Twoje życie. Są pewne rzeczy, na które nie masz i może nigdy nie będziesz mieć wpływu. Choć może chciałoby się, by były inne. Przyjmij to i proś Pana Boga, by pomógł ci zaakceptować, to czego zmienić nie możesz.
Są jednak też takie rzeczy, które zmienić możesz. Ale może przyzwyczajenie sprawie, że nie chce ci się. Wygodnie ci tak. Styl życia, żywienia, podejście do ludzi, umiejętność słuchania, wrażliwość. Cokolwiek. Tak już mam.
Jeśli chcesz aby Pan Jezus wszedł w Twoje życie i napełnił je prawdziwym szczęściem, musisz Go najpierw zaprosić. Musisz pozwolić Mu działać. Otworzyć się. A to oznacza zmiany.
Czy starasz się pracować nad sobą? Czy pozwalasz Panu Bogu się kształtować? W czym Pan Bóg inspiruje cię do zmian? On chce napełnić twoje życie szczęściem, pozwól Mu wejść.
Oj, ja zwlaszcza nad tym zywieniem pracuje od lat.... i bezskutecznie.
Ale tak serio, czasami cos sobie zaplanowalismy, cieszylismy sie tym, czekalismy i nagle -trach- cos pokrzyzowalo nam plany. bylismy zalamani, w depresji, melancholii i uczuciu beznadziejnosci. Ale z czasem nauczylismy sie dostrzegac w tym reke Boza i Jego inne od naszych plany. I wtedy to, co wydawalo sie katastrofa, okazywalo sie tak naprawde najlepsza rzecza, jaka mogla nas spotkac... tylko z czasem...
Osobiscie, staram sie nad soba pracowac kazdego dnia, w wielu dziedzinach zycia...moze kiedys uda mi sie choc nad jedna z nich opanowac do tego stopnia, ze bede szczesliwa zarówno ja jak i Bóg ze mnie! Pozdrawiam serdecznie!
hmmm... właśnie coś podobnego przeżywam... to co wydawało mi się końcem... stało się początkiem... a praca nad rozwojem tego początku zaczęła się od rekolekcji 33-dniowych z Miriam i trwa... i nie jest łatwa... i nie zapowiada się, że będzie łatwiejsza.
Pozdrawiam :)
Ehh, praca nad sobą. Mam z tym ogromny problem. Walczę ze sobą dzień w dzień, już od samego rana, o to by wstać z łóżka. Niby najprostsza czynność a tak trudna, przynajmniej dla mnie. Najchętniej pozostałabym w nim...
Pozdrawiam równie serdecznie.
co dzień walczę z sobą. Jestem swoim największym wrogiem - ja sama. Moje przyzwyczajenia. Złe przyzwyczajenia. Walczę, aby dawać z siebie więcej, by lepiej wykorzystywać czas, który mam. By więcej z siebie dawać, mniej brać.
Zmiany... te wewnętrzne są najtrudniejsze.
To mądre - nie zastygajmy. Najgorsze jest zastygnąć, stanąć w miejscu, zasnąć...
Ciężkie to jest ...
Pozdrawiam
Pozdrawiam i dziękuję za modlitwę :)
Pracuję nad sobą zawzięcie, chociaż nie jest łatwo i czasami ulegam pokusom to wiem, że pokonam wszystkie przeciwności losu. Zmieniam się, stając się przez to lepszym człowiekiem. Nigdy nie będę idealna, bo w sumie nie chcę taka być, ale chcę mieć poczucie, że nikomu w życiu nie zaszkodziłam i zrobiłam wszystko, żeby przejść przez nie godnie..., a Pan Bóg? On od dawna jest częścią mojego życia, nie wyobrażam sobie inaczej...
hmmm... w moim życiu w ciągu ostatniego miesiąca durzo się zmieniło, żeby nie powiedzieć, że przewaliło się do góry nogami. Pan działa niesamowite rzeczy... usuwa blokady... i napełnia szczęściem :).
Pozdrawiam :).
Od miesiąca przechodzę to na własnej skórze!
Wiadomo, człowiek nigdy, dopóki żyje na Ziemi, nie będzie doskonały. To nas czeka dopiero po zmartwychwstaniu. Ale... Ale Pan Bóg nam pomaga w naszych słabościach. Gdy tego chcemy, oczywiście. Pozdrawiam :)
Staram się, staram, ale to nie jest proste! Z takimi opornymi jak ja Pan Bóg działa na zasadzie "małych kroczków"... ale daje radę! Mam nadzieję...
Praca nad sobą wiąże się z patrzeniem. Patrzeniem na siebie, na bliźniego, a przede wszystkim na Boga. Można próbować się zmieniać, by być doskonalszym od innych. Można chcieć się zmieniać, by być doskonalszym dla innych. Bóg pragnie byśmy się upodobniali do Niego, mieli coraz więcej serca. A że jest ciężko, to fakt.
No tak...to mój słaby punkt. Codziennie postanawiam sobie to i owo i...na tym sie kończy. W moim życiu przepuścilam tysiące okazji, żeby coś zmienić w sobie. "Jutro" - powtarzam sobie za każdym razem. I chociaż nie znoszę słowa "jutro", "jakoś będzie" to niestety wspieram sie na nich jak na kulach.
