Czy dzielisz się swoją wiarą? Może myślisz, że to zadanie dla księdza w kościele, albo sióstr zakonnych? Ale to zadanie powierzył Pan Bóg także tobie. Szczególnie tobie. Bo nikt oprócz ciebie nie zna tak dobrze tych najbliższych ci osób, dla których ważne jest to co myślisz, co mówisz.
Czasem próbujemy się dzielić wiarą z innymi, ale nie wiemy do końca jak. Nie chcemy stać się tą pouczającą osobą, która myśli, że wie wszystko najlepiej. Więc zupełnie z tego rezygnujemy.
A tymczasem wiarą można dzielić się na wiele różnych sposobów. Czasem nie musisz nic mówić - to co robisz będzie przemawiać. A czasem możesz chcieć wejść w dialog, albo może ktoś będzie szukał u ciebie pomocy. Pomyśl o tej osobie jak o ogrodzie. Może zobaczysz tam kwiaty, które potrzebują, abyś je podlał? Może chwasty, które zajmują cenną przestrzeń? Pamiętaj też, że to nie jest twój ogród. Godpodarzem jest ktoś inny. Nie zabieraj się bez pytania za wyrywanie chwastów albo przekopywanie grzątki. To gospodarz powinien być dla ciebie ważny. Jeśli dasz mu to poznać, na pewno uda wam się znaleźć razem rozwiązanie.
Jesteś apostołem Pana Boga. Czy widzisz ludzi, których stawia przed tobą Pan Bóg? Czasem nie mamy nawet pojęcia, ile osób kształtujemy przez naszą zwyczajną obecność, bycie z nimi.
W ostatnich dniach modlitwa Świętego Franciszka jest mi pomocna.....
Staram się być apostołem, a inspiruje mnie szczególnie św. Piotr, który nie był ideałem, a został Skałą, na której Jezus zbudował Kościół.
Zawsze pojawia się myśl, czy faktycznie podejmuje wszystkie możliwe i słuszne możliwości głoszenia Ewangelii - słowem i czynem. Pytam siebie, kiedy jest dobra okazja założyć koszulkę ewangelizacyjną, o czym napisać na blogu, jak rozmawiać z ludźmi o wierze gdy jest i nie ma okazji - w Internecie i w realu. Pytam się też kiedy to odłożyć na trochę i spotykać się z Bogiem w modlitwie, jak właściwie rozkładać akcenty między różnymi sprawami.
Ostatnio dał mi do myślenia mój spowiednik - przypomniał mi, że nawet pisząc na blogu jest tam pewien obraz mnie niezgodny z rzeczywistością, pewnie lepszy niż poza wirtualem. Trzeba się starać by być autentycznym apostołem, a nie grobem pobielanym. O to staram się walczyć.
Dzielić się wiarą możemy wszędzie, właściwie wszystkim, co, kiedy i jak byśmy nie robili.
Może to być jednak dobre świadectwo, albo antyświadectwo.
Wzorem czy przykladem. Bez nalegania i zbednego udawadniania, ze to my mamy racje. Nie latwe zadanie ale my staramy sie, tymbardziej, ze wiele otaczajacych nas ludzi jest daleko od Boga.... Pozdrawiam.
Niedawno zauważyłam, że najtrudniej jest być apostołem we własnej rodzinie.Jednak staram się nie poddawać.
Pan stawia na mojej drodze ludzi z którymi mogę rozmawiać i dzielić się własnym doświadczeniem, ale nie tylko, bo właśnie takie spotkania i to co robię sprawia, że inni swoim świadectwem mnie umacniają. Dziękuję Najwyższemu za ten czas, który właśnie teraz jest mi dany :).
Pozdrawiam :).
Staram się być apostołem ;) . Czasem wychodzi lepiej czasem gorzej. Brakuje czasami tej wiary i odwagi jaką mieli pierwsi apostołowie. Samo bycie chrześcijaninem już zobowiązuje. To odpowiedzialność, za ludzi, którzy są blisko nas. Odpowiedzialność za ich zbawienie, szczególnie, jeśli żyją bez Boga. Obowiązkiem chrześcijanina jest dawać świadectwo życiem, lub jeśli to jest możliwe słowem. To co mówimy, jak się zachowujemy nie świadczy już tylko o nas samych. Nie wielu ludzi o tym pamięta.
