Czy zdajesz sobie sprawę, jak wiele znaczysz dla Boga? Często szukamy uznania u ludzi, staramy się ciężko pracować, aby ktoś nas docenił, czerpiemy poczucie wartości z tego, czy ktoś nas akceptuje lub nie. Tymczasem wcale nie musisz tego robić, aby zdobyć godność. Ty już ją masz - jesteś dzieckiem Boga.
Jako Jego dziecko jesteś dla Niego kimś szczególnie ważnym. On zna dokładnie twoją obecną sytuację. Wie czym się martwisz. I pragnie bardzo aby te zmartwienia odeszły. Jako twój Ojciec, uwielbia spędzać z tobą czas, słuchać cię. Ale z drugiej strony szanuje twoją wolność: nie zmusza cię do niczego. Cieszy za to, za każdym razem, gdy do Niego przychodzisz.
Chce być częścią twojego życia. Zna dobrze twoją historię i wie jak przeprowadzić cię przez to, czego się obawiasz. I przeprowadzi cię, nie martw się. Jego radością jest widzieć swoje dziecko szczęśliwym. Tylko się Mu powierz.
Skąd czerpiesz poczucie własnej wartości? Czy zdajesz sobie sprawę z tego, jak wielkim skarbem jesteś w oczach Boga? On ciebie kocha i będzie kochać zawsze, bez względu na wszystko.
Dzięki za pokrzepiające słowa.
Czy ten wpis jest pisany pode mnie? Bo takie wrażenie odnoszę. Dziękuję za te słowa. Potrzebowałem ich.
Wspaniale jest zacząć dzień od takich słów:) Dziękuję !
Czyli mamy sobie odpuścić i niczym się nie przejmować, bo Bóg nas kocha?
Pocieszające.
Dobrze, że po długim czasie tu zajrzałam :) Ważne słowa, przydadzą się przed maturą :)Pozdrawiam :)
U mnie jest pomieszanie: trochę niskiego poczucia własnej wartości, a trochę też wzrastającej i pogłębiającej się świadomości, że Bóg mnie kocha taką, jaka jestem, a nie taką, jaką chcieliby mnie widzieć niektórzy ludzie. Żyjemy w epoce, w której bardzo liczy się to, "co ludzie powiedzą", przez co niektórzy nawet lądują u psychoterapeutów. Nasza niedoskonała natura nie poddaje się tak łatwo nawet po nawróceniu, a szatan też wie, jak komu dopiec, żeby tylko odwrócić uwagę od Boga, a skupić ją na słabościach i problemach. Pozdrawiam :)
Myślę, że to, jak nas widzi i co o nas myśli Bóg ma dla nas znaczenie dopiero wtedy, gdy my sami traktjemy Go serio - gdy On jest dla nas rzeczywiście kimś najważniejszym w życiu.
To tak, jak z ukochanym:)
Cały świat może być przeciwko nam, a dla nas i tak jest najważniesze, co myśli o nas właśnie on. Reszta nie ma znaczenia.
Reasumując - chodzi o miłość i więź z Bogiem, z której przychodzi cała reszta.
Pozdrawiam wszystkich majowo:)
Właśnie..."co ludzie powiedzą". Chyba zawsze tak było. Liczy sie przede wszystkim opinia innych. Tak nawiasem mówiąc to wcale się nie dziwię. Ludzie języki potrafią zabić. Nie tylko samego człowieka ale też to co w człowieku najwartościowsze - talenty,zdolności, umiejętności i poczucie własnej wartości. Ja to nazywam "podcinaniem skrzydełek". Nie wszyscy potrafią sobie z tym poradzić i chyba dlatego lądują u psychoterapeuty. Nie wiedzą że najlepszy Lekarz jest tuż za drzwiami i czeka aż mu otworzą. A może wiedza ale nie maja odwagi zaufać. Bo żeby tak bazgranicznie zaufać to trzeba mieć odwagę.
