Czy zastanawiasz się czasami, po co Pan Bóg powołał cię do życia? Czy masz jakieś zadanie do spełnienia, tu, na Ziemi? Może nie zastanawiasz się nad tym nigdy. Ale tak czy inaczej, Pan Bóg ma wobec ciebie wielkie oczekiwania.
Pan Bóg powołując cię do życia, obdarzył cię pewnymi wyjątkowymi darami. Talentami. Wyjątkową, niepowtarzalną osobowością. Charakterem. Wydaje ci się, że to nieprawda? Może jeszcze twoje prezenty nie zostały rozpakowane? Albo nie wiesz, jak do końca ich używać?
Często jest tak, że boimy się być sobą. Chcemy być jak inni. Chcemy mieć czyjś charakter, czyjąś urodę, czyjeś pieniądze, czyjś styl. A tymczasem Pan Bóg obdarzył ciebie całym szeregiem niepowtarzalnych cech i darów. Czymś, co czyni ciebie tobą. Pan Bóg nie oczekuje od ciebie, że będziesz kimś innym. On mówi do ciebie: Bądź sobą, tak jak cię stworzyłem; bądź najlepszą wersją siebie.
Czy próbujesz czasami być kimś innym? Albo boisz się bycia sobą? Czy wiesz, czym obdarzył cię Pan Bóg? I jak możesz przez to czynić świat lepszym, nieść więcej miłości?
"Czy próbujesz czasami być kimś innym?" -
Czasami? Nawet dość często...
"Albo boisz się bycia sobą?" -
Nie, chyba się nie boję aczkolwiek zaczyna mnie denerwować od jakiegoś czasu moja własna osoba...
"Czy wiesz, czym obdarzył cię Pan Bóg? I jak możesz przez to czynić świat lepszym, nieść więcej miłości?" -
Nie wiem, czym wyjątkowym obdarzył mnie Pan Bóg.
Może darem słuchania i nie oceniania myśli i uczuć drugiego człowieka.
Ja czynić świat lepszym? Ostatnio zastanawiam się, co ja mam za zadanie na tym świecie. I im bardziej się zastanawiam, tym mniej wiem...
Nic już nie wiem i nie rozumiem.
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję ;)
odkrywanie siebie to straszny wysiłek.
długi, żmudny, czasem bardzo bolesny,
leje się krew, pot i łzy.
ale chyba warto,
jeśli na końcu możemy zobaczyć
po co to wszystko.
że jest sens
i wartość.
+
Do niedawna chciałem być kimś innym, chciałem na siłę kogoś udać, takiego krejzola na maxa, luzaka. Jednakże po przeczytaniu książki "Odwaga bycia sobą" zrozumiałem, że nie warto. Mam wiele ciekawych cech parę talentów, "prezentów, które już rozpakowałem".
A propos do wszystkich pań: moda też jest sprzeczna z byciem sobą. Ubieracie to, co było z góry ustalone w Paryżu czy innym Nowym Jorku... Uwarunkowane jesteście drogie Panie.
mam kilka talentów i zawsze denerwowało mnie, że żadnego nie rozwinęłam do końca. Już wiem dlaczego po co mi tyle i to wystarczająco rozwiniętych.
Po prostu zabrakło cierpliwości:)
Był taki czas w moim życiu, kiedy bardzo, ale to bardzo chciałam pozbyć się "nadwrażliwca" który we mnie siedzi. Po prostu nie chciałam pisać, nie chciałam być wrażliwa. Chciałam być taka jak większość - twardo stąpająca po ziemi, "realistyczna" (jednak dzisiaj myślę, że podobnie jak inne znaczenia, tak i znaczenie słowa "realizm" mocno zostało zniekształcone), nie chciałam być "staromodna". Nie udawało mi się to i w rezultacie było jeszcze gorzej.
Z czasem zrozumiałam, że te talenty nie są po nic. Dzisiejszy świat wmawia nam, że trzeba tylko dobrze zarabiać pieniądze i wszystko będzie wtedy OK i że od tego zależy nasze szczęście. Wmawia nam też, że szczęście zależy od ilości naszych partnerów (niekoniecznie płci przeciwnej...), posiadania domu, samochodu i Bóg wie czego jeszcze. Wrażliwość, szacunek do innych, wiara - tych rzeczy dzisiejszy świat nie ceni.
Tak sobie myślę, że dziś trzeba mieć niesamowitą odwagę aby być sobą.
Pozdrawiam :)
Ze mną to jest tak...
Boję się tego, do czego mogę być przeznaczona przez Pana Boga... i może dlatego czasem chciałabym być kimś innym.
Tylko nie zdaję sobie sprawy z tego, że to, do czego Pan Bóg mnie powołuje to dla mnie największe szczęście. W każdym razie tak bym powiedziała osobie, która by się bała swojego przeznaczenia.
