Możesz mieć czasem wrażenie, że inni mają lepiej. Że twoim znajomym się lepiej układa. Mają więcej szczęścia. Nie mają takich problemów. Że mają więcej wsparcia, albo po prostu ich życie jest prostsze.
Prawda jest taka, że każdy z nas przeżywa zarówno jasne jak i ciemne strony życia. Często wkładamy maski, które sprawiają, że inni patrząc na nas, myślą: ten to ma wspaniałe życie, zero problemów, wszystko układa się po jego myśli. To iluzja.
Każdy z nas niesie ze sobą bagaż doświadczeń. Różnych rzeczy, którymi nieraz nie chcemy się nawet dzielić z innymi.
Czy wydaje ci się, że masz w życiu ciągle pod górkę? Zobacz, że to może być twoja wąska ścieżka, ciasne drzwi, za którymi stoi Bóg. Nie poddawaj się. Pan Bóg wiąże z tobą dużą nadzieję!
Nie poddaje sie. Owszem, mam takie wrazenie i chyba nie zawsze jest to iluzja. Kiedys mnie to nawet jakos tak lekko draznilo. My zawsze sami, zawsze pod górke, od zera i takie tam....a teraz na to patrze zupelnie z innej strony. Wlasciwie wlasnie dlatego jestesmy wolni! Nie boje sie uzyc tego slowa -wolnosc. Nikt nam nic nie dal, nie pomogl, nie wspomogl wiec nikt nie ma roszczen, swego rodzaju praw do wtracania sie w nasze zycie. Co z tego, ze ktos dostal od rodzicow dom, kiedy teraz nie moga sie w pelni z niego cieszyc, bo wlasnie ci rodzice maja tam pierwsze prawo glosu? Przyklady mozna mnozyc. Inni znów niec nie robia, poza praca i zbieraniem pieniedzy. Praca, praca, praca, bo trzeba wybudowac duzy dom lub kupic super samochod. Tylko gdzies tam z boku ich dzieci przestaja byc dziecmi, mijaja pory roku,przyjaciele przestaja byc przyjaciolmi a znajomi wykruszaja sie......ale oni, pochlonieci celem; MIEC zapominaja o tym by BYC.
Nie poddajemy sie. Nikt nie obiecywal, ze bedzie latwo. Praca tak, hobby tak ale zawsze wpierw Bóg i rodzina. Inna kolejnosc nie wchodzi w gre. Kazdy ma jakies problemy ale trzeba wierzyc, ze Bóg nie naklada na nasze barki ciezszego krzyza niz sami jestesmy w stanie uniesc. Pozdrawiam......jakos tak wtopilam sie w temat.
Takie już to nasze życie jest. Różnorodne. Raz pod górkę, raz z górki. Jak za bardzo pod górkę - to narzekamy, że ciężko, trudno, itp. Z kolei - gdy za długo z górki - to marudzimy, że nudno, monotonnie. Tak źle - tak niedobrze.
"There's always one more mountain left to climb" :)
JAk zwykle w 10... ;-) Życie to SINUSOIDA... już się przyzwyczaiłem...
Chlip! Jakubie, jesteś wielki, tak bardzo potrafisz podbudować człowieka, ale pewnie to już wiesz... :)
Dziękuję Ci za tego bloga, za dobre słowo, za odzyskiwanie mojej nadziei poprzez twoje wpisy, za to, że dzięki nim nie czuję się sama w walce!
Pozdrawiam serdecznie
Salanee
No i znowu w samo sedno :(. Normalnie jakbym wchodziła na Śnieżke bez zabespieczeń po najbardziej stromej stronie tej góry...straszne. Ale niedawno trochę wyżej pojawił się ktoś (pewien kapłan) więc ja narazie trochę z lękiem się przyglądam i mam nadzieję, że niedługo zbiore siły by go dogonić i poprosić o pokierowanie :). Oprucz tego na zboczach góry pojawiły się róże. Chciała bym przestać się potykać o kamienie.
Jesteśmy przyzwyczajeni do 'lajtowego' życia. Dlatego też wielu nie chce pójść za Jezusem, bo skoro Mistrz nie miał łatwo, to i uczniowie Jego nie będą tak mieli. Ale...jest krzyż, jest i grób pusty :)
Pax!