Myślę, że nie można sobie odpuścić. Nie można niczym się nie przejmować. Zresztą nie da się. Coby nie było to "ludzkie gadanie" boli czasem nawet bardzo. Ważne że jestem przekonana o własnej wartości,że postępuje tak jak pragnie tego Bóg...Trwać w tym co dobre pomimo wszystko - to dopiero jest wyzwanie, jaka satysfakcja :))
Byłabym w tej chwili nieuczciwa, gdybym nie powiedziala, że lubie kiedy zostaję pochwalona, doceniona...że i dla mnie ważne jest to co inni powiedzą...ale... nie najważniejsze. Pozdrawiam :))
Dziękuję. Czasami słowa muszą kopnąć człowieka, by mógł wziąć się w garść. :)
:) Wszyscy powtarzają mi ostatnio, że powinnam zaufać i powierzyć Bogu cały strach przed egzaminami...
Wiem, że może przeprowadzić mnie przez ten bałagan i ufam...
Ufam Jemu ale chyba jeszcze nie do końca samej sobie...
Dobrze mieć Ojca, który cieszy się z mojej radości i wzmacnia moje poczucie własnej wartości :D.
Pozdrawiam w Panu.
PAX :).
Ten komentarz został usunięty przez autora.
"Jako Jego dziecko jesteś dla Niego kimś szczególnie ważnym. On zna dokładnie twoją obecną sytuację. Wie czym się martwisz. I pragnie bardzo aby te zmartwienia odeszły. Jako twój Ojciec, uwielbia spędzać z tobą czas, słuchać cię. Ale z drugiej strony szanuje twoją wolność: nie zmusza cię do niczego. Cieszy za to, za każdym razem, gdy do Niego przychodzisz."
Skąd Ksiądz wie, co myśli Bóg? Skąd Ksiądz wie jaki jest Jego stosunek do mnie? Czy mogę zaufać temu, co Ksiądz mi mówi? Czy może Ksiądz powiedzieć że jest stu procentowo pewny, że to, co Ksiądz dziś napisał, to prawda? Gdyby od tego miało zależeć moje życie?
Ksiądz odpisze od siebie ale ja nie mogłam się oprzec żeby nie dodać coś od siebie na powyższy komentarz. Powiem tyle. Jeśli ktoś oddal za mnie swoje życie, pośięcił to co najdroższe, własnego Syna to jakże wielka musi to być miłośc do człowieka. Poza tym mam dowody na tę wielką Miłość do mnie. Od tej pewności zależy moje obecne życie...ta pewność jest mi niezbędna do przyszłego życia :)
jaki Bóg może mieć do mnie stosunek jeśli obrażam Jego Majestat? Bez względu na to, jak bardzo się do Niego zbliżam, gdy jestem w stanie łaski uświęcającej...
Ktoś kiedyś powiedział mi że Bóg czasem jednak się gniewa. Kiedy to jest? Jaki właściwie jest Bóg?
Księże.. czy Bóg "posługuje" się cierpieniem człowieka? Czy cierpienie może być zgodne z Jego wolą? Czy On może CHCIEĆ dla nas Cierpienia? Ktoś ostatnio mi powiedział, że tak.. że Bóg posługuje się nawet czyimś grzechem wobec mnie? Powiedział mi to kleryk. Czy wobec tego, krzywda która mnie spotkała, była w zamyśle Boga? Była zgodna z Jego wolą? Była częścią planu dla mojego życia? Kiedyś pewien ksiądz powiedział, że Bóg nie chce dla nas cierpienia. Więc o co chodzi?
Pogubiłam się... nic nie jest dobrze. Nic już nie rozumiem... rozmawiałam z Bogiem w Jego Słowie, myślałam że Go poznaję... teraz nie wiem już Kogo poznawałam...
