Każde spotkanie, jest zupełnie inne. W zależności od tego, z kim się spotykasz, możesz zauważyć, że włącza ci się czasami taki wewnętrzny krytyk. To jest wtedy, gdy ktoś cię z jakiegoś powodu irytuje. Albo może coś cię zirytowało już wcześniej i teraz twoja frustracja przelewa się na tą osobę. Czasem nie ma nawet słów, ale w myślach, ktoś został już poddany twojej krytyce.
Twoje podejście do każdego spotkania jest bardzo ważne. Nawet jeśli jest to człowiek, do którego nie żywisz sympatii, staraj się szukać w nim tego co najlepsze. Św. Franciszek Salezy mówił nieraz, że więcej much się złapie na kroplę miodu aniżeli na całą beczkę octu. Twoja łagodność, dobroć i zrównoważenie zwyciężą dużo więcej niż kolejna kłótnia. Co z tego, że masz mocniejsze argumenty. To może do drugiej strony zupełnie nie trafić, bo nie wszystko da się załatwić samym rozumem.
Spotykasz każdego dnia różnych ludzi. Staraj się w każdym z nich widzieć to, co najlepsze. Zwłaszcza w tych, z którymi jest ci ciężko. To jest miłość nieprzyjaciół.
I tego się ostatnio uczę :) Nie jest to łatwa lekcja, ale człowiek uczy się całe życie :) Pozdrawiam :)
Nigdy nie zapomnę spotkania wakacyjnego z moim exprzyjacielem, trzymaliśmy się razem długo, przez kilka lat jego bycia w seminaium... Nigdy nie zapomnę tej złości jaka była we mnie gdy go spotkałam, tej nienawiści, wstydu! Jak dobrze, że moi koloniści byli przy mnie, nieświadomi całej sytuacji... i wychowawcy wiedzący co nieco na ten temat!
Zgadzam się zasadniczo z wpisem, ale jest pewne ALE - czasem krytyka, wypowiedziana bądź tylko pomyślana, jest słuszna - pytanie co z tą krytyczną postawą zrobię, jak odniosę się do danego Brata lub Siostry... Jednak czasem nadmierna łagodność nie ma racji bytu.
Bp Dajczak na Przystanku Jezus powiedział kiedyś, że Ewangelią można drugiemu człowiekowi tak przywalić w twarz, że już nie wstanie. Trzeba miłości, odpowiedzialności i rozwagi. No i trzeba pamiętać, że mamy mieć pokorę Baranka, a nie cielaka.
Trudna lekcja.
Czasem właśnie takie, frustrujące z pozoru (albo nie tylko) mocno, okazuje się być bardzo brzemienne w skutkach. I to nie zawsze uświadamiamy sobie to w trakcie - ale po fakcie.
Trudne jest to ...
Tak właśnie czynię. W każdym człowieku staram się znaleźć zalety nie wady, nawet wtedy, kiedy kogoś lubię mniej lub nie lubię wcale. Oczywiście, nie szukam kontaktu, ale kiedy już dochodzi do spotkania, zachowuję się zupełnie normalnie. Na szczęście, na dzień dzisiejszy nie otaczają mnie ludzie, którzy wywołują u mnie rozdrażnienie, oby jak najdłużej. Pozdrawiam :)
i tu sie musze przyznac ze tak wlasnie mam ale na szczescie nie dotyczy to wielu osob,i czasami az sie prosi zeby cos powiedziec, najczesciej staram sie trzymac siebie w ryzach, ale jak mnie doprowadzi ktos do bialej goraczki to niestety .... potem zaluje ze w ogole wdalam sie w te dyskusje,staram sie nie klocic, w sytuacjach podbramkowych potrafie miec ciety jezyk wiec wystarcza dwa slowa, klotnie niczego nie wyjasniaja, a z drugiej strony nie wiem czy dobrze byc az tak pokornym do bolu, bo przeciez jestesmy tylko ludzmi ktorzy sa niedoskonali, jesli sami siebie nie obronimy to inni moga nas zniszczyc,wbrw temu czlowiek jest bardzo krucha istota
Oj tak mnie włancza się taki krytyk bardzo rzadko ale jeśli już to zawsze trafiam, kiedy poznaję kogoś nowego od samego początku wiem czy się dogadamy czy nie. Tak już mam. Zawsze staram się być otwarta i nie skreślam nikogo na wejściu ale kiedy ktoś nadepnie mi na odcisk to zdarza się, że usłyszy kilka nie miłych słów. Czasem tak po prostu trzeba...
Pozdrawiam:).
P.S.
Wizyta w Karmelu udała się lepiej niż się spodziewałam...:) Dziękuję za pamięć :).
Święte słowa, drogi Autorze.
Zapraszam do mnie po wyróżnienie:
http://idyprzy-w-padki.blogspot.com/2011/01/niespodziewana-niespodziewanka.html
Ja tego nie potrafię. Im człowiek starszy tym trudniej z " nadskakiwaniem wrogowi". Nie potrafie AŻ 77 razy przebaczyć. Po prostu kiedy do kogoś nie dociera to .... najprościej jest odwrócić sie i robic dalej swoje. Wiem też, że jeżeli nie wzbudze w sobie serca skłonnego przebaczyc te 77 razy, to nie czynie nic nadzwyczajnego...ot taki przeciętniak ze mnie, jak i z mojego "wroga". Nie czynie nic wyjątkowego. toż i farzyeusze kochali swoich a "obcych" niekoniecznie. To naprawdę wielka SZTuka umiec dać miłość temu kto swoim postępowaniem wzbudza w nas coś co nie podoba sie Bogu.
