W miarę jak dorastamy, uczymy się być asertywni. Uczymy się jak powiedzieć nie, kiedy trzeba. Uczymy się kierować własnym życiem, pisać jego scenariusz. Problem w tym, że czasem nabieramy zbyt wiele pewności. Tak wiele, że potrzeby innych zaczynają schodzić na drugi i trzeci plan. Zanim jeszcze ktoś do końca zdąży wyjaśnić nam sprawę, mówimy nie. Czasem faktycznie nie jesteśmy w stanie pomóc. Ale czasem jest to kwestia naszego poświęcenia. Nie chcemy dodatkowych problemów.
Trzeba wiary, aby w kimś, kto w ostatniej chwili zwraca się do nas z problemem, zobaczyć Jezusa. Trzeba wiary, żeby komuś pomóc, kiedy wiemy że nie musimy tego robić, i że będzie nas to wiele kosztować. Trzeba wiary, żeby podjąć się czegoś, przy czym nie czujemy się pewnie, ale wiemy, że tego od nas oczekuje Pan Bóg. Pan Bóg jest obecny w tych wszystkich sytuacjach. Od nas zależy czy będziemy starali się Go tam zobaczyć. I czy tak jak Maryja, będziemy potrafili powiedzieć: niech Mi się stanie.
Czy potrafisz dostrzec zaproszenie Boga, w tych wszystkich sytuacjach i wyzwaniach, w których nie czujesz się pewnie? Czy stać cię na to, by powiedzieć Mu tak?
NIE!
Różnie z tym bywa.....
Trzeba Wiary, co góry przenosi. Czasem, aby dojrzeć w wierze potrzebujemy całe nasze życie...aby zrozumieć najprostsze rzeczy.
A mnie stać na to , żeby powiedzieć Mu tak - przynajmniej tak mi się tu i teraz wydaje, ale gdyby nagle Bóg przygotował mi takie zadanie i powiedział : Jedź! Zostaw rodzinę i wszystko co masz, bo tam gdzieś Ciebie bardzo potrzebują... to nie wiem czy byłabym w stanie to zrobić.
I znów się człowiek waha. Ale tak naprawdę to w życiu nie ma takich oderwanych od wszystkiego nagłych zdarzeń, bo " nie ma faktu bez przyczyny"
Z Bogiem !
.
Żeby cokolwiek w moim życiu mogło się stać zgodnie z wolą Bożą, "według słowa Jego" - muszę najpierw to Słowo usłyszeć, zasłuchać się w nie.
hmmm... gdybym powiedział "nie" - skłamałbym, gdybym powiedział "tak" - rónież bym skłamał... może z RYBIOOKĄ powiem... "różnie z tym bywa"... ale trzeba dażyć do doskonałości prawda? Więc do roboty ;-) TsJ;-)
różnie z tym bywa faktycznie ...
Przy tego typu rozważaniach przychodzi mi na myśl postawa życiowa błogosławionej Matki Teresy z Kalkuty. Ona widziała Jezusa w każdym potrzebującym pomocy, w każdym momencie.
A korzystając z okazji - zdrowych, wesołych Świąt Bożego Narodzenia!
kiedys chcialam napisac o asertynosci, moze do tego jednak wroce, nie wiem czy sie jej tak do konca nauczylam,ludzie popadaja w skrajnosci w skrajnosc,albo pomagaja za wiele oczekujac w zamian wdziecznosci,albo staja sie egoistami do przesady,a jeszcze u innych jest po prostu wyuczona niezaradnosc, trudno to wszystko ogarnac, na codzien pomagam ludziom tak jak potrafie, ale chyba nie potrafilabym sie komus poswiecac bo w ten sposob mozna skaleczyc samego siebie,a z doswiadczenia weim ze poswiecenie i tak nie zostanie zrozumiane,kazdy z nas musi troszke pomoc sobie i nie czekac z bezradnie rozlozonymi rekami,wiara ze mozna jednak mozna pomoc sobie samemu i gleboka rozmowa z Bogiem.Czy bylabym w stanie powiedziec niech mi sie stanie... nie wiem, czasami boje sie ludzi
Czasem to bardzo trudne i potrzeba naprawdę wiele rozeznania i mądrości - komu pomóc? Jak pomóc? Czy pomóc?