Ave, nie wiem czy powinnam Ci odpisywać, skoro nie do mnie kierujesz te słowa... Ale kiedyś też nurtowały mnie podobne pytania, szczególnie gdy zachorowałam. Polecam szczególnie lekturę Księgi Joba, ale uważnie i ze zrozumieniem, a przede wszystkim z modlitwą. Można dojść do ciekawych wniosków.
Biblia wbrew pozorom daje odpowiedzi na więcej pytań, niż się spodziewamy - trzeba tylko mieć otwarte oczy i serce... No i żywą relację z Chrystusem.
Nikt nigdzie nie obiecywał nam łatwego życia bez bólu, cierpień i chorób - takie coś obiecują tylko sekty. Żyjemy w świecie, który jest niedoskonały, bo skażony grzechem. Ale musimy pamiętać o tym, że grzech to niekoniecznie jest jakiś konkretny uczynek ogólnie uznawany za zły - po grecku to, co nazywamy grzechem to "hamartia" - zbłądzenie, nietrafienie w cel. Cały świat cierpi wskutek błędnej drogi człowieka - drogi bez Boga... I nie mam tu na myśli ateizmu, ale tego, że człowiek ze swojej natury chce sam o wszystkim decydować - dlatego tak niewielu ludzi się nawraca. Bardzo wielu religijnych ludzi tak naprawdę żyje obok Pana Boga, albo i wręcz bez Niego.
Pozdrawiam wszystkich tu piszących :)
Zim, dziękuję za ten komentarz. Coś dobrze Ci podpowiedziało, żebyś mi odpisał... ja muszę się nad tym jeszcze trochę zatrzymać. mam mętlik w życiu, w sercu, w duchu - i ogólnie.
Kiedyś ktoś wyjaśnił mi, że cierpienie po prostu jest, a wynika z grzechu - z nieposłuszeństwa. Przyzwyczaiłam się do myśli, że Bóg nie zsyła na mnie nieszczęść, że mnie nie "ćwiczy", że On mi pomaga i umie z moich cierpień wyprowadzić dobro - uwierzyłam że On taki jest, a ostatnio ktoś powiedział mi, że Bóg tych których kocha najbardziej - doświadcza na każdym kroku. Te słowa byłyby dla mnie kłamstwem, gdyby nie wypowiedział ich człowiek który ma zostać kapłanem.. Myślałam że mogę mu zaufać, ale nie wierzę że Bóg jest taki. Bóg wszystkich kocha jednakowo mocno, za każdego oddał życie, więc nie zgodzę się, że kogoś kocha bardziej - a uważam że jak się kogoś kocha to się o tą osobę troszczy i chce się dla niej szczęścia. Nie uwierzę więc że On zsyła cierpienie. Co nie znaczy, że nie zaczęłam się nad tym zastanawiać... .Zaczęłam. I tu wynikł pewien zamęt w obrazie Pana Boga jaki do tej pory miałam.
Ave - właśnie!
Jedna osoba Ci mówi to, druga tamto, trzecia jeszcze coś innego.. I już sama nie wiesz, co myśleć.
A może sama po prostu szczerze porozmawiaj z Bogiem i poproś by mówił do Ciebie przez Słowo - by Cię przekonywał osobiście o właściwym spojrzeniu - jaki On jest naprawdę.
Wszyscy ludzie potrzebją Ducha Świętego i jego prowadzenia - kapłani też. Chcę przez to powiedzieć, że nie jesteśmy zwolnieni z odpowiedzialności, by też sami rozmawiać z Bogiem i szukać Jego prawdy.
