Zdarzyło ci się kiedyś podjąć niepopularną decyzję? Coś co wprawiło twoje otoczenie, może rówieśników, w gniew? Albo dało temat do plotek i obmów na dłuższy czas? Jeśli podejmujesz taką decyzję w imię dobra, to pewnie wiesz trochę, jak mógł czuć się Jezus uzdrawiając w szabat.
Faryzeusze, którzy tylko czekali aż to zrobi. Tylko czekali, żeby rzucić oskarżenie. To było bezprawie w tamtym czasie - uzdrowić w szabat. A jednak Jezus to zrobił. Na oczach ich wszystkich. W imię czego?
Czy stać cię na podejmowanie niepopularnych decyzji? Potrafisz sprzeciwić się presji otoczenia, gdy wiesz, że tak trzeba? Czy raczej pozwalasz, by to oni decydowali za ciebie?
Kiedyś zadałam pytanie, co to znaczy wyróżniać się dla Boga.
Bo wyróżniać można się w końcu na różne sposoby i w różnych okolicznościach i różnie to może być odbierane. To co dla jednego jest wyróżnianiem się, dla kogoś innego jest zupełnie zwyczajne, a jeszcze dla kogoś to może być wyraz arogancji.
Usłyszałam odpowiedź, że tak naprawdę wszystko zależy od naszej intencji - dlaczego idziemy pod prąd.
Jeśli wyróżniamy się tylko po to, żeby pokazać siebie, żeby wyłącznie na siebie zwrócić uwagę i tylko dla samego wyróżnienia - no to wtedy rzeczywiście lepiej dać sobie spokój. Ale jeśli podejmujemy właśnie taką niepopularną decyzję (na przykład, o niepaleniu papierosów w środowisku tych, którzy palą - niby takie proste, ale nie dla każdego to jest oczywiste) ze względu na Boga - no to wtedy jest to wspaniała okazja, aby być świadectwem dla innych.
Pozdrawiam :)
dzisiaj rano poprosiłam, żeby Tato pomógł mi podjąć pewną decyzję.
i mam odpowiedź.
dzięki ;)
mam nadzieję, że wystarczy mi odwagi.
i też mam takie doświadczenie, że jeśli oddam Mu konkretną decyzję na Eucharystii, jeśli zapytam co mam zrobić, zawsze dostaję odpowiedź. i mogę spać spokojnie.
przeczytałam wczoraj świadectwo Michała Lorenca. mówił, że te dobre decyzje podjęły się same, a te złe to były jego decyzje.
ruszyło mnie to, bo u siebie widzę analogię.
+
Bardzo dobre pytanie... ja... nie wiem. Nigdy nie musiałam podejmować "niepopularnej" decyzji. Może, dlatego że obracam się w towarzystwie, gdzie te "niepopularne" decyzję są tymi dobrymi i właściwymi.
Zawsze byłam wierna sobie i swoim decyzjom. Ale nie wiem, czy były one aż takie... ważne. Były banalne.
Pewnie te najważniejsze wciąż przede mną.
Pozdrawiam,
Jakub, problem presji zniewala nas nas bardzo, dopóki sobie tego nie uświadomimy.
Znam to trochę z autopsji.
Jednym z rodzajów presji,
to presja religijna.
Nie rozpisując się zbytnio
podam "rzucę" przykład Dawida.
Skacze przed Arką z radości.
Zachowuje się w sposób, jaki nie przystoi królowi, patrząc po ludzku.
Człowiek, który przeżywa radość w Bogu,
jest dziwny dla ludzi patrzących z boku.
Dawid nie przejmuje się opinią ludzi.
Jest naturalny i autentyczny.
Nie związany swoją pozycją.
Chce nade wszystko dziękować Bogu.
Wybierając taką drogę, możemy być pewni,
że znajdą się ludzie, którzy nami wzgardzą.
Niestety, często będą to współbracia.
Postawa Dawida była świadoma.
Są ludzie, którzy chcą żyć z Bogiem
i jednocześnie patrzą,
by jak najlepiej wyglądać w oczach innych.
Taki człowiek nie uczyni wiele dla Boga.
Będzie co najwyżej człowiekiem denominacyjnym
głoszącym denominację,
ale nie odrodzonym w Bogu,
głoszącym Królestwo Boże.
