Minęło już trochę czasu odkąd trwasz, poszcząc, starając przybliżyć się do Pana Boga. Być może udało ci się już usłyszeć Jego głos wzywający do przemiany.
Ten głos jest zawsze bardzo precyzyjny. Jeśli wsłuchamy się, może wskazać nam konkretne sprawy i sytuacje, które wymagają naszej pracy. To może być jakiś konflikt z przeszłości, który dotychczas nie został zażegnany. Albo coś czego nie potrafiliśmy dotąd wybaczyć sobie albo komuś z naszych znajomych. Coś czego nie potrafimy zaakceptować, choć wiemy, że powinniśmy. Każda historia jest inna.
Słysząc wezwanie możemy zrobić dwie rzeczy. Albo udać, że nie słyszymy: wytrwać do końca w wielkopostnym postanowieniu, przeżyć liturgię wielkanocną i na tym zakończyć. Albo odpowiedzieć na wezwanie. Zmartwychwstać razem z Chrystusem, przemienić się, wzrosnąć. To kosztuje, ale będzie to owoc, który wniesie wiele w życie twoje i twoich bliskich.
Czy słyszysz wezwanie do przemiany? Czy chcesz na nie odpowiedzieć? Pozwól Mu, by mógł cię ukształtować.
Pozwalam, choć ostatnio nosiłam w sobie pewien bunt i żal, ale otrząsnęłam się a wczorajsza spowiedź przyniosła światło i poczucie bycia kochanym dzieckiem Boga.
Ja usłyszałam ten głos bardzo wyraźnie... Nie mam wątpliwości, że poprzez ostatnie wydarzenia w moim życiu, Pan jednoznacznie pokazał mi w jakim obszarze szczególnie powinnam nad sobą pracować i jak mogę to czynić. Dziękuję Mu za to, bo sama nigdy bym na takie "rozwiązanie" nie wpadała...
Kiedyś słyszałam ten głos. Zmieniałam wiele. Teraz go nie słyszę, tak samo jak sumienia. Tak jakbym ich nie posiadała. Nie znaczy to jednak, że nic się w moim życiu nie przemienia.
Dziękuję za te słowa, są trudne, ale bardzo na ten czas. Usłyszeć to jedno, a odpuścić kontrolę i pozwolić aby to On działał...to już inna bajka.. Jakże trudna, z jakże pouczającym za każdym razem morałem.
Pozdrawiam serdecznie w Panu
a.
Słyszę ten cichy i delikatny głos Jezusa do większego poświęcenia siebie innym. W różnych sytuacjach i słowach odkrywam to spokojne zaproszenie do zanurzenia w Jego miłosierdziu tego co słabe, tego co boli i niepokoi. Nie raz upadam, ale Chrystus też upadał pod ciężarem naszych grzechów i uczył, by miłość zawsze w nas zwyciężała. Zauważam też pewną zależność, że im bliżej staram się być Jezusa, wspólnoty, tym większy jest sprzeciw moich rodziców. Oboje wierzący i praktykujący, jednak nie wyobrażają sobie mojego życia w klasztorze. Widok ich łez i żalu wcale nie pomaga w odjęciu decyzji. Oddaję to pod Jego krzyż, razem go przeniesiemy.
DOswiadczyles moze kiedys bezbolesnego uksztaltowania? Bo ja nie...a poniewaz zmeczona bywam owym uksztaltowywaniem to czasami sie go boje i mam serdecznie dosc. Czy jest taka kraina, gdzie mniej to zycie boli?
Często jest mi trudno wsłuchiwać się w głos Boga. Może za bardzo pokładam wiarę w samym sobie. A wystarczy tylko zdać się na Jego wolę, a On sam będzie działa.
Pozdrawiam!
Dziękuję za ten wpis. Jest dla mnie na teraz. Jest aktualny i żywy, choć trudny. Pozdrawiam.
Agnieszka, cieszę się, zwłaszcza Sakrament Pojednania jest takim szczególnym momentem, kiedy nasza relacja z Bogiem ulega całkowitej przemianie. Wspaniale, że udało Ci się przeżyć ten sakrament tak owocnie.
Edyta, to jest niesamowite, jak bardzo precyzjyjnie Pan Bóg pokazuje na co powinniśmy zwracać uwagę i jak nad tym pracować. Jeśli Mu na to pozwolimy, zrobi to. Jeśli będziemy chcieli słuchać. I cieszę się, że wsłuchałaś się w Jego głos. W ten sposób możemy wzrastać duchowo.
Dusiak, z pewnością wiele się przemienia. A jednocześnie jestem pewien, że ten głos dalej w Tobie jest. Może zagłuszony, ale jest tam.
Marsjański Antropolog, to prawda, faktyczne wpowadzanie zmian w życie to zawsze wyzwanie. Ale ważne, aby nie zatrzymywać się na samym wysłuchania głosu Pana. Ważne odpowiedzieć na to wezwanie. W przeciwnym razie, postępujemy trochę jak jeden z synów z przypowieści, który powiedział ojcu, że pójdzie pracować w winnicy, ale faktycznie nie poszedł (Mt 21,28-32). Błogosławieństwa Bożego i wytrwałości!
Klara, niestety, bardzo często tak jest, że rodzicom trudno jest zaakceptować takie powołanie, które otrzymało ich dziecko. I faktycznie, jeśli się takiego powołania nie doświadczy, może trudno je zrozumieć. Chyba najlepsze co można zrobić, to modlić się, aby Pan Bóg dał rodzicom pokój w tej sprawie. Odpowiedzenie "tak" Jezusowi nie jest proste i może wymagać pójścia pod prąd. Ale w głębi duszy wiemy, że to jest właśnie to do czego nas wzywa i tak najlepiej możemy odpowiedzieć na Jego miłość.
Ania, obawiam się po tej stronie nie ma. Kształtowanie boli i wymaga. Ale mimo wszystko gdzieś w głębi siebie wiemy, że właśnie tak trzeba. Mimo, że może być tak, że już jesteś tym zmęczona, warto zacisnąć zęby, zdobyć się na jeszcze jeden akt dobroci tam gdzie się da. Bycie chrześcijaninem to bycie gotowym by walczyć o dobro 24/7.
piotrmaciejak-petrus, masz rację, łatwo jest wpaść w taką pułapkę, że samemu sobie poradzę (sam często się na tym przyłapuję). Ważne jest aby oddać Jemu ster naszego życia. Jemu pozwolić kierować.
QbS, cieszę się, błogosławieństwa Bożego w odpowiadaniu na głos Pana.
Kochani, dzięki serdeczne za wszystkie komentarze! Pozdrawiam serdecznie, z Panem Bogiem! :)