To czego nie moge zmienić...Nie od razu akceptuję. Najpierw walczę, próbuje na własną rękę zaradzić i...wychodzi z tego karastrofa. Wtedy szepcze :"Boże, dobrze, poddaję się. Niech tak będzie jak Ty chcesz" i...dzieją się cuda :)) Powinno mnie to czegos nauczyć, prawda? Niestety, kiedy spotykam problem schemat sie powtarza. Doprawdy Bóg ma ze mną same kłopoty...
Często patrzę na ludzi i trochę przeraża mnie fakt, jak bardzo nieświadomi są różnych rzeczy w swoim życiu, jak mało znają siebie samych... Wielu z nich pewnie w ogóle nie zastanawia się nad tym, nie chce zgłębiać swojej osobowości, poznawać ją i zmieniać się na lepsze. To przykre, że żyją trochę tak jak zaprogramowane maszyny...
Ja np. bardzo lubię czytać książki - od zawsze. Tyle, że dziś już czytam tzw. wartościowe książki, które coś mi dają, czegoś uczą, pomagają mi życiu. Myślę, że nawet jeśli sięgnęłabym po jakąś "normalną" książkę, czytałabym ją pod kątem tego, czego ona może mnie nauczyć, jakie wartości i przesłanie ze sobą niesie. ;) Moim zdaniem dobre lektury są pomocne w dokonywaniu zmian w naszym życiu, choć oczywiście same za nas tego nie zrobią - do tego potrzebny jest nasze chęci i wysiłek.
Cieszę się z tej notki, bo ona też przypomniała mi zadanie, którego miałam się podjąć w Wielkim Poście, a co stale odkładam na później, choć w końcu może mi zabraknąć an to czasu... Nie chciałabym, aby tak się stało i moje postanowienie nie zostało zrealizowane, bo było (i wciąż jest) dla mnie ważne. Nie pozostaje mi więc nic innego, jak w końcu się nim zająć! ;)
Dziękuję i pozdrawiam! :)
Katarzyna / Kathryn, rzeczywiście, czasem jest tak, że nasze plany się krzyżują, ale może kryć się za tym Boże błogosławieństwo. To, czy to zobaczymy w dużej mierze zależy także od nas. Jeśli chcemy i prosimy Ducha Świętego, to będzie nam pokazywał Bożą obecność w różnych wydarzeniach naszego życia, ważnych i mniej ważnych. Wspaniale, że jest ta postawa pracy nad sobą. Dla Boga najważniejsza jest nasza skrucha i pragnienie przemiany.
Millu ten okres zwłaszcza świeżo po rekolekcjach bywa czasem bardzo trudny, bo zły duch będzie próbować zniszczyć wszystko co zbudowaliśmy z Panem Bogiem. Dlatego warto może czasem poświęcić trochę dodatkowego czasu na modlitwę i prosić Pana Boga o to, by przemiana, której w nas dokonała, była trwała. Cieszę się z Twojego wejścia na drogę szczególnej bliskości z Panem :)
Martyna, różne sprawy mogą stanowić dla nas wyzwania. Cokolwiek to jest, jeśli widzimy, że potrzeba nad tym pracy, warto także prosić Pana Boga, aby pomagał nam to przezwyciężać.
Oleńka, racja to zastygnięcie, letniość jest najgorsze (Ap 3,14-16). To wspaniale, że masz taką postawę i chcesz się dzielić z innymi swoim czasem i tym czym możesz. Ten czas, który mamy tu na ziemi drugi raz się nie powtórzy, dlatego warto go wykorzystać jak najlepiej i dać z siebie Bogu i bliźniemu ile tylko możliwe.
Maciej Ż, ciężkie, ale warto podjąć wyzwanie :)
Salanee, bardzo cenne jest to, że pozwalasz się Panu Bogu kształtować. Potrzebujemy być jak glina w ręku Garncarza, żeby Pan Bóg mógł z nas uczynić takie naczynie jakie pragnie. I myślę, że nie ma nic piękniejszego, niż po prostu Mu na to pozwolić. Ale to nie zawsze jest łatwe, bo może czasami wiele kosztować.
Dorcia, cieszę się, że masz takie wspaniałe doświaczenie z Panem Bogiem. Czasem tak faktycznie jest, że jeśli pozwolimy Panu Bogu wejść, wszystko przewali się do góry nogami. Ale może tego właśnie potrzebujemy? Dobrze, że pozwalasz się prowadzić Panu Bogu.
Dusiak, wspaniale, że zdecydowałaś się czegoś takiego podjąć. Mam nadzieję, że odkrywasz Pana Boga coraz pełniej. Pamiętam w modlitwie.
Zim, prawda, każdy z nas jest grzeszny. Ale każdego też Pan Bóg zaprasza do świętości. I tak jak piszesz - jeśli prosimy Go o pomoc, w przezwyciężaniu naszych słabości, On przyjdzie z pomocą.
