W przykazaniu miłości Pan Bóg uczy nas abyśmy umieli darzyć miłością także samych siebie. Będziesz miłował (...) swego bliźniego jak siebie samego. To, w jaki sposób miłujemy samych siebie, ma duże znaczenie.
Istnieją dwie skrajne postawy, które mogą utrudniać nam patrzenie na siebie z miłością.
Pierwszą z nich jest egoizm. To jest przedkładanie swojej osoby ponad wszystko i wszystkich. W pierwszej kolejności liczy się zaspokojenie moich potrzeb, potem mogę ewentualnie zastanowić się nad drugą osobą. Nie ma miejsca na bezinteresowność, spontaniczne dzielenie się, liczą się tylko moje cele.
Druga skrajność to brak akceptacji wobec własnej osoby. Ponieważ nie mam takiego charakteru, takich zdolności, takiego wyglądu, sytuacji, rodziny jak mi się marzy, nie akceptuję siebie. Albo nie akceptuję czegoś w sobie. Pozwalam aby to moje wspomnienia, kompleksy albo słabości decydowały o moim stanie, odbierając w ten sposób ster Panu Bogu.
Obydwie postawy są dla nas niszczące i nie pozwalają nam patrzyć na siebie z miłością z jaką patrzy na nas Pan Bóg.
Czy potrafisz spojrzeć na siebie z miłością? Jesteś dzieckiem Boga, pozwól aby Jego miłość weszła w twoje życie.
Na siebie z miłością? Jeszcze mi się nie zdarzyło. Może czasem bez obrzydzenia... ale z miłością????
Ta druga okoliczność, to poza wspomnianymi oznakami kompleksów, słabości itp. może być również oznaką pychy. Bóg wszak akceptuje mnie takiego jakim jestem, z moim wyglądem, ze wszystkimi słabościami. Czemu nie pokochać siebie wraz z nimi?
Jeśli ktoś nie kocha siebie, nie potrafi też pokochać bliźniego.
Ja rozumiem ten fragment inaczej. Bóg wie, że w naturę człowieka po upadku wpisany jest egoizm - miłość siebie. Nawet jeśli ktoś ma zaniżoną samoocenę, to wcale nie musi to oznaczać, że nie jest egoistą. Wprost przeciwnie - znałam kilka osób, które miały bardzo niską samoocenę i wcale nie miłowały bardziej bliźnich niż inni... W każdym z nas tkwi egoista, bo chociażby kto tak z ręką na sercu zgodziłby się na to, żeby wszystko co posiada rozdać ubogim? A Pan Bóg zna nasze serca i dlatego mówi, żebyśmy kochali bliźnich na taką samą skalę, jak ta, która obejmuje nasz własny egoizm. No i nie należy moim zdaniem mylić miłości własnej z akceptacją siebie. Można akceptować w sobie przecież rzeczy, które niekoniecznie są dobre... Pozdrawiam :)
za każdym razem ta apoteoza ubogich. jak gdyby z miejsca uznawani byli za uduchowionych, dobrych, pobożnych i cierpliwych.
A pewnie, że pozwolę! ;)
Wydaje mi się, że trzeba pokochać siebie, żeby móc pokochać innych. Jeśli ktoś siebie nie akceptuje, to od siebie właśnie - powinien zacząć drogę do miłości.
Z Bogiem !
Pokochanie siebie, zaakceptowanie było wynikiem pokochania mnie przez Boga.
Było wynikiem DOŚWIADCZENIA Jego miłości i zaakceptowania mnie takiej, jaką jestem.
Kiedy piszę o "doświadczeniu", mam na myśli PRAWDĘ, której nikt nie jest w stanie mi "odebrać" czy wybić z głowy:)
Dlaczego? Ponieważ był i jest to fakt - real.
Dzięki temu jestem w stanie kochać i akceptować innych. Ponieważ sama zostałam pokochana i zaakceptowana.
Mogę kochać miłością, która nie kontroluje życia drugiego człowieka i nie jest zaborcza, kierowana lękiem ale dająca wolność drugiej osobie.
Bo w taki sposób jestem kochana przez mojego Ojca.
Zaznaczam, że nie jestem idealna:))
Pa:)
Bardzo trudno patrzeć na siebie z miłością gdy w dzieciństwie nikt tej miłości Ci nie okazał...ale teraz jest On, mój ukochany tatuś w niebie który ukochał mnie wielka miłością i od niego uczę sie powoli jak popatrzyć na siebie z miłościa.
Nie potrafię patrzeć na siebie z miłością.
Canada, tak to ważne. W ten sposób patrzy na Ciebie Pan Bóg, więc także Ty możesz :)
Albert Fajn, to prawda. To ciekawe, że nie raz łatwiej jest nam akceptować innych, niż samych siebie. A bardzo ważne jest aby umieć zakceptować siebie a szczególnie to, czego zmienić nie możemy.
Tojav, rzeczywiście, jeśli nie potrafimy patrzeć na siebie z miłością, taka jako patrzy na nas Pan Bóg, często może to utrudniać budowanie relacji z innymi i obdarzanie ich miłością.
Zim, faktycznie te dwie skrajności mogą się ze sobą czasami łączyć. Żadna z nich nie jest natomiast zdrowa. Patrzenie na siebie z miłością, jest natomiast ważne, bo tak patrzy na nas Pan Bóg. My natomiast powinniśmy uczyć się Go naśladować. Oczywiście nie wyszystko w nas może się Jemu podobać, chodzi natomiast o te sprawy, którą są nierozłączną częścią nas, o to jakimi On nas stworzył. Często tego nie potrafimy w pełni zaakceptować, a jest to ważne.
Agnieszka, brawo!
Ula, tak, często jest to pierwszy krok. Kiedy akceptujemy siebie takimi, jakimi stworzył nas Pan Bóg, dużo łatwiej jest nam budować relacje i obdarzać miłością ludzi dookoła.
Dorota Koziura, cieszę się, że odnalazłaś tą prawdę. Jest to coś, co każdy z nas potrzebuje odkryć, Pan Bóg nie tylko nas stworzył niepowtarzalnymi, ale takimi nas ukochał i nadal kocha. Uświadomienie sobie tego i doświadczenie otwiera nas na innych ludzi.
Bożena, wiem, że takie braki z wczesnych lat mogą bardzo utrudniać to patrzenie z miłością, ale bez względu na to, Pan Bóg patrzy na Ciebie jak na swoją wyjątkową Córkę, którą zawsze kochał. I jestem pewien, że trwając przy Nim odkryjesz to coraz bardziej.
Joanna, warto prosić Pana Boga, aby pomógł Ci patrzeć na siebie, tak jak On na Ciebie patrzy.
Kochani, dzięki serdeczne za wszystkie komentarze! Pozdrawiam serdecznie, z Panem Bogiem! :)