Ale mi samej ciężko przychodzi myślenie w ten sposób. Dużo łatwiej do powiedzieć... .
Eh... .
Mimo wszystko, chcę być sobą ;) .
Muszę szybko dziś kończyć, dlatego chciałam jeszcze na zakończenie bardzo gorąco prosić o modlitwę za mnie, jutro jadę na rekolekcje oazowe. O Boże przeżycie tych rekolekcji, siłę do przyjęcia tego, co pan Jezus chce podczas tych rekolekcji mi dać. No i o szczęśliwą podróż.
Także za innych uczestników, moderatorów i animatorów.
Bardzo proszę ;).
Z modlitwą, ^^ Wasza Ave.
Nie wiem po co jestem tu na Ziemi. Jakoś nie zauważyłam konkretnych zdolności, talentów, czegoś wyjątkowego, co byłoby charakterystyczne właśnie dla mnie.
Często za to myślę, że jestem tu po to, żeby być kontrastem dla innych. Żeby mądrzy wiedzieli, że są mądrzy, ładni-ładni, dobrzy-dobrzy, itd. Wiele razy pytałam gdzie jest moje miejsce i jaka jest moja rola. Ale cóż, cisza. Chyba jestem po prostu "wpadką" Pana Boga. Ale prawdę mówiąc, powoli tracę i siłę i ochotę, żeby się nad tym zastanawiać i dalej szukać.
Ha, czuję podobnie. Jestem przeciętna i szukanie w sobie zdolności tylko mnie frustruje. Podobnie z zadaniami. Nie mam ochoty kochać wszystkich naokoło i być dobra. Nieoczekiwane zadania pojawiają się przypadkiem, nie czuję się lepsza przez to,że komuś pomogłam ani szczęśliwsza. Kiedy jestem sobą jestem ponurakiem i nudziarą. Kiedy staram sie być wesoła i towarzyska upijam się i męczę potem z powodu moralnego kaca. Nie lubię siebie.
Być sobą i umieć się zaprzeć siebie. Ot, największa filozofia szczęścia. ;)
Bycie sobą to jest to co mnie najbardziej kręci i fascynuje w mojej relacji z Jezusem:)))
Bo On mnie akceptuje TAKĄ JAKĄ JESTEM! Nie znaczy to, że On nie chce mnie zmieniać - wszyscy potrzebujemy zmian, potrzebujemy uczyć chodzić w miłości - to nie odkrywcze:)
Jego akceptacja jednak sprawia, że zaczynamy też akceptować sami siebie - to jest świetne!
I On też pomaga nam odkryć, że jesteśmy ORYGINAŁAMI! Każdy! Każdy z nas jest niepowtażalnym egzemplażem. Dla mnie to niesamowite...
Niedawno zastanowiła mnie jedna sprawa: Czy wiesz, że nikt na tej ziemi nie miał, nie ma i nie będzie miał takiej barwy głosu jak ty? Nie mówię o skali (alt, sopran itd) ale o barwie:)
Ona jest niepowtarzalna!
Zazdroszczę takiej wiary.
Akceptacja siebie to dobra rzecz, wiara jest łaską. A co począć z wszystkimi tymi, którzy grzęzną w mrokach dzieciństwa, na które nie miały wpływu. Z gwałtem na ich psychice? Na sposobie odbierania świata? Też mają się cieszyć że są oryginałami i Bóg tak chciał?Anna
Do Anonimowej Ani:) - Urodziłam się z bardzo rzadką chorobą mięśni i wierz, mi - zanim spotkałam na swojej drodze Jezusa, miałam ten sam smutek w sercu co Ty. Odrzucona, wyśmiewana, samotna zadawałam Bogu podobne pytania. Pytania o prawdziwość doskonałości Jego stworzenia. Bo kiedy patrzyłam na siebie i na swoje życie - miałam wątpliwości.
Kiedyś ktoś potrzedł do mnie w tramwaju i powiedział cicho:
- Dlaczego się nie powiesisz? Ja na twoim miejscu bym strzelił sobie w łeb.
To był obcy mi facet ale chcę Ci powiedzieć jak działa Twój osobiśty wróg - diabeł.
On użyje wszystkiego i wszystkich po to aby zasłonić przed Tobą tę cudowną prawdę o Tobie i o tym, kim jesteś i jak wiele znaczysz! Dla kogo? Dla Króla królów i Pana panów!
Nie patrz na złe sytuacje czy cierpienia jsk na pryzmat w Swoim życiu. Diabeł przez nie fałszuje Ci przwdziwy obraz Boga i Ciebie. Bóg chce uzdrowić w Tobie wszystko to, co krwawi.