Baruch, myślę, że to bardzo dobra metoda. Ciężko jest z dnia na dzień wszystko zmienić. Moglibyście sobie podać rękę z Tereską od Dzieciątka Jezus, jej pomysł na świętość był bardzo podobny. :)
Felicita, pięknie to określiłaś - możemy się starać być lepszym od i być lepszym dla. Panu Bogu zależy zawsze na tym drugim. Nie chodzi o to, aby z kimś się porównywać, ale aby szczerze pragnąć dobra tych, którzy są dookoła nas.
Joanna, ta akceptacja, o której piszesz może być nieraz bardzo trudna. Bo dotyczy ona czegoś, nad czym nie mamy kontroli, nie możemy tego zmienić. To może być utrata kogoś z bliskich, jakaś nasza wrodzona wada, jakiś losowy wypadek. I przyjęcie tego z wiarą i ufnością może być bardzo trudne. Ale do tego zaprasza nas Pan Bóg.
Nobody, to prawda, z pracą nad sobą bywa różnie. Chyba dojrzewamy do tego wszyscy z czasem, ale niektórzy dojrzewają bardzo szybko a innym zabiera to prawie całe życie. Im wcześniej tym lepiej. Ale nikt za nas tego nie zrobi. Cieszę, się, że wykorzystujesz także takie okazje - jak wybór książek, aby przez to pozwalać jeszcze lepiej ukształtować się Panu Bogu. Także przez książki Pan Bóg może nieraz powiedzieć nam coś ważnego. On może tak naprawdę wykorzystać cokolwiek, o ile będziemy chcieli Go słuchać.
Kochani, dzięki serdeczne za wszystkie komentarze! Pozdrawiam serdecznie i życzę owocnego przeżywania Wielkiego Postu! Z Panem Bogiem! :)
Jak piszecie o tej pracy nad sobą to może i ja coś opowiem o swoich zmaganiach. Był czas, że przeczytałem w Piśmie
1 Piotra 1:16 - " Świętymi bądźcie, bo Ja jestem święty". Skoro jest to możliwe to ja będę święty i rozpocząłem pracę nad sobą. Bóg pokazywał mi wiele grzechów tak wiele że zacząłem codziennei biegać do spowiedzi.Po jakimś czasie zauważyłem, że cały czas jestem niedoskonały jak na początku. Moja praca i zapieranie , rezygnowanie i umartwianie nie sprawiło, że jestem jakiś lepszy. Wręcz przeciwnie widziałem siebie coraz gorszym, tak gorszym, że doszedłam do wniosku że PAn Bóg nie przebaczy mi moich grzechów bo jestem taki niedoskonały , słaby, bo nie panuje nad sobą i tyle nagrzeszyłem. Więc lepiej nie wierzyć w takiego BOga bo i tak będę potępiony.Po co wkładać na siebie ciężar całej religii.CZytałem jednak jeszcze Pismo Swite i doszły mnie słowa z 1 listu Św. JAna 1,9 "Jeżeli wyznajemy nasze grzechy, [Bóg] jako wierny i sprawiedliwy odpuści je nam i oczyści nas z wszelkiej nieprawości". To co mnie powaliło z nóg to fakt że do tej pory to ja próbowałem sie oczyścić od nieprawości przez to co czyniłem a w tym wersecie napisane jest że to BÓG odpuszcza, to BÓG oczyszcza od nieprawości a ja próbowałem sam się oczyścić za pomocą włanych sił i uważałem że to ja mogę stać się świętym bez Boga. Jeśli byłoby to możliwe to Bóg jest niepotrzebny i dlatego poniosłem fiasko.NAgle zrozumiałem że ważniejsze od tego co robie jest moja relacja z Panem BOgiem pochyliłem sie więc mocno przed jego obliczem i wyszptałem. JA już niec nie moge zrobić ze swoim życiem ale jeśli Ty możesz to proszę weź je.Niby nic się nie stało ale po jakimś czasie zauważyłem że mam kontrolę nad swoim życiem , że jestem bardziej skuteczy, że osiągam cele i nie trzymają się mnnie jak przedtem różne pragnienia. POczułem się uwolnionym, więc nazawłem siebie "wyzwoleńcem PAna" i rzekłam: chcę Tobie służyć i całe moje życie dla ciebi.MOim odkryciem było to, że sam nie dam rady pokonac samego siebie, to nie jest możliwe nie dlatego że jestem słaby lecz dlatego że taka jest moja natura. Było to dla mnie wielkim zaskoczeniem że przeczytałem to potem w Liście do
Rzymian 8,7 "ponieważ dążność ciała jest wroga Bogu, nie podporządkowuje się bowiem Prawu Bożemu, ani nawet nie jest do tego zdolna".
To jet niesamowite, NIE JEST DO TEGO ZDOLNA dlatego mi sie nie udało bo myślałem że jestem zdolny pokonać samego siebie.To nie jest prawda . To Bóg który zamieszkuje w człowieku ( jak napiasł PAwełw liście do Galatów "Żyję więc już nie ja ale żyje we mnie Chrystus") może pokonać moją upadłą naturę. Alleluja