Nie ma ludzi nieomylnych:)
A widzisz... a ja mam taki dylemat. Dziś przede Mszą robiłam Namiot Spotkania (odmiana medytacji nad Słowem Bożym) prosiłam o Ducha Świętego i ta rozmowa z Bogiem była cudowna. Byłam i jestem nadal nią zachwycona, było w niej dużo nadziei, i odkryłam coś wspaniałego. Ale poszłam podczas Mszy Świętej do spowiedzi i ksiądz w konfesjonale powiedział mi coś DIAMETRALNIE ODWROTNEGO, chociaż nie wiedział że otrzymałam wcześniej takie słowo od Pana. Zastanowiłam się nad tym, ... czy Duch Święty mówił do mnie w Słowie Bożym (i przyniósł nadzieję i pokój) czy Duch Święty mówił do mnie przez kapłana (i powiedział odwrotność mojego wcześniejszego słowa...). Co ja mam z tym zrobić to nie wiem.. . Modliłam się o dary Ducha dla mnie na czas Namiotu Spotkania, i modliłam się za kapłana o dar Ducha Świętego dla niego. Nic nie rozumiem... Słuchać Słowa Bożego czy słów kapłana?
chyba powoli zdaję sobie z tego sprawę...
Ave - słuchać Słowa Bożego czy słów kapłana?
Powinnaś sama sobie odpowiedzieć bo odpowiedź jest oczywista.
NIE OZNACZA TO JEDNAK, ŻE MAMY BYĆ W OPOZYCJI Z NASZYMI KSIĘŻMI I MAMY BYĆ WOBEC NICH NIEPOSŁUSZNI - JEZUS TAK NIE NAUCZA.
Ale tak jak napisałam wcześniej, nie ma na tej ziemi ludzi nieomylnych.
Po drugie - Pan mówi do każdego z nas. Dla mnie to wspaniałe, że On nie ma względu na osobę:)
Każdy jest powołany do tego by Go słyszeć - by Go słyszeć osobiście.
To nasza działka przed Bogiem i jesteśmy za nią odpowiedzialni.
A ja dodam coś na koniec od siebie.
Apostoł Jakub pisał, że należy modlić się o mądrość, a wtedy Bóg ją da (Jakuba 1, 5). Dlatego myślę że w takich sytuacjach jest Tobie droga Ave potrzebna modlitwa.
Jeśli natomiast ktoś głosi coś sprzecznego z Biblią, to należy badać, czy tak się rzeczy mają, jak Berejczycy (Dzieje Apostolskie 17, 10 - 11).
Pozdrawiam :)
Tojav, cieszę się, że znajdujesz w nich coś dla siebie.
QbS, niech Pan Bóg Ci błogosławi!
Edyta, miło czytać :)
igła, nie chodzi o to, aby sobie odpuszczać, ale żeby wiedzieć dla Kogo się staramy, Kto jest naszą motywacją. Jeśli poczucie własnej wartości i własną godność będziemy opierać tylko na tym, co myślą o nas ludzie, albo co osiągamy - prędzej czy później doznamy zawodu. To Pan Bóg nadaje sens temu co robimy i jeśli się Jemu powierzymy, możemy być pewni, że nie opuści nas nawet w najtrudniejszych sytuacjach.
Klara, błogosławieństwa Bożego na wszystkie egzaminy, pamiętam w modlitwie!
Zim, zgadzam się z Tobą, dzisiejsze czasy nie sprzyjają, a presja społeczeństwa i nawet naszego najbliższego otoczenia może być ogromna. O tyle ważne jest aby żyć w prawdziwej Komunii z Bogiem, w żywej relacji. To pozwala patrzeć na nasze życie i na to co dzieje się dookoła innymi oczami, i widzieć wartości tam, gdzie świat nie koniecznie chce je widzieć.
DOROTA, piękne porównanie. Z pewnością tak jest, musimy zacząć traktować Pana Boga serio, nie tylko być obecnym na Mszy, odmawiać modlitwy, ale uczynić ten czas faktycznym spotkaniem z Bogiem, nauczyć się przeżywać wyjątkowość tych momentów. W ten sposób nasza wiara staje się żywa.