Zrobił to w moim życiu i dzisiaj piszę o tym i mówię gdzie tylko mogę - na Jego chwałę:)
Nie nakręcam się:) Po prostu wiem kim jestem:)
To wspaniale. Nie wierzę w diabła. To myślenie o sobie osłabia. W życiu kieruję się obowiązkami, które mam wobec innych. Skoro już jestem za kogoś odpowiedzialna, to nie mogę tak tego zostawić. Charakter można kształtować nie tylko poprzez pryzmat relacji z Bogiem. Anna
Anno - Poleganie na Bogu nie ujmuje na naszej godnści i nie oznacza, że jesteśmy beznadziejnie "lewi", ponieważ się do Niego zwracamy:)
Czy zgadzasz się z tym czy nie - prawda jest taka, że Twoje możliwości są ograniczone. Dlatego właśnie Bóg oferuje nam Swoje dłonie:)
Nie pojmuję tego w ten sposób jako o ujmowaniu godności.
To co mnie drażni to te ciągłe próby. Jak napisałam wcześniej:wiara jest łaską, której nie posiadam. Pozdrawiam serdecznie. Anna
:)
To, że wiara jest łaską nie oznacza, że jest dla "wybrańców" i tylko oni mają farta.
To oznacza, że jest darem - darem który Bóg ma dla każdego. Ale potrzebujemy prosić o to. Aby prosić... czasem coś musi się w nas złamać. Ale On obiecuje, że KAŻDY kto prosi, otrzyma:)
Aniu, gorąco polecam Ci film "Bez rąk, bez nóg, bez ograniczeń". Można go łatwo znaleźć w sieci.
Nie wolno mylić gorącej wiary z fatalizmem. Fatalista na wszystko co dzieje się w jego życiu mówi "Bóg tak chce" albo że tak chciał bliżej nieokreślony los albo natura. Fataliści w średniowieczu doprowadzali do śmierci tysiące ludzi, ponieważ uważali że ich choroby są karą za grzechy. I dzisiaj są takie pseudochrześcijańskie sekty, w których nie przyjmuje się leków, nie przeszczepia się narządów ani nie korzysta z żadnej pomocy medycznej - "bo Bóg tak chce".
Taka postawa nie ma jednak nic wspólnego z chrześcijaństwem. Fatalizm bardziej kojarzy mi się z islamem - wyznawcy Allaha na wszystko co się dzieje mówią "Insz Allah" - "tak chce Allah". Ból, cierpienia i choroby nie pochodzą od Boga - są złe i dlatego trzeba z nimi walczyć.
Poznawałam różne religie i światopoglądy, interesuję się też religioznawstwem. Przez pewien czas byłam związana z filozofią New Age i wierzyłam w mojego prywatnego boga, chociaż wydawało mi się, że wierzę w Boga chrześcijańskiego.
Widzisz, między chrześcijaństwem a innymi religiami jest jedna, fundamentalna różnica - łaska. W religiach naturalnych musisz ciągle coś robić, żeby podobać się bóstwu. W chrześcijaństwie nic nie możesz ofiarować Bogu - to Bóg daje Tobie swoją łaskę i miłość. Życzę Ci, abyś i Ty, podobnie jak ja i miliony innych ludzi na całym świecie - doświadczyła nowego narodzenia z Ducha.
Agatka, dar o którym piszesz już sam w sobie jest czymś bardzo cennym, czego ludzie bardzo potrzebują. Warto może poszukać trochę czasu, i porozmawiać na modlitwie z Panem Jezusem, jakie są właściwie Jego oczekiwania wobec mnie, tego czym mnie obdarzył, jakie powierzył mi role do spełnienia.
Tea, prawda, czasem odkrywanie siebie może zaboleć. Czasem może okazać się, że ta nieomylna osoba, którą w sobie czasami widzimy to tak naprawdę iluzja. Ale czasem może okazać się zupełnie inaczej: że ten ktoś bez mocy, kogo w sobie widzieliśmy jest tak naprawdę kimś ogromnie ważnym i potrzebnym w rękach Boga.
Marcccin, to świetnie, że odkryłeś i rozpakowałeś już niektóre z tych prezentów. Niektóre prezenty odnajduje się jeszcze po drodze, jak człowiek dorasta. Ważne jest by znaleźć czas na rozmowę z Bogiem i pytanie: a więc, jak Panie Boże mogę przez to przemieniać świat na lepsze?
Anija, tak to niestety jest z talentami, że czasem potrzeba dużo czasu i systematyczności, by mogły one stać się tym, czym mają być. Ale warto poświęcić ten czas :)
Zim, piękne jest to, że umiałaś odkryć w sobie tego nadwrażliwca i rozpoznać jako część siebie. I zamiast zwalczać wrażliwość, którą Cię Pan Bóg obdarzył, zaczęłaś nią służyć. W ten sposób Ci, którzy nie potrafią pewnych rzeczy zobaczyć, z Twoją pomocą mają na to szansę.