Mikal, która osądziła Dawida jest symbolem takich ludzi,
patrzących bardziej na ludzi, aniżeli na Boga.
Jest symbolem martwej religii.
Pierwszorzędnym celem Dawida było
- podobać się Bogu,
nie pragnienie zrozumienia i akceptacji przez ludzi.Nasz cel winien być podobny.
Nieraz trzeba iść pod prąd.
Służyć wyższej sprawie.
Może utracimy uznanie u ludzi,
ale zyskamy przychylność u Boga.
Ap.Paweł pisał:
czy zabiegam o względy ludzi, czy raczej Boga?
Czy ludziom staram się przypodobać?
Gdybym jeszcze teraz ludziom chciał się przypodobać,
nie byłbym sługą Chrystusa (Gal. 1:10).
Komu służę? Bądź co bądź, odpowiedź
nie zawsze musi jednoznacznie
wskazywać na Boga,
bo drogi są podobne...
Moją niepopularną decyzją było... postawienie na Jezusa - oddając Mu swoje życie:)
Z tą presją ze strony otoczenia jest najgorzej, szczególnie wtedy, jak są to najbliżsi. Kiedy się im sprzeciwisz, podejmując decyzję, która ich nie zadowoli - jesteś zły, kiedy spróbujesz przedyskutować sprawę - jesteś zły..., co ja robię? Próbuję te "niepopularne decyzje" przemyśleć, a później wybieram mniejsze zło..., pozwalając, żeby to Oni decydowali za mnie.
W przypadku, kiedy otoczenie to znajomi, nie ulegam presjom, robię to, co uważam za słuszne, potrafię się sprzeciwić.
Pozdrawiam, i dziękuję za odwiedziny.
eh... znam to, doskonale. Czasem mam tyle siły, by z jej ostatków wycisnąć chęć zrobienia czegoś poprawnego i na przekór innym... Czasem boli jednak to, że człowieka ocenia się po pozorach, w skutek czego jest tyle wyimaginowanych romansów z duchownymi, tyle plotek... Ale pomimo tego warto! ;)
Żyjemy w społecznościach i siłą rzeczy ulegamy presjom. Inaczej się nie da.Wszak człowiek istota społeczna, że tak się Aronsonem posłużę.
Decyzje niepopularne i kontrowersyjne środowiskowo podejmowałam. I staram się ich nie żałować...
Oj tak, niepopularnych decyzji od jakiegoś czasu podejmuję strasznie dużo...
Żadnej z tych decyzji nigdy nie żałowałam bo wiem kto mnie w nich prowadził i wskazywał drogę tylko...
no właśnie bo to często tak jest że, najbliższe nam osoby kompletnie nic nie rozumieją i wypominają wszystkie potknięcia.
Jednak wsystko mogę w tym, który mnie umacnia:)
Pozdrawiam w Panu.
Oj, oj... trudne to. Czasami idę pod prąd i brne w swoim, a czasami spuszczam z tonu i.... decyduja inni, ale bardzo tego nie lubię.
Witaj, dziękuję za odwiedziny na moim blogu. Przed takimi decyzjami każdy z nas staje i pewnie często je podejmuje, bo przecież nie sposób na dłuższą metę wciąż zaprzeczać sobie w imię czegokolwiek. Pozdrawiam serdecznie i życzę wszystkiego najlepszego.
Rzadko podejmuję decyzję sama, ale głośno wypowiadam swoje zdanie.
Zim, myślę, że to o czym piszesz jest bardzo ważne. Generalnie chodzenie pod prąd to trudna sprawa i jak piszesz - wcale nie koniecznie dobra. Wszystko zależy w imię czego. Ale nieraz wiemy, że trzeba coś zrobić, a jednak strach przed otoczeniem może to mocno utrudniać.
