Życie przynosi szereg różnych sytuacji, w których potrzebujesz czyjegoś wsparcia. Chyba zgodzisz się, że trudno przyjmować tą pomoc z rąk osoby przepełnionej dumą?
Choć pewnie możesz wyliczyć wiele osób, które przyjmują taką postawę od czasu do czasu, Pan Bóg zaprasza cię dzisiaj do czegoś innego. Zatrzymaj się na chwilę i zastanów, czy także czasem tak nie postępujesz.
I kiedy.
Rodzina, znajomi, podopieczni, ktoś w pracy. Może ktoś spotkany na ulicy. Najszczersza pomoc może zostać odrzucona, jeśli nie potrafisz jej podać z miłością. Ta druga osoba od razu to pozna. Nawet jeśli masz rację.
Czy potrafisz wyciągać rękę do drugiego człowieka bez poczucia dumy? Czy stać cię na to, aby czasami ugryźć się w język? Pan Bóg chce, aby przez to co robisz, przemawiała miłość.
Kiedyś doszłam do wniosku, że ważne jest nie tylko to, że pomagamy komuś, ale też jak to robimy. Bo czasem naprawdę trudno jest zachować dystans, który bywa niekiedy potrzebny, a przy tym nie wpaść w dumę. Często można usłyszeć że ktoś jest sam sobie winien, ale sami nie lubimy słyszeć tego samego zdania o sobie. Bo nawet jeśli to jest prawda, to warto przypomnieć choćby przypowieści o zgubionej owcy i synu marnotrawnym... Pozdrawiam :)
Ano właśnie, dobrze napisane. Wydaje mi się, że różnie z tym bywa i tak naprawdę ciągle uczymy się tego prawdziwego dawania z miłości.
Przyznaję, że wciąż uczę się tej wrażliwości serca. Zawsze mam tzw. dobrą wolę, ale to za mało i zdarza się, że zamiast pomóc, po prostu ranię. Robię to nieświadomie...
Z niektórymi ludźmi trzeba postępować bardzo delikatnie, by ich nie zranić. Czasem o tym zapominam:(
Ja ciagle chyba gryze sie w jezyk...musze to szczerze powiedziec. Az mnie boli! Pozdrawiam.
U mnie duma działa w drugą stronę. Kiedy widzę, że ktoś nie bardzo chce poświęcić mi czas, nawet nie z powodu dumy, czy niechęci, robię "w tył zwrot" z hasłem, że nie to nie, sama sobie poradzę. Boli, ale duma nie pozwala mi prosić. Pewnie nie byłam jeszcze w sytuacji kiedy dumę chowa się do kieszeni i potrafi się nawet błagać o pomoc.
A sama? Sama o sobie myślę, że nie mam takiego poczucia dumy, kiedy ktoś prosi o pomoc (ale to tylko moje wrażenie), natomiast prawie zawsze kiedy mam dużo zajęć, a mało czasu, na prośbę o pomoc reaguję zniecierpliwieniem. Wiem, to nie jest przyjemne w odbiorze, mimo, że i tak pomogę. Potem jest mi głupio, bo przecież to nie było warte nerwów. Tłumaczę się przed sobą, że raczej jestem cholerykiem, wściekam się szybko, ale krótko. Ale widzę, że z wiekiem łagodnieję :)
Och jak ja dobrze znam to uczucie...wstyd wykręcający wnętrzności. Duma? Canado schowana do kieszeni. Stoję przed mającym mi pomóc człowiekiem i czuje sie taka nędzna. Zanim otrzymam pomoc wysłuchuję kazania...słowa biją na oślep. Właściwie nie słucham, ale to co do mnie dociera jest wystarczająco bolesne. Chce uciec. Ale wydaje mi sie ze ten czlowiek to ostatnia deska ratunku, więc nie uciekam. I raz żałowałam że tego nie zrobiłam bo na koniec pouczenia usłyszłam :"Słuchaj bardzo bym chciała ci pomóc ale...to i to" Odeszłam i wstyd mi było przed samą sobą. Mając to doświadczenie nie mogę tak zrobić drugiemu człowiekowi. Pomagam zawsze mając na uwadze żeby to robic jak najprościej. Nawet jeśli spotkam się z odmową to zawsze daję do zrozumienia że w kazdej chwili jestem gotowa pomóc.A najlepiej mi się pomaga gdy ta osoba o tym nie wie:) Już pisalam o tym. Pełny komfort :) i czasem niezła zabawa. Ale nie zawsze tak mozna. Czasem potrzebna jest współpraca. Niekiedy moi bliscy twierdzą że daję sie wykorzystywać. Oj wiem to też widać ale...ci którzy nagminnie chcą mojej pomocy często z wygodnictwa, nie wiedzą że robią mi tym samym przysługę :)) No tak, bo dają mi zarobić punkty u Pana Boga. Jasne że czasem w duszy powarczę ze złości, że najnormalniej w świecie jestem zmęczona ale...jak sobie usiądę przy mojej wyszywance, jak pomyślę co zrobiłam to mi przechodzi.