W porównaniu do drogi, którą szedł Jezus, to nasza jest jak bułka z masłem.. Pozdrawiam..
www.tylkojezus.bloog.pl
www.tylkojezus.blog.onet.pl
Zobaczywszy sam tytuł postu, przypomniała mi się piękna piosenka:
http://www.youtube.com/watch?v=KnRKHdB6tsA&feature=related
Polecam wszystkim upadającym na duchu, a jednocześnie ostrzegam, że ona strasznie rozkleja... Ale warto posłuchać! :)
Druga rzecz, która mi przyszła do głowy w trakcie czytania tej notki, to tekst ks.Malińskiego:
KOMU WIĘCEJ DANO
(...) Będziemy sądzeni indywidualnie, bo otrzymujemy indywidualnie. Jeżeli dostrzegałeś, to jesteś tym, który więcej dostał.
Nigdy nie porównuj się z innymi ludźmi. Nie wiesz, ile otrzymali. Wiesz tylko, ile ty sam otrzymałeś. I za to jesteś odpowiedzialny.
"Komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie; a komu wiele zlecono, tym więcej od niego żądać będą." [Łk 12,48]
A od siebie napiszę tylko tyle, że mam świadomość tego, że podążam wąską ścieżką. Wiem, że wiele osób nie zrozumiałoby mnie i mojego życia. A ja cieszę się, że jestem tym, kim jestem, i że dzięki temu uniknęłam wiele zagrożeń, choć z drugiej strony nie oszczędzono mi innego cierpienia. Cóż, po prostu każdy ma swój krzyż! Warto o tym pamiętać i zamiast porównywać go z innymi, zaakceptować go, a nawet pokochać... :)
Z Bogiem! :)
"Pan Bóg wiąże z tobą dużą nadzieję"
Amen.
tak to juz jest z ludzka natura...'wszedzie dobrze,gdzie nas nie ma'...
nie zazdroscmy innym ich krzyzy,bo przeciez kazdy jakis ma...
Nobody,piekna piosenka,dzieki:)
to nie jest tak, że inni mają lepiej...
masz rację.
i to chyba Ty napisałeś, że każdy z nas jest zupełnie inną kategorią i porównywanie się nie jest najlepszym pomysłem.
tym co teraz mi zaprząta głowę najbardziej jest to, czy naprawdę robię to co mogę najlepiej jak umiem, czy nie marnuję.
gdzie jest granica między "nie mogę" a "za mało chcę"?
Przypomina mi się tu historia pewnej rozmowy między pastorem z Brazylii a jego niewierzącym profesorem z uczelni, w której się uczył. Profesor - ateista, był człowiekiem sukcesu. Uważał, że on sam i to, czego dokonał i osiągnął w życiu jest dowodem na to, że Boga nie potrzeba do życia i próbował na wszelkie sposoby udowodnić pastorowi (swojemu byłemu studentowi), że Boga nie ma, a wiara jest bez sensu. Pastor go wysłuchał i gdy profesor podał już wszystkie znane sobie dowody przeciwko istnieniu Boga, pastor mu powiedział: No dobrze profesorze, załóżmy że ma pan rację i Boga naprawdę nie ma. Co by pan zrobił, gdyby pan miał syna narkomana, którego by pan bardzo kochał, ale nic i nikt nie jest w stanie uwolnić go z nałogu? Jaką pociechę by pan dał synowi i sobie, jeśli nie ma Boga? Wtedy w profesorze coś pękło, aż mu łzy pociekły. Ten człowiek sukcesu, taki mocny i silny, płakał. Okazało się, że naprawdę miał syna narkomana, przez co wiele wycierpiał.
Historia jest prawdziwa.
Pozdrawiam :)
Czym wyższy szczyt do zdobycia, tym ścieżka jest trudniejsza i węższa... Ale jakie piękne widoki... :)
Uśmiechu!