Tea, cieszę się. I myślę, że rzeczywiście tak jest. Pan Bóg, generalnie słucha nas, zawsze gdy do Niego przychodzimy. Ale Eucharystia jest momentem wyjątkowym. Zwłaszcza moment Komunii Świętej. Trudno sobie wyobrazić, by być bliżej Boga, bo nawet fizycznie. Wtedy jest czas na najbardziej imtymne rozmowy z Panem Bogiem. :)
Ana, to piękny dar. Darem jest też, żeby umieć dobierać sobie takie towarzystwo. Czasem można bezmyślnie wpakować się w towarzystwo, które wydaje nam się super, a tymczasem, może nas ono pociągnąć do różnych decyzji, których byśmy nie chcieli. Wtedy warto się zastanowić się nad tym, czy jest to towarzystwo dla nas. Cieszę się, że Ty masz kontakt, z takim, które nie przynosi takich problemów :)
Oleńka, na takie małe decyzje składa się życie człowieka. Każda z nich jest ważna. Dobrze być wiernym swoim decyzjom. Dobrze gdy decyzje, które podejmujemy biorą się z wierności Bogu. :)
Radosław, rzeczywiście, też mi się tak wydaje, że często zupełne oddanie i wierność Bogu może doprowadzić do takiej sytuacji, że nawet najbliżsi mogą zacząć nieakceptować czy nierozumieć. Trudno powiedzieć czemu. Ale było tak w życiu wielu świętych, żyjących w zakonie i na pewno dzieje się tak też dzisiaj. Jedno kluczowe zdanie z Twojej wypowiedzi, które wydaje mi się esencją: to Panu Bogu mamy się podobać, o to potrzeba się starać. Dopiero stąd bierze się staranie o świętość itd. Ale nie odwrotnie.
Dorota, kiedy żyje się świadomie taką decyzją, to nie ma chyba nic piękniejszego :)
Salanee, witam serdecznie :) Jak piszesz - kiedy sprawa dotyczy najbliższych, podejmowanie decyzji może stać się dużo trudniejsze. Chyba sumienie jest wtedy takim najlepszym kompasem, który pomaga właściwie wybierać.
Monika M., racja, wiele osób, mam wrażenie, czasem nawet nie chce wiedzieć do końca jak jest, bo poszukuje afery, jakiegoś tematu do obmów, czy plotek. Łatwo kogoś zniszczyć oceniając tylko po pozorach i przyklejając etykietki. A tymczasem Pan Jezus mówi, żeby nie sądzić. :)
Nivejka, więc pewnie masz też trochę wyobrażenie jak to jest. Pewnie każdy w takim czy innym punkcie życia mierzy się z taką decyzją i jej konsekwencjami. Ważne jest, żeby - jak Zim pisała wcześniej - być świadomym swojej intencji. Dlaczego pod prąd. Jeśli czynię to ze względu na miłość Boga czy bliźniego i zachęca mnie do tego sumienie to powinien to być dobry wybór. :)
Dorcia, jest to trudne do przyjęcia, zwłaszcza, że od tych najbliższych osób oczekuje się wsparcia najbardziej. Z drugiej strony, Pan Jezus tuż przed śmiercią, gdy najbardziej potrzebował wsparcia najbliższych również został opuszczony przez swoich apostołów (tylko Jan odważył się pozostać pod krzyżem). Kiedy uczymy się przyjmować cierpienia i niezrozumienie od najbliższych, stajemy się podobni do naszego Pana :)
Ania, grunt żeby w tym wszystkim brać zawsze sumienie za kompas. Bo inaczej łatwo się pogubić, zwłaszcza gdy decyzje nie są proste.
Maddalena, no właśnie, jest to pułapka, w którą łatwo wpaść. Próbując zadowolić wszystkich dookoła, można w pewnym momencie się pogubić i zapomnieć o tym, co jest dla nas tak naprawdę ważne. Albo można tego nigdy nie odkryć. :)
Beata, to też jest ważne. I też nie chodzi o to, by każdą decyzję podejmować samemu. Chodzi raczej o takie sytuacje, kiedy jesteśmy przymuszani do zrobienia czegoś złego, albo nie zrobienia czegoś dobrego. Wtedy właśnie ważne jest by umieć pokazać własne zdanie. :)
Kochani, dzięki serdeczne za wszystkie komentarze. Witam serdecznie nowe osoby. :)
Wydaje mi się, że udało nam się poruszyć sporo ciekawych i ważnych rzeczy wokół tego tematu. Jedna rzecz, która się już parę razy powtórzyła, a która wydaje mi się bardzo ważna, aby podejmując taką czy inną decyzję, dać sobie chwilę i zastanowić się czy zgadza się to z moim sumieniem. To jest taki uniwersalny kompas, który pomaga nam właściwie wybierać.
Pozdrawiam serdecznie, z Panem Bogiem! :)