Każdy z nas żyje z wizją szczęścia wpisaną w sercu. To jest coś, do czego dążymy. Nikt nie musi nas tego nauczyć, bo jest to w nas zapisane. Od początku świata. Każdy chce być szczęśliwy.
Jest jednak ktoś, kto nie cierpi zarówno Boga, jak i wszystkich ludzi. I robi wszystko, co w jego mocy, aby to szczęście nam odebrać. Jest to zły duch.
Chyba zbyt łatwo dzisiaj zapominamy o jego obecności. Szatan, odkąd odmówił posłuszeństwa Bogu, robi wszystko, aby wyrazić swoją nienawiść ku Niemu i ku nam. Jest dużo bardziej inteligentny niż sobie wyobrażasz. Będzie próbował wykorzystać każdą twoją słabość.
Ale możesz zupełnie odciąć mu do siebie dostęp! Robisz tak za każdym razem, jednocząc się z Bogiem w Komunii Świętej, wracając do Niego w Sakramencie Pojednania, poprzez twoją modlitwę i pragnienie oddania się Mu. Czasem twoje pozytywne nastawienie i optymizm mogą zupełnie pokrzyżować plany złego ducha. Św. Jan Bosko powtarzał, że diabeł boi się ludzi radosnych.
Czy widzisz w swoim życiu, gdzie zły duch może szczególnie próbować niszczyć ciebie, albo twoją rodzinę, twoich najbliższych? Pamiętaj, możesz odciąć się całkowicie od niego poprzez zjednoczenie z Bogiem w Sakramentach.
No wlasnie....a u mnie ostatnio tej radosci jakos tak malo. Rzeczywiscie, widze zle duchy w kazdej mojej pesymistycznej mysli, w moim podlamywaniu sie porazkami i w tym ostatnio dokuczajacym mi uczuciu beznadziejnosci. Tylko, czy mam sile walczyc????
Wiem czym jest szczęście i też wiem co mi je zaburza, zabiera, kradnie...
Uczę się...
Pozdrawiam
Pozdrawiam. Wczoraj, w dniu św. Jana Bosko, pamiętałam szczególnie!
Diabeł łatwo nas zwodzi, zbyt łatwo. W prostej decyzji na Jezusa i w korzystaniu z wiarą z sakramentów jest MOC zwycięska.
szczęścia to jest we mnie ostatnio strasznie durzo :).
Ale widzę niestety jak zły szaleje w koło prubując w różny sposób zburzyć tą radość. W walce pomagają mi częste adoracje i Eucharystie, ale też ciekawe sympozja organizowane w naszej kurii.
A co do Karmelu to zamierzam tam wrucić w tym miesiącu :)
Pozdrawiam :).
Każdy, kto mnie zna lub nawet ten, kto mnie nie zna a widzi tylko na zdjęciach mówi , że wyglądam na bardzo radosną osobę, a mój uśmiech jest szczery, prawdziwy. Można powiedzieć, że pomimo wielu zmartwień jestem radosną osobą. Diabeł więc nie ma u mnie czego szukać, boi się mnie :) Nie obawiam się, że będzie próbował nie wpędzić w coś złego już nie... Kiedyś mogłoby być inaczej, ale dużo rzeczy się zmieniło i wiem, że mam swojego anioła stróża, który kiedy tylko coś złego próbuje się stać interweniuje i nie pozwala sprawom się rozwinąć :)
Masz rację, chyba nie ma człowieka, który nie chciałby być szczęśliwy, czasami mam wrażenie tylko, że niektórzy ludzie tego szczęścia nie szukają, jakby zdali się na to, co życie im zaofiarowało. Są dwulicowi, mili na pokaz. Najgorsze, że są to członkowie mojej rodziny, kiedy próbuję tłumaczyć, obraca się to przeciwko mnie, dlatego przestałam próbować. I wiesz, co? To nie mnie ranią najbardziej, tylko Boga, którego odwiedzają w kościele, przyjmują Sakramenty, a po powrocie do domu wychodzi z nich prawdziwe oblicze i ukazuje się szatan..., łamią przykazania i mają to w nosie..., a ja nie mogę pojąć dlaczego tak się zachowują, dlaczego widzą czubek tylko własnego nosa, i wiele mam pytań dlaczego, jednak nie mogę znaleźć na nie odpowiedzi.