Granica między wtrącaniem się w cudze życie, wyręczaniem kogoś lub naiwnością a prawdziwą pomocą - jest czasem naprawdę bardzo płynna. Dlatego warto każdy przypadek rozpatrywać z modlitwą, doświadczeniem i rozsądkiem. Pozdrawiam :)
No nie wiem....hm....czasami jest nie.
Pan Bóg jest we wszystkich naszych sytuacjach, a więc w sytuacjach naszych bliskich także. Co w momencie, kiedy pomimo naszej pomocy i wiary w to, że wspólnie podołamy, osoba której pomagamy nic sobie z tego nie robi, nie stara się poprawić swojego życia? Czy w końcu możemy powiedzieć: koniec - do czasu, aż zobaczymy, że ta osoba próbuje się zmienić?
ech dla mnie szkoła jest takim wyzwaniem w którym powiedziałam Panu tak choć nic nie rozumiem :).
A co do innych zadań to staram się być otwartą na natchnienia Ducha Św. i nie skreślać nikogo zaraz na początku.
Pozdrawiam :).
Czasem mówimy "tak" a robimy inaczej. A bywa, że powiemy "nie" a jednak robimy "tak". Każde jednak "tak" Bogu owocuje w życiu naszym i nie tylko naszym.
Myślałam sobie ostatnio o czymś podobnym. Asertywność - jest złotym środkiem między agresją a byciem przez kogoś wykorzystywanym. I jest to dobre - sama uczę się odmawiać, bo z natury jestem bardzo uległa i kosztem swoich zajęć - poświęcam czas i energię na inne rzeczy, dla innych ludzi, którzy nie zawsze na to zasługują.
Ale, myślę sobie - ta moja asertywność często poparta jest jakąś dziwna niechęcią, złością, zacięciem... :| - i zamiast stawać się środkiem do celu ("nie dać się wykorzystać") - staje się celem ("nie zrobię tego w imię mojej asertywności!!). I to już nie jest dobre.
Muszę się jeszcze sporo uczyć...
Pozdrawiam,
jak zwykle - świetny temat!
Dziękuję za odwiedziny i ślady na moim blogu. Pozdrawiam.
Pomódlmy się w Noc Betlejemską
W noc szczęśliwego rozwiązania,
By wszystko się nam rozplatało,
Węzły, konflikty, powikłania.
Ks. Jan Twardowski
Serdeczne zyczenia na Swieta...sle ja i L :)
Dobrych, jasnych Świąt wśród bliskich serc,
radosnych refleksji, ciepłych myśli,
wiary, nadziei i miłości
- serdecznie pozdrawiam - Ola.
Czasem odnoszę wrażenie, że każdego dnia od nowa uczę się relacji z Bogiem. Nie powtarzają się. Każdego dnia odkrywam po prostu inny ich aspekt. Zastanawiam się, kiedy się tak zatraciłam w tym dorosłym świecie, że rzeczy znane mi z dzieciństwa, tak wtedy oczywiste, dziś mnie zaskakują. Chyba jestem oporną uczennicą...
Dusiak, może warto czasem zaryzykować?
Rybiooka, dobrze jest od czasu do czasu spróbować, dać Mu szansę :)
Ula, zgadza jeśli Pan Bóg wpisał w Twoje powołanie rodzinę, to Jego pragnienia wobec Ciebie zawsze będą miały to na uwadze. Cieszę się, że stać Cię na to, by mówić Mu tak, nawet gdy nie jest to proste :)
Palabra, zgadza się, trzeba czasu i przestrzeni danej Panu Bogu, byśmy mogli się w Niego zasłuchać...
