Czy przypominasz sobie taką sytuację, kiedy wszystko wymykało ci się z rąk? Plany się nie składają, dochodzą kolejne problemy, nie widzisz rozwiązania. I myślisz: o co chodzi, Panie Boże? Dlaczego tak?
Lubimy mieć wszystko pod kontrolą. Lubimy decydować o tym, co się dzieje, albo przynajmniej mieć na to wpływ. Wiedzieć co nas czeka za zakrętem, znać rozwiązanie.
Czasem przychodzą jednak sytuacje, na które nie mamy zupełnie wpływu. Problemy, których nie potrafimy rozwiązać. Jest to okazaja, aby zwrócić się z zaufaniem do Pana Boga.
Choć wyzwania nie znikną tak po prostu, jeśli powierzymy je Panu Bogu - możemy być pewni, że nas przeprowadzi. I nie tylko to - każda taka sytuacja, przeżyta z Panem Bogiem, sprawi że nasze zaufanie do Niego wzrośnie. Nawet jeśli nie wszystko ułoży się po naszej myśli. Czasem takie sytuacje sprawiają, że zaczynamy patrzeć na życie bardziej Bożymi oczami.
Które sytuacje w twoim życiu wymagają zdania się na zaufanie do Niego? Czy stać cię na to?
W moim życiu od lat jest jedna sytuacja, której nie rozumiem i nie potrafię zaakceptować. Nie mam pojęcia dlaczego jest tak, a nie inaczej i w dodatku mam zaufać, że to sytuacja najlepsza dla mnie? Że to z miłości Boga do mnie? Śmiać mi się chce... ale z bezsilności. Nie potrafię mu zaufać. Przez tyle lat nie zauważyłam, że nie mając tego na czym mi zależy, robię coś sensownego, dobrego, w zamian. To kojarzy mi się tylko z sytuacją "zależy Ci na czymś?", "a nie, nie będziesz tego mieć, bo taka jest moja wola. I masz się z nią pogodzić". Mogę z czegoś zrezygnować, naprawdę, ale kiedy widzę, że to czemuś służy, a tak... A może to właśnie jest zaufanie Mu???
Dlatego tak często nam tak nie po drodze z tym Bogiem. Niby to w Niego wierzymy, ufamy, modlimy się do Niego... A jednak. Nie pasuje w nasze, tak bardzo ludzkie, ułożone i zaplanowane ramy, karty kalendarzy i terminarzy. Bo nieprzewidywalny.
Trwam w takiej sytuacji o jakiej piszesz od dwóch lat. Wiele pytań do Pana Boga padło, wiele pozostało bez odpowiedzi, wiele razy obrażałam się na niego, bo dlaczego tak ze mną postępuje. Jednak zawsze po tym "fochu" wracałam do niego, rozmawiałam, bo wiedziałam, że chce dla mnie jak najlepiej, że te próby są po to, aby mnie umocnić... Zawsze kryzys nadchodził w momencie, kiedy było dobrze, kiedy pojawiało się światełko w tunelu. Tym razem stało się tak samo. Jestem człowiekiem, mam uczucia, obawy, martwię się, ale nie mam pretensji do Pana Boga, bo wiem, że pomoże mi obrać właściwą drogę, a ja Mu ufam. Zdaję się na niego, ale też nie spoczywam na laurach :)
Pozdrawiam Hehodosa :)
Całkowita racja Pan potrafi przeprowadzić przez ciężkie chwilę ...
Pozdrawiam serdecznie...
no wlasnie,wierzymy,ze bedzie dobrze,ze wszystko sie jakos ulozy,ufamy,czekamy i ....nic i wtedy rodzi sie zlosc? i wszystko placze sie jeszcze bardziej...a moze sama ufnosc to za malo? a cierpliwosc,pokora...?
Ostatnie dni pokazują mi naukę tego zaufania. W człowieku jest chyba takie coś, wpisane w naszą naturę, że chcemy być samodzielni, niezależni. Także od Boga. A On jest Ojcem i naszym Stwórcą. I wie lepiej. Kto się z Nim będzie kłócić? Pozdrawiam :)
Warto zaufać! Masz rację... nawet jak coś nie pójdzie po Twojej myśli, to spojrzysz na to inaczej.
Co Bóg chciał mi przez to powiedzieć, czego nauczyć?
wszystkie sytuacje ktore spotykaja mnie w zyciu wymagaja takiego zaufania.... no i lubie, niesamowicie, byc na zakret przygotowana...niestety z reguly jest sruuu...szybko i bolesnie. Nie lubie tej metody!
W praktyce to ciągła walka o ufność...
Detronizowanie własnego dąsania.
Ufność jako metoda życia może być
tak naprawdę dla nas niewygodna.
Pozdrawiam Cię Jakub!
Przyznam się, że przez długi czas zastanawiałam się nad tym czy starczy mi odwagi, aby podzielić się swoimi wątpliwościami dotyczącymi tego tematu...Skąd obawy nie wiem do końca, częściowo się domyślam. Powodów może być wiele-o tym jednak nie tutaj.