Myślę że cokolwiek robimy dla drugiego człowieka to musimy pamiętać aby to robić tak jakbyśmy my chcieli by robiono dla nas.
Kiedy wyjeżdżałam dostałam od znajomej siostry zakonnej książkę Kard. Paula J. Cordesa "Niosący pomoc nie spadaja z nieba. Caritas i duchowość.
Jak wiele czynności składa się na określenie "caritas"-miłość. I że najwazniejsze to żywa wiara pomagających.
Dziękuje za modlitwę. Ja również pamiętam.
Zawsze czułam, że potrzebuję kogoś w swoim życiu, kto będzie przy mnie w sposób wyjątkowy. Trudno jest mi wyobrażać sobie, że kroczy za mną anioł stróż (choć są chwile, kiedy mam tego jawne dowody) czy że jestem pod stałą boską opieką i chyba Pan o tym wiedział od początku, dlatego, tak mi się zdaje, wybrał dla mnie drogę alternatywną - dał mi anioła w ludzkiej postaci, który już od blisko dekady jest dla mnie największym wsparciem, największym szczęściem i pociechą.
W ciężkich sytuacjach człowiek wstydzi sie poprosić o pomoc , nie przyznaje się do tego, że potrzebuje , dlatego bezinteresowne wyciągnięcie dłoni prosto z serca jest takie potrzebne !
Znam osobę mającą misję pomagania wszystkim i za wszelką cenę - nawet gdy nie potrzebują pomocy.
Problem w tym, że przy tym wszystkim wprost bije od tej osoby pychą...
Nie muszę chyba dodawać, że wielu takiej pomocy nie chce.
czlowiek jest zlepkim wielu sprzecznosci,ciagle rozwazanie co jest dobre co zle,za duzo milosci za malo milosci jesli ktos chce pomoc to moznaby powiedziec ze i tak robi to z miloscia a ten kto nie chce nie bedzie sie pewnie z ta pomoca wyrywal, ale umiejetnosc przyjecia pomocy jest wielka sztuka, a nie kazdy potrafi to zauwazyc
Zim, faktycznie, to w jaki sposób okazujemy tą pomoc, naprawdę się liczy. A ta postawa miłości, do której zachęca nas Jezus pozwoli wyciągać nam ręce, nawet tam, gdzie sam rozum mógłby tego odmówić.
Agnieszka, także tak myślę. To jest coś, czego uczymy się całe życie.
DOROTA, racja, każdy z nas jest zupełnie inny, i to chyba naprawdę sztuka, aby umieć przyjąć odpowiednią postawę do odpowiednich osób. Ale nawet gdy nie wszystko wyjdzie, tak jak byśmy chcieli, dla Pana Boga najważniejsza jest ta dobra wola, która w nas jest.
Katarzyna / Kathryn, domyślam się, że czasem może to być dość trudne. Ale są sytuacje, kiedy to wszystko, czego potrzeba :)
Canada, z wiekiem uczymy się swoich charakterów i jak wyciągać z nich to, co najlepsze. Myślę, że cenne jest to, że nawet wobec takich sytuacji, gdzie jesteś przytłoczona różnymi zajęciami, wciąż stać się na to, by pomóc.
Joanna, myślę, że bardzo ważne jest to, o czym piszesz, że powinniśmy być tacy dla innych, jacy sami byśmy chcieli aby inni dla nas byli. Do tego właśnie wzywa nas Pan Bóg w przykazaniu miłości. Jak często stajemy w postawie 'dam drugiemu tylko tyle ile od niego dostane', albo 'on/ona musi najpierw wyciągnąć rękę'. Tymczasem Pan Bóg zaprasza nas do czegoś wprost przeciwnego. Cieszę Cię, że stać Cię na tyle dobroci :)
Kama, ktoś taki to skarb i piękny dar od Pana Boga. Wspaniale, że doświadczasz Bożej Opieki także w taki sposób.
Promyczek, racja, i myślę, że szczególnie wobec takich osób, w ciężkiej sytuacji, ważne jest aby być gotowym pomóc.
Baruch, dlatego nasza postawa, nasze nastawienie wobec drugiej osoby jest równie ważne jak to co robimy. Jeśli chcemy pomagać, potrzeba robić to z miłością.
blogniedzielny, bardzo cenna myśl - umieć przyjąć pomoc - także jest sztuką. Bo czasem sytuacja w jakiej się znajdujemy i wstyd, mogą sprawić, że tej pomocy nie będziemy chcieli przyjąć.
Kochani, dzięki serdeczne, za wszystkie komentarze, pozdrawiam serdecznie, z Panem Bogiem! :)