Eee. Ja już tak nie umiem... :|
mój wewnętrzny krytyk przejął nade mną kontrolę.
W salezjańskie święto życzę:
- czynów sprawiedliwych, obietnic z wysoka, byście zamknęli paszcze lwom, przygasili żar ognia; uniknęli ostrza miecza i wyleczyli się z niemocy, stali się bohaterami w wojnie i do ucieczki zmusili nieprzyjacielskie szyki. I żeby dzięki dokonanym przez was wskrzeszeniom niewiasty otrzymały swoich zmarłych :-)
Dziś nam wszystkim w szczególny sposób patronuje Ks. Bosko - i z tej okazji życzę wszystkiego Bożego na drodze salezjańskiego powołania! Oczywiście do życzeń dołączam modlitwę. Szczęść Boże!
Zim, na pewno warto próbować. To może nieraz wiele kosztować, ale gdy robimy coś takiego świadomie, nie mając w tym innego interesu niż sprawienie przyjemności Bogu - myślę, że jest to naprawdę coś pięknego.
Dusiak, rozumiem, że coś musiało przerwać waszą przyjaźń i sprawić, że czułaś albo czujesz to, o czym piszesz. I masz całkowite prawo do tych uczuć. Ale ponad tym wszystkim warto naprawdę starać się o wybaczenie. Nic bardziej nie niszczy niż trwanie w nieprzebaczeniu.
Baruch, mądre słowa. Myślę, że trzeba zawsze mieć świadomość, co stoi za krytyką, która się we mnie rodzi. Czy jest to dobro drugiej osoby, czy raczej pragnienie aby ulżyć swoim emocjom. A może mieszanina dwóch? Dopóki nie stać nas na krytykę, która ma na celu tylko dobro drugiego, lepiej odczekać aż emocje opadną. Inaczej, są duże szanse, że nie zostaniemy zrozumiani. Nawet jeśli intencje są dobre.
Rybiooka, też tak myślę. Ale warto się na chwilę zatrzymać i nad tym pomyśleć :)
Palabra, dlatego myślę, że zawsze dobrze jest zastanowić się nad tym, co stoi za naszymi intencjami.
Salanee, to jest piękna postawa. Szczególnie, gdy poznajemy nowe osoby. Ale także, z tymi, których znamy już długo. Szukać w nich tego co najlepsze. I zauważać to, widzieć, że w tych ludziach jest naprawdę wiele dobra, mimo że czasem mogą deptać nam po odciskach.
blogniedzielny, wydaje mi się, że każda sytuacja jest inna i wymaga od nas może trochę innej postawy. Ale łagodnością, o której mówił Franciszek Salezy, naprawdę można sobie zjednać wrogów. Nie musi to oznaczać przytakiwania wszystkiemu co się przydarza czy robienie z siebie ofiary. Ale chodzi właśnie o to, aby umieć - nawet wtedy, gdy nasze emocje próbują nad nami zapanować - z łagodnością i postawą 'chcę twojego/naszego dobra' przedstawić sytuację.
Dorcia, to jest piękna postawa i myślę, że na pewno warto się tego trzymać. Czasem - tak jak piszesz - potrzeba trochę szczerości, gdy ktoś zachowuje się nie fair. I to jest dobre. Ważne tylko, aby szczególnie w takich momentach, ta szczerość nie miała na celu tylko odbijania piłeczki.
Cieszę się, że jesteś zadowolona z wizyty w Karmelu! Pamiętam w modlitwie :)
Ania, tak, to jest bardzo trudne. Chyba żadna inna religia nie idzie tak daleko, żeby uczyć miłości nieprzyjaciół. Ale jeśli o tym chwile pomyśleć: najgorsza rzecz jaką byśmy nie zrobili w życiu, najbardziej obraźliwa wobec Boga, ludzi - On nam to wybaczy. Jeśli tylko będziemy mieli dość pokory, żeby prosić go o przebaczenie. Ale do tego samego jesteśmy zaproszeni też my - do wybaczania, nawet tym, którzy mogą naprawdę utrudniać nam życie.
Oleńka, wszystko w Twoich rękach! Jeśli będziesz prosić Pana Boga o pomoc, zobaczysz, że małymi kroczkami się uda.
Kochani, dzięki serdeczne za wszystkie komentarze! Dziękuję też serdecznie za wszystkie życzenia i modlitwę, w dniu święta naszego patrona! :) Pozdrawiam serdecznie, z Panem Bogiem! :)
Na wszystko odpowiadać miłością... Kochać tych, którzy ranią... To bardzo trudne, ale dziś już wiem, że możliwe. Dziękuję Panu Bogu, że pokazał mi sens prawdziwej miłości.
Wspaniały blog. Będę tu częstym gościem.
Pozdrawiam sercecznie.