Problem z zaufaniem Bogu? Sytuacji takich jest, wolę nie liczyć ile-bo dużo na pewno. Zaufanie-trudna sztuka. Cały czas się jej uczę (wiem, wiem-nie tylko ja). Mam wrażenie, że zamiast robić w niej postępy to z przykrością stwierdzam, że się cofam.
Za dużo tych nieoczekiwanych sytuacji 'spadło' na głowę.
Brak rozwiązań męczy, nieraz prowadzi do jeszcze większej nieufności zamiast zaufania. Spotykam u siebie zjawisko takie również jakim jest przeniesienie braku zaufania ludziom (z różnych powodów) na Boga także niestety. Nie chcę tak... bo nie mam na to zwyczajnie aż tylu sił.
Długa jeszcze droga przede mną zanim zacznę przestać pytać: 'O co Tobie Panie Boże w tym wszystkim chodzi, bo ja nie mam niestety pojęcia. Nawet, jeśli Cię takim stanem rzeczy zbyt często rozczarowuję...'.
Ostatnio staram się znów pytać o Jego wolę w tym wszystkim, takim pogmatwanym i bez logiki... takim, jakie jest poprostu. Prosząc również, żeby tak było, jeśli On naprawdę tego chce, ale jednocześnie zaznaczając, że ludzkimi siłami tych wielu prób od Niego jako mali ludzie sami nie przejdziemy-więc nieśmiało podkreślając, iż potrzebne są od Niego siły na to wszystko.
Kolejny raz przyjdzie nad tym samym m.in. problemem zaufania do Boga pracować przez długi, pewnie bardzo, czas. Znów bolesny powrót do punktu wyjścia...
To właśnie dlatego konsumpcjonizm próbuje pozbyć się wszelkich czynników, określiłabym je najogólniej (bo nic lepszego teraz nie wymyślę) - irracjonalnych, magicznych, tajemniczych) - choć oczywiście wiara nie jest dla wierzących okraszana żadnym z tych przymiotników. Konsumpcjonizm wmawia człowiekowi nieustannie, że ma kontrolę nad wszystkim, a raczej: że może ją mieć, że dobra, które się mu oferuje, dadzą mu kontrolę i próbuje wszystko racjonalizować.
A życie nie podlaga całkowitej racjonalizacji. Nie wszystko zależy od nas. Przekonuję się o tym od kilku lat. Choćbym nie wiem, jak w siebie wierzyła, jakie miała zdolności - są rzeczy, które mnie przerastają. I kontrolę nad życiem się traci. I nie pomoże wtedy żadna galeria handlowa, nie pomogą psycholodzy.
I powiem jeszcze, choć to okrutnie zabrzmi, że właśnie takie chwile, kiedy nie kontrolujemy życia, zbliżają nas do Boga. W tym momencie zależy to już oczywiście od nas (ja sama mam problemy z szukaniem u niego pomocy, nie wiem, jakiś bunt) - ale takie chwile...są w jakiś sposób metafizyczne.
Powiedziałam ostatnio komuś, odnosząc się do moich problemów, "- To boli". A on, zamiast mnie pocieszyć, powiedział: "To dobrze, że boli". I powiedział to w jak najbardziej dobrej wierze. Do tego stopnia, że próbuję szukać sensu w swojej sytuacji.
Pozdrawiam!
Bardzo mądry i inspirujacy tekst. Często zapominamy o tej prawdzie w nawale spraw bieżacych. I to nasz błąd. Dzięki Twojemu blogowi spróbuję pamiętać o tej ciągłej Bożej obecności na dobre i na złe. Doświadczam tej opieki niemal każdego dnia. Chociaż zdarza mi się niestety cześciej o niej zapominać, lub co gorsza nie wykorzystywać natychmiast dawanych mi szans.I nie podtrzymywać niestety kontaktu z Bogiem. Bóg zapłać za dobre słowo i wizytę i komć u mnie!Pozdrawiam serdecznie:)
Zaufanie to także świadomość, że sami z siebie nic nie możemy uczynić - że całe nasze życie jest darem od Pana Boga, że On jest także Panem naszego życia i ofiarowuje nam prawdziwie Siebie Samego,daje obietnicę zbawienia i zmartwychwstania naszych ciał. Za zaufaniem idzie w parze posłuszeństwo, dlatego tak często Pana Boga marginalizujemy w swoich codziennych wyborach.
Myślę, że właśnie to sprawia największą trudność w wierze w Boga... Zaufanie... Bardzo chcę móc zaufać, tak stuprocentowo i permanentnie.
zaufanie ????? hmmm nie wiem ale czasami wydaje mi sie ze jednak czuwa nade mna :)a moze wlasnie jest to zaufanie :) :)
Canada, domyślam się, że musi być to dla Ciebie bardzo trudne doświadczenie, bo trwa długo. Ale zobacz, że nie wszystko co się dzieje dookoła nas jest Jego Wolą. Na świecie są wojny, ludzie robią wiele złych rzeczy - to wszystko tak samo nie jest Jego Wolą. Ale dzieje się, bo dostaliśmy wolną wolę od Pana Boga. Możemy wybierać dobro lub zło. Jeśli zwrócisz się do Pana Boga, problem nie koniecznie zniknie (choć często tak jest), ale możesz być pewna, że On Ci pomoże i przeprowadzi Cię przez to trudne doświadczenie. Bo nikomu nie zależy bardziej na Tobie, niż Jemu.