Ale chciałam zaznaczyć coś szczególnego - najtrudniej jest być apostołem we własnych domu. Moja mama nie chodzi do kościoła. Świadomie... . Sprawia mi to przykrość. Kiedyś nieświadomie dałam świadectwo mojemu tacie, i zbliżył się przez to do Pana i za to Jemu chwała! Ale brat i mama wciąż są daleko... . Ktoś mi powiedział kiedyś, że jeśli nie zechcą się nawrócić, modlitwa nic nie pomoże. Nie mogę tego zrozumieć... . Tak samo jak słów z listu św Jana, że nie poleca się modlić za tych którzy popełniają grzechy ciężkie. Nie rozumiem tego... . Przecież Bóg może wszystko... może tych ludzi wzywać i wołać, choć do niczego ich nie zmusi.. . Może postawić na ich drodze dobrych odpowiednich ludzi.
Niemniej. Ważne jest by świadczyć o Chrystusie tam gdzie jesteśmy. I to zazwyczaj, ku powszechnemu zaskoczeniu "świeżych" apostołów, okazuje się najtrudniejsze.
Pozdrawiam i przesyłam uśmiechy!
K.
Czasem pokutuje u niektórych osób myślenie, że dzielenie się Ewangelią to zadanie dla "wybranych" - na przykład misjonarzy albo nauczycieli. Ale w takim razie nakaz misyjny Jezusa Chrystusa brzmiałby: "Niech ci wybrani idą i głoszą dobrą nowinę..." a nie: "Idźcie i głoście". A tymczasem my możemy też, jako "szarzy ludzie". Jest tak wielu ludzi, którzy w tych czasach potrzebują pociechy, jakiejś stałości, gdy dookoła świat głosi, że wszystko jest względne. Tylko nie każdy ma odwagę przyznać się do tego głośno. Pozdrawiam :)
Zginął salezjanin w Tunezji. Wieczny odpoczynek racz mu dać Panie.
Zmodyfikowałem lekko modlitwę przed posiłkami, którą mówimy w domu i na koloniach - "pobłogosław Panie Boże nas, pobłogosław ten posiłek, tych,którzy go przygotowali i naucz nas dzielić się chlebem, radością i wiarą ze wszystkimi. Amen"
A kiedy nasze dzieci były małe, mówiliśmy "Aniele Boży.... i zaprowadź nas do Pana Jezusa. Amen".
Każdy musi chyba robić swoje małe modyfikacje, indywidualizacje - bo jest niepowtarzalną osobą :-)
kiedy żyłam z Panem Bogiem i mówienie o Nim było naturalne.
teraz potrzebuję do Niego wrócić. trochę bardziej chcieć. powroty są zdecydowanie trudniejsze niż odejścia...
Najlepiej dzielić się Bogiem poprzez siebie zachowanie zgodne z Jego nauką .
Pozdrawiam serdecznie.
Rybiooka, wspaniale że masz taką modlitwę. Czasem możemy mieć też takich swoich ulubionych świętych, do których często się zwracamy, prosząc by się za nami wstawiali do Pana Boga. To też jest bardzo cenne.
Baruch, bardzo ważne, o czym piszesz. Myślę, że szczególnie potrzeba nam się starać o to, żeby za naszymi słowami szły czyny. Tacy ludzie wnoszą zawsze wiele w swoje otoczenie. Te same słowa mają zupełnie inną moc jeśli pochodzą z ust osoby, która daje tego przykład własnym życiem. Dlatego taki ważny jest bliski kontakt z Jezusem. Tak, żeby nie tylko był na naszych ustach, ale przede wszystkim w naszym sercu. I myślę, że to wspaniale, że znajdujesz czas na to, żeby zatrzymać się czasem i po prostu spędzić czas na modlitwę i odpowiadanie sobie na takie pytania.
Palabra, prawda i warto być tego świadomym. Tak jak piszesz - gdziekolwiek jesteśmy.