Ave, jeśli wiesz, że Pan Bóg pragnie Twojego szczęścia, to możesz być pewna, że przygotowana dla Ciebie droga, jest czymś wyjątkowym, co naprawdę da Ci szczęście. Ale wiedz też, że im więcej chce Cię Pan Bóg obdarować, tymbardziej będzie budzić to złość złego ducha. Stąd może on próbować prowadzić Cię do lęku czy robić Ci zamieszanie w emocjach. Mocno uwierz obietnicy Pana Boga. :) Modlę się, by rekolekcje przyniosły piękne owoce :)
Canada, nie jesteś żadną wpadką Pana Boga, ale Jego córką, którą kocha i zna lepiej niż ona sama siebie. Jesteś kimś, kogo Pan Bóg powołał do życia, by Cię uczynić szczęśliwą. Jeśli nie widzisz teraz tego w swoim życiu, to może potrzebujesz powrotu do tej najważniejszej relacji? Tak by On sam mógł Cię o tym przekonać. Zobacz, że Pan Bóg powierza Ci już teraz wiele ról: córki, może siostry, przyjaciółki, koleżanki. Każda z nich to pewna odpowiedzialność, którą już dostałaś.
Anna, bycie sobą nie jest tylko granie według sceneriusza osoby wesołej, czy ponurej. Niesiesz ze sobą swoją niepowtarzalną historię życia. Coś co było dla Ciebie lekcją, coś co pomogło Ci dorastać, coś co było dla Ciebie największą radością, coś przez co cierpiałaś. To jesteś Ty. Jesteś ukształtowana i masz swoją własną osobowość i charakter. Nawet bez łaski wiary, możesz nieść dobro tam gdzie jesteś. I nie chodzi o to, by czuć się lepiej. Bo w miłości tak naprawdę nie chodzi o nas, tylko o kogoś. Jest natomiast czymś pięknym, gdy odkryje się całą górę lodową. Na ogół widzimy tylko wystający z tafli morza czubek. Gdy poznajemy Boga i widzimy całą górę wszystko zaczyna nabierać dużo głębszego sensu. Modlę się o łaskę wiary dla Ciebie. :)
dorota, piękne świadectwo. Nasza wiara rzeczywiście zakłada istnienie złego ducha. Jest on kimś, kto nie może znieść dobra i zrobi wszystko, by nas od niego odciągnąć. A jego największym sukcesem jest chyba to, że w niego często nie wierzymy. To mu bardzo ułatwia pracę. Kiedy się jest natomiast tego świadomym, można pewne rzeczy uprzedzić i prosić wcześniej Boga o pomoc. Lub mieć świadomość, że jest ktoś, kto nie może znieść dobra, które gdzieś się dzieje dookoła, i próbuje je niszczyć.
Kochani, dzięki serdeczne, za wszystkie komentarze! Pozdrawiam serdecznie, z Panem Bogiem! :)
Do Zimbabwe: widzisz, każdy uważa, że jego religia jest najlepsza, dlatego jest to tak niebezpieczne.Przyznaję, że to po prostu do mnie nie trafia. Może też wynika to z tego, że będąc dzieckiem przyjaźniłam się z dziewczynką, która nie chodziła na religię. To były czasy, kiedy wszyscy grzecznie szli na religię na plebanię. Dzieci były wobec niej okrutne.
Druga rzecz, która zupełnie mi się nie podoba to spowiedź. Może nie miałam szczęścia, a może po prostu dla mnie to było zbyt wielkie przeżycie w wieku ośmiu lat. Miałam powody by czuć się grzeszna, a kapłan tylko mnie w tym utwierdził. Poczułam się zupełnie opuszczona przez Boga. Ile razy się do niego zwracam pozostaje głuchy na moje prośby. I oczywiście najchętniej przestałbym być sobą. Wolałabym być wykształconą arystokratką, która nie musi się o nic martwić.Anna
Anno, wyobraź sobie że ja też nie chodziłam na religię i też większość dzieci była w podstawówce wobec mnie okrutna :).
Ja nie mówię Ci o religii czy Kościele. Ja mówię o Jezusie. Masz rację, każdy twierdzi, że jego religia jest prawdziwa, a o czym to świadczy? Że na pewno nie jest prawdziwa - w końcu nikt nie może mieć racji w tym względzie. Nie chodzi tu o stwierdzenia ale o fakty. Bo czym właściwie jest religia i na czym się opiera? Na obrzędach, tradycji i światopoglądzie, który do nich pasuje.
Straciłaś wiarę przez Kościół albo ludzi z Kościoła? Nie Ty pierwsza, nie Ty jedyna i ostatnia.
A żeby było jasne, tak dla porządku, żeby potem nie było nieporozumień - nie jestem katoliczką.
Pozdrawiam :)
PS: Arystokratki to dopiero miały zmartwienia ;)