M@C, Maciej Ż, chyba każdy mógłby na swój sposób powiedzieć 'róznie z tym bywa'. Ważne, by starać się jak najwięcej o tak. Czasem stanowi to duże wyzwanie. Ale gdy podejmujemy takie wyzwania, uczymy się zaufania ku Panu Bogu. A On naprawdę nie pozostawia nas samych. To trochę jak z Piotrem, który szedł po wodzie do Jezusa.
Baruch, prawda, postawa Matki Teresy jest bardzo inspirująca, właśnie przez jej skupienie się na Jezusie, i przez takie piękne przeżywanie codzienności. Takie stąpające po ziemi. A zarazem całkowita gotowość do oddania się Mu. :)
blogniedzielny, masz rację, czasem nasz poświęcenie może nie być zrozumiane. Albo w ogóle nie zauważone. Ale jeśli robimy to z miłości do ludzi (czy to nam najbliższych, czy nawet zupełnie obcych, a może wręcz wrogich), nie powinniśmy oczekiwać zauważenia. Jeśli jest to dobrze, jeśli nie - nie chodzi nam o nasze ego, ale o dobro tych ludzi. :)
Zim, mądre słowa. Na pewno warto osobno rozpatrzyć i przemodlić każdy przypadek, zwłaszcza, gdy przychodzi nam zmierzyć się z bardziej poważnymi sprawami. Potem pozostaje z ufnością do Boga postawić pierwszy krok...
Ania, ważne, że jest także miejsce na tak :)
Salanee, trzeba wiele mądrości i jak Zim już napisała, każdy przypadek jest inny. O każdym takim trudnym przypadku trzeba sobie szczerze z Panem Bogiem porozmawiać. Czasem pomocą może być nie udzielanie pomocy. Jeśli robimy to z miłości do tej osoby, pragnąc by w ten sposób nauczyła się z czymś radzić sobie sama, być samodzielna. Ale warto zawsze prosić o radę kierownika duchowego, czy spowiednika i przedstawić mu sprawę. :)
Dorcia, to jest piękna postawa. Otwartość wobec Ducha Świętego, i gotowość do służby Mu w ciemno. Bo to znaczy, że mamy do Niego zaufanie. Nawet jeśli nie widzimy jeszcze całego obrazka, tylko Jego część, wiemy, że Autorem jest Pan Bóg, więc nie ma się czego obawiać, gdy osłaniać się będą kolejne jego elementy :)
Baranka, przykład o którym piszesz dawał Jezus w jedej z przypowieści, i tak właśnie jest. Dobrze, że czasem, nawet gdy powiemy 'nie', zmieniamy zdanie ze względu na Niego. To zawsze jest wyzwanie. Ale warto je podjąć! :)
Oleńka, no właśnie, wydaje mi się że to jest coś, na co często nie zwracamy uwagi. Uczymy się być asertywni, ale nie uczymy się rozeznawać sytuacji. I w pewnym momencie - tak jak mówisz - wykorzystujemy asertywność, by np. zamaskować nasze lenistwo albo to, że nie czujemy się w jakiejś sytuacji zbyt pewnie.
Kama, myślę, że jesteś dobrą uczennicą Pana Boga. Zobacz, że może właśnie o tym mówi Pan Jezus kiedy zwraca się jeśli nie staniecie się jak dzieci. Dzieci są łatwowierne, bo nie miały jeszcze tyle styczności ze złem. Ale jednocześnie są szczere, prawdziwe, noszą w sobie wiele cech, których dorośli muszą uczyć się na nowo. :)
Kochani, dzięki serdeczne za wszystkie komentarze! Mam nadzieję, że przeżyliście wspaniałe Święta. Dziękuję serdecznie za wszystkie życzenia, ja również życzę Wam wszelkiego dobra - niech nowo narodzony Pan, przemienia Wasze nasze życie każdego dnia i napełnia je Miłością. Wszelkiego dobra!
Pozdrawiam serdecznie,
z Panem Bogiem! :)