawda - koniec końców chodzi przecież o Pana Boga i o innych ludzi.
Nobody, ta wytrwałość na modliwie jest bardzo ważna i możemy wiele w ten sposób u Pana Boga wypraszać (On sam nas do tego zachęca). Pięknie, że masz tą wytrwałość. Ważna jest taka modlitwa szczególnie za rodziców, za rodzeństwo. Ale taka samo Pan Bóg nas może pokierować w kierunku wielu innych intencji.
Myślę, że nie ma się co przejmować z gitarą i także nic straconego. Może przyjdzie jeszcze właściwy moment. Różni ludzie uczą się w różny sposób. Myślę, że nie wiele osób potrafi nauczyć się gry na instrumencie bez jakiejś formy nauczyciela. Więc nie ma się co za bardzo przejmować :)
Dorcia, ważne że patrzysz z optymizmem na sprawę i się nie załamujesz. Dla Pana Boga to się liczy - że się staramy. Niestety, nie nad wszystkim mamy kontrolę, ale to życie duchowe jest dobrym momentem do omadalania tego zawodowego i rodzinnego. Czasem to jest wszystko, czego oczekuje od nas Pan Bóg.
Kochani, dzięki serdeczne za wszystkie komentarze! Pozdrawiam serdecznie,
z Panem Bogiem! :)