+
Katarzyna / Kathryn, rzeczywiście, nieraz potrzebujemy czasu, żeby zobaczyć, że trudniejszy okres w naszym życiu mógł w gruncie rzeczy być dla nas bardzo pożyteczny. Ale w danej chwili bardzo często o tym nie myślimy. Nie jesteśmy w stanie sobie nawet wyobrazić, jak to co się dzieje mogło by nam pomóc. Dlatego jeśli czasem modlimy się do Boga i nic się nie zmienia - to nie znaczy, że Pan Bóg nas nie słucha. On jest jak Dobry Rodzic, który naprawdę wie czego potrzeba dziecku.
Palabra, prawda, że chyba mamy taką skłonność do narzekania. Dlatego warto uczyć się dostrzegania Bożej obecności w naszej codzienności, i bycia wdzięcznym Mu za to. Nice quote btw :)
M@C, bardzo dobre porównanie z sinusoidą. Dobrze jest być świadomym, w którym momencie sinusoidy się akurat znajdujemy. To nam pozwala odpowiednio się przygotować (czasem możemy potrzebować więcej czasu na modlitwę, czasem starać się o spontaniczne wyrażanie wdzięczności itp.) :)
Salanee, bardzo cieszę się czytając co piszesz, ale ta wdzięczność należy się tylko Panu Bogu :)
Dorcia, wspaniale, że jest kapłan, którego możesz poprosić o kierownictwo duchowe. Serdecznie do tego zachęcam, bo jest to ogromna pomoc w podróży wiary. Kamienie, o których piszesz będą zawsze, czasem potrafimy je omijać, czasem nie. To czyni sprawia, że podróż jest wyzwaniem. Ale są też róże, nad którymi zawsze warto się chwilę zatrzymać :)
niśka, prawda, że często wiara stawia zbyt duże wymagania i może to zniechęcać. Ale jeśli patrzy się na wiarę przez pryzmat samych wymagań, to jaki ubogi to widok! To tak jakby patrzeć na krajobraz nad morzem i widzieć tylko piasek na plaży.
krysia, ale mimo to może wciąż wydawać się trudna. My mamy o tyle dobrze, że możemy iść z Jezusem. :)
Nobody, muszę przyznać, że bardzo ładna piosenka. Pozatym piszesz o bardzo ważnej rzeczy, o której mamy wrażenie, że często zapominamy. Nie wolno nam osądzać i oceniać ludzi dookoła własną miarą. Każdy z nas jest inny, każda historia życia jest inna. Jesteśmy ukształtowani w różny sposób i wrażliwi w różny sposób. I rzeczywiście: jeśli dostrzegamy więcej - jest to dar - ale, idzie za tym też większa odpowiedzialność. Z drugiej strony, nieraz próbujemy ewangelizować stawiając drugim ogromne wymagania, ale osądzając ich i pokazując im, że są w błędzie. To nie zawsze jest sposób. W pierwszej kolejności powinniśmy starać się ich dobrze zrozumieć i zrozumieć ich sytuację. Czemu myślą to co myślą. Wtedy możemy próbować dzielić się wiarą. :)
Emocja, zgadza się. I myślę też, że ważne jest, aby dobrze rozpoznać, czym konkretnie jest mój krzyż. A kiedy już to wiem, powierzać go Panu Bogu na modlitwie i prosić o siłę do niesienia. :)
Tea, jest taki piękny dar, który zostawił nam Pan Bóg: pokonywanie siebie samych, stawanie ponad siebie samych. Jest to coś, co z jednej strony wymaga od nas wiele odwagi i aktu ufności wobec Boga. Z drugiej strony nie ma nic piękniejszego niż oglądanie człowieka, który z pomocą Bożą znów zrobił coś, czego na logikę nie powinien być w stanie zrobić. :)
Zimbabwe, niesamowite w jaki sposób Pan Bóg do nas nieraz mówi. Historia, którą przytaczasz to prawie jak wyzwanie, które profesor rzucił Bogu. Udowodnić, że Go naprawdę nie ma. A jednak Pan Bóg chciał Mu się pokazać. Bolesny sposób. Ale na pewno coś zrozumiał. Piękna historia, nie znałem jej.
o.adeodatus, rzeczywiście im wyżej tym widoki piękniejsze. Ale nikt za nas na górę nie wejdzie :)
Kochani, dzięki serdeczne za wszystkie komentarze! Pozdrawiam serdecznie, z Panem Bogiem! :)