Współcześni Panu Jezusowi ludzie, przez długi czas nie zdawali sobie sprawy z tego, kim On jest. Nie rozpoznawali Go, choć był wśród nich.
Podobnie dzieje się często z nami. Pan Bóg przychodzi do nas w różny sposób i przez różnych ludzi.
Poprzez kogoś, kto chce z tobą wspólnie spędzić czas, choć twoje plany może były inne. Przez kogoś, kto potrzebuje twojej przysługi i nie może się w żaden sposób odwdzięczyć. Poprzez kogoś, kto jest niesłusznie oczerniany w towarzystwie i nie może się bronić, bo go nie ma; kogoś, kto potrzebuje, aby się za nim wstawić w dobrej sprawie.
Możesz rozpoznać Pana Jezusa w takich sytuacjach, w tych osobach. Możesz usłyszeć jak do ciebie mówi. Ważne jest, aby nie zignorować tego głosu.
Czy umiesz rozpoznać Pana w tych osobach, usłyszeć co do ciebie mówi? Odpowiedz Mu.
Szczerze powiedziawszy nie potrafie Go rozpoznac. Zdarzalo mi sie moim "wtracaniem" sie w czyjs problem robic temu komus wrecz niedzwiedzia przysluge. Kilka takich niedzwiedzich przyslug, zaznalam od wierzacych z kosciola. Jedna byla taka, ze osoba robiaca mi to co zrobila stwierdzila, ze ona zawsze wiedziala co robic powinna...zamurowalo mnie. Teraz kiedy widze jakas niesprawiedliwosc to z reguly modle sie za te osoby.Nie znam dokladnie ich serc, nie znam czesto zaplecza problemu...lepiej zostawic to Bogu:)))
A mnie najtrudniej nie tyle Go rozpoznać, ile pamiętać o Nim w codzienności. Niby to wiem, ale tak przeżyć dzień, żeby wykonywać zwykłe czynności ze świadomością służenia Jemu przez otaczających mnie ludzi jeszcze mi się nie udało.
Przyjmuje to, jako wyzwanie na ten Nowy Rok! Bozego Blogoslawienstwa na rok 2012 zycze!
Właśnie! - czy zauważam pośród codziennych obowiązków drugiego człowieka, który może często potrzebuje od mnie pomocy?
Wydaje sie, że "Tak" - ale czy na pewno...
Czy okoliczności Ziemi Świętej pozwalają inaczej doświadczać obecności Jezusa w ludziach i zdarzeniach?
Kiedyś podszedł do mnie pewien pan - wyglądał strasznie, podchodził do każdego człowieka na przystanku. Każdemu zadawał to samo pytanie: czy ma Pan/ Pani papierosy. Nikt mu nie chciał dać. Podszedł do mnie zadając to samo pytanie, odpowiedziałam mu, że nie palę. Odszedł a po kilku sekundach wrócił i powiedział mi: dziękuję, że spojrzałaś na mnie jak na człowieka a nie tak jak inni. Wtedy zrozumiałam, że Chrystus jest w każdym z nas, nawet jeśli człowiek jest na marginesie życia społecznego. Jest w każdym z nas. A w oczach tamtego pana zobaczyłam Jego łzy.
Mistrzynią w rozpoznawaniu Chrystusa w drugim człowieku była bł. Matka Teresa z Kalkuty. Polecam ją serdecznie wszystkim, którzy chcą się tego rozpoznania uczyć.
Takie sytuacje widzę, jest ich sporo.
Dziś, podobnie jak w czasach Jezusa, ludzie mają o Nim różne poglądy. Jedni uważają, że On nigdy nie istniał (choć jest to teza dawno obalona przez historyków). Inni uważają Jezusa za proroka czy archanioła, a wielu ludzi jest w stanie zaakceptować Go jako dobrego człowieka i nauczyciela. Ale tu pojawia się problem zmartwychwstania. Ani Konfucjusz, ani Mojżesz, ani Budda, ani Mahomet nie zmartwychwstali. C. S. Lewis pisał nawet: "Dla Ciebie niech Jezus będzie nawet diabłem wcielonym, ale nie mów więcej, że jest tylko dobrym nauczycielem".
Bóg może posługiwać się różnymi ludźmi, nawet niewierzącymi i poganami, ale najważniejsze jest to, abyśmy sami nawiązali z Nim relację.
Pozdrawiam :)
Ania, faktycznie, zwłaszcza w takich sprawach wyrwanych z kontekstu, trzeba być ostrożnym i jeśli nie jesteśmy pewni, co powinniśmy zrobić, modlitwa jest chyba najlepszym rozwiązaniem. Ale takie sytuacje mogą też dotyczyć naszego najbliższego otoczenia, ludzi, których dobrze znamy, wtedy warto zareagować, nawet jeśli to będzie oznaczać, że ktoś na nas krzywo spojrzy.
Liam, to prawda, w ciągu dnia często dzieje się tyle, że trudno trwać w tej świadomości. Może nam w tym pomóc krótki rachunek sumienia zrobiony np. gdzieś w środku dnia, takie zatrzymanie się na minutę nad dniem i zastanowienie.
Katarzyna / Kathryn, bardzo miło to czytać :)
piotrmaciejak-petrus, dobrze na pewno zadawać sobie to pytanie. Pan Bóg zaprasza nas abyśmy poszli za nim coraz bardziej, możemy na przykład odkryć go tam, gdzie wcześniej Go nie widzieliśmy. A to stąd, że idziemy za Nim coraz bardziej i poznajemy coraz lepiej. Także w innych ludziach.
Józef z Rzeczpospolitej Norwidowskiej, na pewno przywodzą Go dużo częściej na myśl. Zwłaszcza kiedy się jest w tych szczególnych miejscach. Ale On jest tak samo obecny tutaj, jak w każdym z nas, tak jak w Mt 25,37-46.
Agnieszka, piękna historia, dziękuję, że się ją z nami podzieliłaś. Pan Jezus jest w tych osobach obecny i naprawdę tylko od nas zależy, czy będziemy chcieli Go w nich zobaczyć i rozpoznać.
Baruch, zgadzam się z Tobą. Matka Teresa była niesamowita w oddaniu się ubogim i w znajdowaniu w nich Chrystusa.
Dusiak, każda z tych sytuacji to okazja. Czasem nie trzeba wiele, aby na nią odpowiedzieć.
Zim, faktycznie, wiele jest podobieństwa między tamtymi i współczesnymi czasami. Ale poznanie Pana Jezusa jest otwarte dla każdego. Mamy Ducha Świętego, w którym możemy Go poznawać, jeśli tylko pozwolimy Mu wejść.
Kochani, dzięki serdeczne za wszystkie komentarze! Pozdrawiam serdecznie, z Panem Bogiem!