Joanna, rzeczywiście, tak jak to ujmujesz - "ludzie języki potrafią zabić". Chyba nie raz nie zdajemy sobie sprawy, jak to co mówimy może wpływać na życie innych ludzi. Często może wydawać nam się, że nasze słowa nie zostały potraktowane tak poważnie, ale nie wiemy co dzieje się wewnątrz drugiej osoby. Dlatego trzeba mieć tego świadomość i wykorzystywać język do budowania a nie niszczenia. Z drugiej strony, ważne jest aby naszym fundamentem był Pan Bóg a nie opinia innych ludzi. Docenienie czy pochwały także mają znaczenie. Jest to wyraz wdzięczności i idzie to w parze z przykazaniem miłości, które dał nam Pan Bóg. Ale nie powinny być one naszym fundamentem.
J., niech Pan Bóg Cię prowadzi! :)
Dorcia, jestem pewien, że Pan Bóg pomorze Ci przejść przez ten czas i owocnie go przeżyć. Błogosławieństwa Bożego na wszystkie egzaminy, pamiętam w modlitwie!
Ave, bez względu na to, jakbyś Go nie obrażała, Pan Bóg nie przestanie Cię kochać. Inaczej nie byłby sobą. To Jego miłość podtrzymuje nas przy istnieniu. Przyjrzyj się obrazowi Pana Boga z przypowieści o Synu Marnotrawnym, zobacz co Pan Jezus mówi o przebaczaniu gdzie indziej (przebać 77 razy, zawsze), taka jest logika Pana Boga. Dla złego ducha jest to nie do zniesienia, dlatego gdzie tylko może, próbuje wmawiać nam kłamstwa na Jego temat. Nie daj sobie nim ulec! Cierpienie jest obecne w naszym życiu. Nie jest to coś czego Pan Bóg dla nas pragnie, ale jest to naturalna konsekwencja grzechu i coś, co jest wpisane w nasze życie. Zobacz, że Pan Jezus za nas cierpiał i umarł, wszyscy apostołowie wiele wycierpieli i umarli śmiercią męczeńską za wiarę, pierwsi chrześcijanie żyli w okrutnych prześladowaniach. Pan Bóg dał nam przykazanie 'nie zabijaj'. Ale dał nam też wolną wolę i niestety nie wszyscy wybrali aby podąrzać za Jego pragnieniem. My jako chrześcijanie musimy być gotowi, także do tego aby cierpieć za naszą wiarę. A cierpienia które przychodzą dzisiaj, są bardzo subtelne.
Inną sprawą jest to, że Pan Bóg nie 'zsyła' na nas cierpień, aby w ten sposób Ciebie ćwiczyć. Może jedynie jakieś cierpienia dopuścić (pozwolić na to aby się wydarzyły), mimo że nie są one Jego wolą, ale ponieważ my mamy wolną wolę, to także to może się wydarzyć.
Pan Bóg może dawać nam pewne doświadczenia, aby pomóc nam wzrastać w wierze. Ale zło nigdy nie pochodzi od Niego. Może natomiast z jakiegoś cierpienia albo grzechu wyprowadzić dobro. One same w sobie nie są jednak Jego wolą.
Bardzo ważne jest, aby stając wobec takich pytań mieć kierownika duchowego. Ponieważ wiele dzieje się w twojej duszy, zły duch będzie próbował zrobić Ci zamęt. Jeśli natomiast jeszcze nie jest to możliwe, to ważne abyś wobec takich sytuacji, gdy pojawiają się rozbieżności, mówić o tym kapłanowi. To bardzo ważne. Jeśli złemu duchowi uda się nam wmówić jakieś kłamstwo, często po ujawnieniu sprawy przed kierownikiem duchowym/księdzem, sprawa staje się jasna.
Jeśli prowadzisz Namiot Spotkania regularnie, warto zrobić sobie zeszyt i po każdej modlitwie zapisać sobie w kliku punktach, co się zrodziło, a przy najbliższej okazji przedyskutować to z księdzem/kierownikiem duchowym. Zwłaszcza, gdy pojawiają się wątpliwości.
Dusiak, cieszę się!
Kochani, dzięki serdeczne za wszystkie komentarze! Pozdrawiam serdecznie, z Panem Bogiem! :)