Palabra, faktycznie postawa zaufania może sprawić, że czasem Pan Bóg pokieruje nas gdzieś, gdzie nigdy byśmy się nie spodziewali. Ale naprawdę warto. Jeśli pozwolimy Mu się kształtować, nasze życie może nabrać zupełnie innego wyglądu. Dużo wspanialszego niż moglibyśmy sobie kiedykolwiek wyobrażać.
Salanee, dzięki za to piękne świadectwo. Takie doświadczenia życiowe, jeśli nauczymy się je przeżywać z Panem Bogiem, mogą sprawić, że wiele się w nas zmieni. Pan Bóg nas przez nie kształtuje (co nie znaczy, że On nam je zsyła; ale jeśli przeżywamy je z Nim, pozwalamy mu się kształtować). Cieszę się, że masz taką piękną postawę zaufania do Niego. :)
Maciej Ż, potrafi i tylko od nas zależy, czy damy Mu się przeprowadzić.
Emocja, to prawda, potrzebujemy także tego. Ważne, żebyśmy nie dali się przy takich sytuacjach wciągnąć w myślenie, że 'Pan Bóg robi mi na złość', bo tak nigdy nie jest.
Zim, tak, to jest trochę jak z Rodzicem i dzieckiem. Dziecko wielu rzeczy nie rozumie i nieraz nawet nie jest w stanie jeszcze zrozumieć. Ale wiedzą, że Rodzic je kocha, pozwala się Mu prowadzić.
scout, tak jest. Warto się czasem zatrzymać w takich sytuacjach i pomyśleć, co Pan Bóg do mnie przez nie mówi.
Ania, rzeczywiście, nie jesteśmy w stanie przygotować się na każdy zakręt. Czasem może nawet lepiej niektórych zakrętów za wczasu nie znać. Ale ważne, aby uczyć się przeżywać każdy z nich z Panem Bogiem.
Radosław Siewniak, masz rację, może być niewygodna, bo każe naszemu ego zejść z górnej półki. A to często przychodzi trudno. Ale warto.
Dorota Szczęsna, czasem jest też tak, że w rutynie dnia zaczynamy trochę oddalać się od Pana Boga. Zaczyna On coraz bardziej schodzić na drugi plan. I nieraz taki nawał problemów, który się pojawia, i który nas może przerastać, sprawia, że odżywamy duchowo. Ba zaczynamy szczerze się do Niego zwracać, prosić o pomoc. Ale jest to okazja, która może być wykorzystana w różny sposób. Zły duch będzie zawsze starał się nam przedstawić to jako kolejny dowód na to, że Pan Bóg źle nam życzy. Dlatego warto naprawdę mocno trzymać się Pana Boga, zwłaszcza w takich kluczowych sytuacjach. Prosić o pomoc, pytać.
Oleńka, to prawda, świat próbuje dziś stworzyć iluzje, w której wystarczamy sami sobie. Ale tak nie jest. Bo potrzebujemy siebie nawzajem i potrzebujemy Boga, który nas stworzył. To jest wpisane w naszą naturę, jest częścią nas. Możemy próbować oszukać to w różny sposób, ale ta potrzeba nigdy nie zniknie.
Zgadzam się, z Tobą - takie trudne doświadczenia, bardzo często nas zbliżają do Pana Boga.
slavkosnip, myślę, że to wspaniale, że jesteś wrażliwy na Jego ciągłą obecność. Tak jak piszesz - On nas często może w różny sposób inspirować i jeśli jesteśmy wrażliwi na Jego natchnienia, możemy pozolić Mu w nas działać.
Felicita, masz rację, bardzo ważna w tym wszystkim jest także pokora, o czym pisze też Emocja. Bo postawa zaufania wiąże się często z tym, że wybieramy nie koniecznie to, co danym momencie byśmy chcieli. Ale to dlatego, że wiemy, że do tego wyboru skłania nas ktoś, komu naprawdę zależy na naszym szczęściu.
Monika M., myślę, że jest to coś czego uczymy się przez całe życie. I stopniowo oddajemy mu różne obszary naszego życia i pozwalamy Mu w nie wchodzić, przemieniać. Jeśli mamy postawę otwartości, On po mału będzie nas przemieniał.
blogniedzielny, myślę, że i jedno i drugie :)
Kochani, dzięki serdeczne za wszystkie komentarze! Witam serdecznie nowe osoby, cieszę się z Waszej obcecności. Pozdrawiam serdecznie, z Panem Bogiem! :)