P.s.
Bo myślałam, że się już wpisu nie doczekam :) Pozdrawiam serdecznie :)
Nie mogę, nie ma takiej opcji. Nie dociera to do mnie!
Są ludzie nieszczęśliwi, którzy - skrzywdzeni przez ludzi - sami chcą i wydaje im się, że potrafią odtąd tylko krzywdzić i niszczyć. Bezwiedne narzędzia w rękach Złego. Który i tak przegra.
Co było winą Złego? Miał wszystko, był pierwszym z aniołów, najlepszym, najpotężniejszym, ulubionym. Czego zabrakło? Nie wiem. Chciał więcej i wyciągnął po to rękę. To dobry przykład - nie warto, tylko trzeba umieć ciszyć się i dobrze wykorzystać to, co mam, zamiast marnować życie na zazdroszczenie tym, co mają więcej.
Wszystkiego dobrego w Dniu Życia Konsekrowanego! Niech Pan Jezus błogosławi w realizowaniu powołania! Pozdrawiam serdecznie!
Moja wizja szczęśćia)... Ostatnio bardzo różniła się od tego co przynosiło mi życie. Nawet wczoraj w rozmowie z jedną znajomą powiedziałam, że Bóg dawno przestał mi dawać cukierki. Koleżanka zapytała, "a zostawiłaś sobie jakiś papierek?" No niestety nie zostawiłam, bo po co?
Analizując moją wizję,stwierdzam że nie była ona moja. Ale nie była też wizją Boga... niestety.
Na szczęście, są ludzie którzy trzymają te papierki. Można taki obejrzeć, powąchać, poczuć... i sobie przypomnieć smak cukierka.
Przeto poddajcie się Bogu, przeciwstawcie się diabłu, a ucieknie od was (List Jakuba 4, 7). I to jest chyba najlepszy komentarz :) Pozdrawiam :)
Jak można nie cierpieć Boga, Jakubie? Nie pojmuję tego, choć wiem, że w przypadku Złego tak jest. Nie jestem idealną Bożą córką, mam na sumieniu sporo grzechów, ale nie umiałabym nakazać sercu, by odwróciło się od Boga.
Swoją wizje szczęścia mam, jak większość, i jest ona taka czysto ludzka, ale nie osiągnę celu bez Jego pomocy, obecności... nawet, gdyby miał zajrzeć do mnie tylko na chwilę, to w zupełności wystarczy, by dać mi siłę. A przecież Jezus jest ze mną zawsze...
Moja własna wizja szczęścia zdecydowanie różni się od Jego...
Odcięłam się to prawda, ale nie od Złego a od Boga. I tu mój błąd, największy, najgorszy... Chcę wrócić, ale z wygodnictwa nie mam na to sił ani ochoty... ;] Paradoks niewytłumaczalny. I bolesny co najmniej. Może w końcu dojdę do porozumienia z Nim i własną osobą...
Pozdrawiam! ;)
Szczęście to takie małe chwile. Tylko trezba je umieć dostrzec:)
Ostatnio wiele osób pisze o radości, szczęściu... Myślę, że najważniejsze, co możemy zrobić, to próbować zarazić innych swoim szczęściem wtedy, kiedy je posiadamy, ale też próbować w sobie rozbudzać to szczęście, kiedy nam go brakuje. I się nie poddawać. Pozdrawiam!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Kilka dni, męczących dni-wybór drogi na manowce... czyli do nikąd. Zmiany trzeba, ale... brak odwagi, sił, nadziei na to. Mam wrażenie jakby one trwały dłużej-tak szybko mnie niszczą. Minął czas, kiedy pomimo wątpliwości znajdowałam siłę, by walczyć. Pewnie, dlatego, że to już zaszło trochę dalej w niedobrą stronę niż jeszcze tydzień temu. Wtedy jeszcze z Jezusem w sercu. Dziś już nie-bo oszukałabym Jego i siebie. Chociaż pewnie i tak niestety w jakimś stopniu oszukuję-np. nie prosząc Go o pomoc. Na to też nie mam sił.