Katarzyna / Kathryn, i czasem właśnie w ten sposób jesteś jedynym apostołem dla tych otaczających Cię osób. I Pan Bóg w tym na Ciebie liczy.
Dorcia bycie apostołem we własnej rodzinie/wspólnocie może być zadaniem dużo trudniejszym niż w każdym innym przypadku. Myślę, że szczególnie warto się starać o przykład własnego życia. A czasem nadarzą się okazje, że ktoś będzie pytał czy szukał rady, wtedy, możemy się starać, by robić co w naszej mocy, aby podprowadzać takie osoby do Pana Boga.
Ave, bardzo ważne to o czym piszesz - faktycznie, ludzie patrząc na nas, nie tylko wyrabiają sobie opinię o nas. Wiedząc, że jesteśmy ochrzczeni, będą w nas często widzieć pewien stereotyp. Niestety zwłaszcza, gdy robimy coś złego, często pojawia się krytyka 'chrześcijanie są tacy a tacy...'. Myślę, że nie trzeba się tym mocno przejmować, ale robić co w naszej mocy, żeby swoim życiem uwielbiać i służyć Panu Bogu. I pamiętać też o tym, że często, nawet nieświadomie, jesteśmy dla innych przykładem.
Piszesz także o byciu apostołem we własnym domu, o czym wspomina też Dorcia. Rzeczywiście potrafi być to bardzo trudne.
Modlitwa ma zawsze ogromne znaczenie i o ile tylko nas na to stać, warto trwać w modlitwie, zwłaszcza jeśli widzimy, że ktoś trwa w grzechu ciężkim. Nawrócenie jest oczywiście wolnym aktem woli tej osoby, ale możemy prosić Pana Boga, aby stwarzał sytuacje, które pomogą tej osobie w nawróceniu. Pewnie wiele na ten temat mogłyby powiedzieć św. Faustyna albo mama św. Augustyna, które wiele czasu spędziły modląc się o nawrócenie osób w grzechach ciężkich (warto poczytać w wolnej chwili). Słów Pisma Świętego nie można zawsze odczytywać dosłownie. Wiele rzeczy jest dla nas nieraz niejasnych, bo do pełnego zrozumienia jest czasem potrzebna znajomość kontekstu, tamtej dawnej kultury, pewna znajomość teologii. Ale nie powinno to nas powstrzymywać przed modlitwą na Namiocie Spotkania. Po prostu prosić szczególnie Ducha Świętego w takich trudniejszych fragmentach, o światło, żebyśmy mogli zobaczyć co Pan Bóg w swojej ogromnej miłości może chcieć mi przez to powiedzieć.
Zim, tak jest - Pan Jezus zwrócił się do każdego z nas, mówiąc 'idźcie i głoście'. Chyba zbyt łatwo o tym zapominamy, albo traktujemy to wezwanie jakby nie było skierowane do nas konkretnie. A Pan Bóg mówiąc, zwraca się do nas zawsze osobiście.
Józef z Rzeczpospolitej Norwidowskiej ten przypadek morderstwa jest bardzo straszny. Ale to też przykład bycia apostołem. Pierwsi apostołowie oddawali życie za Jezusa, i dzisiaj tak się dzieje.
Myślę, że takie modyfikacje w naszej osobistej modlitwie to dobra rzecz, zwłaszcza jeśli pomagają nam się jeszcze lepiej i bliżej odnosić do Pana Boga.
Tea, to prawda. Z docieraniem do Pana Boga jest trochę jak z wchodzeniem na górę. Pod górę idzie się bardzo ciężko, ale bardzo łatwo spaść, albo osunąć się w dół. Potem powrót na nowo jest trudny. Ale nie ma co się przejmować, każdy z nas przez to przechodzi, a dla Pana Boga ważna jest nasza wola, to że chcemy się do Niego zbliżać, że On jest dla nas ważny.
Maciej Ż, zgadzam się - przykład własnego życia mówi bardzo często dużo głośniej niż słowa.
Kochani, dzięki serdeczne za wszystkie komentarze! Pozrawiam serdecznie,
z Panem Bogiem! :)