Jakoś do mnie nie przemawia, że bez Jezusa i modlitwy (lub z bardzo śladowymi jej ilościami totalnie na siłę) jak bez tlenu. Wątpliwości, wygrywają razem ze strachem.
Spróbuję coś podziałać w tym kierunku w najbliższym czasie, ale bardzo możliwe, że znów Zły będzie miał nade mną przewagę i nic z tego nie wyjdzie. Diabeł tylko zaciera ręce z powodu mojego leżenia z "nosem przy ziemi" i totalnego (za)gubienia może już nawet we wszystkim z każdą chwilą coraz bardziej.
Hm... zapomniałam co to jest szczęście, bo gdybym mogła podjąć pewne wybory (życiowe i ważne) to wiem już (szkoda, że tak późno), że byłyby inne albo nie byłoby ich wcale. No cóż, zawsze mogę jeszcze to rzucić-tylko niekoniecznie to dobry pomysł (III rok-czyli licencjat). Może jakoś przetrwam te kilka miesięcy-czy się obronię, nie wiem. Powinnam się skupić na paru z wielu ważnych spraw związanych głównie ze studiami czyli np. pisanie teorii licencjatu, pomysłów szukanie i realizacja na jego część praktyczną. Jednak nie umiem. Nawet na innych życiowych też.
Smutno wyszło, nawet bardzo jakoś. Zastanawiam się czy dobrze, że napisałam swoje takie szarawe zdania komentarza ?
Ja nie zapominam o obecności złego ducha. Niestety ostatnio to właśnie on bardziej działa w moim życiu niż Bóg. Oczywiście jest to tylko i wyłącznie moja wina, bo daję mu do siebie dostęp. Wiem, że mogę mu się przeciwstawić, korzystając z sakramentów, ale właśnie sama zrezygnowałam choćby z pierwszopiątkowej spowiedzi - za dużo złych w mojej głowie siedzi i jeszcze się z tym nie uporałam, nie wyrzuciłam tego wszystkiego z siebie... Szatan ma więc ułatwione zadanie, a ja - jeśli się nie zmobilizuję - mogę trwać w takim beznadziejnym stanie długi, długi czas, niestety... On bardzo dobrze wykorzystuje moją samotność, która choć jest przeze mnie akceptowana i traktowana jako coś zupełnie naturalnego, czasem mocno daje się we znaki. I wtedy pojawiają się czarne myśli, złość, bezradność, bezsens mojego istnienia na tym świecie...
Pozdrawiam ciepło! :)
Katarzyna / Kathryn, warto walczyć i też prosić Pana Boga, by dawał siłę, radość i optymizm. Jesteśmy tylko ludźmi i nieraz różne rzeczy mogą sprawić, że będziemy czuć taką pustę, czy podłamanie. Strategią złego ducha jest żeby nas do takiego stanu doprowadzić. Dlatego warto zawsze prosić Pana Boga, by dawał nam to przezwyciężać.
Rybiooka, cieszę się, bo to ważne, żeby mieć świadomość, gdzie są te przeszkody zaburzające nam szczęście. I potem prosić Pana Boga, żeby je usuwał.
Baranka, dziękuję za pamięć. Tak jak piszesz - to powierzenie się Jezusowi i kontakt z Nim w Sakramentach, mają ogromną moc.
Dorcia, cieszę się, że jest to teraz taki szczególnie szczęśliwy dla Ciebie okres. Eucharystia i adoracje, o których piszesz są dla nas zawsze szczególną ochroną, ale przede wszystkim momentem na szczególne spotkanie z Panem Bogiem. W żaden inny sposób nie możemy być tak blisko Niego jak w Eucharystii.
Salanee, ta radość jest bardzo ważna. Często ludzie blisko nas przeżywają różnego rodzaju zmartwienia, a nasza radość i optymizm może zupełnie poprawić im nastrój i dodać nadziei.
Domyślam się, zło uczynione przez najbliższych boli jeszcze bardziej. Ale właśnie dlatego, że są oni najbliżsi, warto szczególnie przedstawiać ich panu Bogu, wraz z problemami, które znamy. I prosić o przemianę. Czasem, gdy dialog jest niemożliwy, wszystko czego z naszej strony potrzeba to modlitwa.
Dusiak, jeśli Mu na to pozwolisz, to jest pewien że dotrze.
Palabra, pięknie napisane. I to było też winą złego, chciał więcej niż miał. Dostał bardzo wiele. Często mówi się, że pycha jest pierwszym grzechem. Warto się zastanowić, gdzie diabeł próbuje nas skłonić ku pysze.
Baruch, dzięki serdeczne!
Caroll, w pewien sposób te papierki mamy ze sobą przez cały czas. Są w naszej pamięci, wiem czego doświadczyliśmy, jak Pan Bóg do nas docierał i dawał nam się poznać. Na pewnym etapie, Pan Bóg może chcieć, abyśmy zaczęli dojrzewać i uczy nas chodzenia za Nim nawet 'bez cukierków'. Odwagi na tej drodze! :)
Zim, bardzo trafny komentarz. To całkowite oddanie się Bogu, codzienni od nowa, sprawia, że zły duch ma bardzo utrudniony do nas dostęp.
Kama, ja też tego nie rozumiem. Ale Lucyfer miał wybór, albo całkowicie za Bogiem, albo przeciw Niemu. Niestety wybrał to co wybrał, przez swoją pychę. Szczęście możemy osiągnąć tylko w Panu Bogu. Czasem nasze wizje szczęścia się różnią, i Pan Bóg będzie próbował pokazać nam, co dla nas przygotował przez to, że nasze plany się czasem pokrzyżują. Ale jeśli będziemy z zaufaniem szukali, czego Pan Bóg oczekuje, możemy być pewni, że nas nie zawiedzie.
Agata ;), czasem tak jest, że z jakiegoś powodu ciężko nam zawrócić w stronę Boga. Można wtedy pomyśleć o czymś, co pomoże nam się szczególnie zmobilizować, 'wystartować'. Np. kilka dni postu w czyjejś intencji, albo Sakrament Pojednania.
Nivejka, to prawda, jest tyle drobnych pięknych chwil w ciągu dnia, które nieraz łatwo potrafimy przeoczyć. Warto czasem zatrzymać się pod koniec dnia i zastanowić się, co dobrego się dzisiaj wydarzyło. Możemy być zaskoczeni, ile takich pogodnych momentów w ciągu dnia rzeczywiście jest.
Monika M., zarażać szczęściem gdzie tylko to możliwe, a jeśli czujemy, że go nam brakuje, prosić Pana Boga. Żeby pokazał nam, co sprawia, że nie jesteśmy szczęśliwi.
Dorota, zły duch próbuje się do nas zawsze dostać właśnie przez strach i wzbudzanie wątpliwości. I będzie próbował przedstawić ci Twoją pracę i poświęcenie jako niepotrzebne, albo nie warte Twojej uwagi. Nie daj się zwieść. Gdy przychodzi okres strapienia duchowego, zawsze warto trzymać się decyzji, które pojęliśmy wcześniej, gdy strapienia nie było. Po prostu to przeczekać i robić co możliwe, aby wypełniać podjęte zobowiązania jak najlepiej.
Możesz zacząć zupełnie inaczej patrzyć na te same sprawy, po owocnym przeżyciu Sakramentu Pojenania, do którego Cię serdecznie zachęcam. Pamiętam w modlitwie.
Nobody, warto naprawdę postarać się zmobilizować i przyjść do Pana Boga, pojednać się. On już teraz na Ciebie czeka. Pozatym, tak jak piszesz - samotność może bardzo obciążać nasze życie. Bo nie jesteśmy stworzeni do samotności. Bóg dał nam siebie nawzajem abyśmy razem do Niego szli. Może warto pomyśleć o zaangażowaniu się w jakąś grupkę parafialną, np. oaza, schola?
Kochani, dzięki serdeczne za wszystkie komentarze! Powierzam Was serdecznie Panu Bogu, każde wasze spotkanie z Nim jest bardzo ważne, zwłaszcza wtedy gdy odbywa się w Sakramentach.
Pozdrawiam serdecznie, z Panem Bogiem!