W dniu, w którym wręczono ci prawo jazdy wiele się zmieniło. Nie tylko możesz już jeździć po drogach bez instruktora, docierać do znajomych bez czekania na przystanku autobusowym, załatawiać wiele spraw dużo łatwiej i szybciej. W tym dniu złożono dużą odpowiedzialność w twoje ręce. Za tych, których będziesz przewozić, za ludzi, których będziesz mijać na drodze, za ciebie, twoje życie.
Podobnie jest z naszą wiarą, która jest jak ziarnko gorczycy złożone w nasze ręce. W pewnym momencie z małego ziarenka, może stać się wielkim drzewem. Ale jest to odpowiedzialność, jak z prawem jazdy. Gdy otrzymałeść swoje ziarenko, dbaj o to by wzrosło. Dawaj mu wody i słońca tak by stało się drzewem. W Komunii Świętej, we Mszy, w modlitwie, w spowiedzi gdy trzeba - jest wiele miejsc, które mogą pomóc zadbać o twoje ziarnko. A pewnego dnia możesz zobaczyć, że nie tylko wzrosło i stało się wielkim drzewem, ale że przybyły tam ptaki szukając schronienia. Bądź wtedy dla nich schronieniem.
Czy twoje ziarnko rośnie? A jeśli nie, to co możesz zrobić, by zaczęło rosnąć? A może nigdy nie otrzymałeś ziarnka? To nie znaczy, że nie istnieje! Możesz je znaleźć, wszystko przed tobą.
Ciężko jest zaakceptować w swoim życiu odpowiedzialność za cokolwiek - za swoją wiarę również. Szkoda, że to ziarnko wiary tak często jest pielęgnowane niewłaściwie - z tego, w co wierzy chrześcijanin, wybiera się to, co jest dla człowieka wygodne - albo interpretuje się prawdy wiary na swój sposób. Dla mnie też dobrze by było, gdybym lepiej o swoje "ziarnko gorczycy" zadbał... Pozdrawiam!
W moim przypadku - nietrafiona analogia.
Odkąd wręczono mi prawo jazdy - nie jeżdżę :>
taak,
chcę, żeby Bóg mnie woził,
a On chce mnie nauczyć jeździć...
Tea in the Sahara, świetna metafora! :)
Odkrywam, że chrześcijaństwo to nie tylko cierpienie, ale także radość, ufność, to także poczucie humoru i pewność, że jest się kochanym... :)
ej, ale nie każdy ma predyspozycje do bycia kierowcą :>
Oleńko...ale każdy ma predyspozycje do bycia odpowiedzialnym człowiekiem. :)Jeśli tak się dzieje, zauważamy, że nie musimy już chcieć by Pan Bóg spełniał nasze wszystkie marzenia, bo wiemy, co jest bardziej i mniej ważne. Poza tym ja też mam prawko i nie jeżdżę. ;)
Baruch, niestety często tak jest, że wybieramy tylko to co nam pasuje, albo to co nam się wydaje za słuszne. Wiele elementów naszej wiary jest wymagających, jak np. z życiem sakramentalnym. I niestety czasem przez to, rezygnujemy. A szkoda, bo tam ukryte jest to co najcenniejsze.
Oleńka, nie przejmuj się, na pewno kiedyś jeszcze zrobisz z prawka użytek :) A tym czasem, jak sama piszesz - to tylko analogia. Bardzo podoba mi się jak to ujęły Tea i Felicita: pozwolić Bogu, aby nas woził, i że każdy ma predyspozycje do bycia odpowiedzialnym człowiekiem. :)
Felicita - dokładnie tak :) Dobrze jest, gdy ludzie widząc nas, widzą osoby radosne, z dobrym humorem, dobre. Oczywiście czasem życie może próbować zmyć z naszej twarzy dobry humor i pogodę ducha. Ale wtedy powinniśmy starać się o to podwójnie i prosić o to Pana Boga.
Moje ziarnko rośnie, dokładam starań żeby wyrosło z niego wielkie drzewo, z grubym pniem.
Dokładnie. Polacy śpiewali rosyjskie piosenki - i Rosjanie śpiewali polskie. Jeden Rosjanin wykonał np. piosenkę "Dziwny jest ten świat".
Rośnie, rośnie :D
Tylko czasem o dobry nawóz ciężko ;)
metafora nie moja, ale zaczerpnięta z pewnej interpretacji pracy terapeutycznej.
nie do końca wiem, czy mam pozwolić Bogu się wozić, bo to jest jak oddawanie odpowiedzialności za siebie komuś.
a ja się próbuję nauczyć tego, że sama za siebie odpowiadam i decyduję o tym, gdzie jadę.
odczytując wolę Boga, bo tak chcę żyć, z Nim.
przecież Bóg po to daje i zadaje życie, żeby zrobić z niego jakiś użytek. możemy z nim zrobić co nam się żywnie podoba, ale z odpowiedzialnością i świadomością konsekwencji.
nie wiem,
trochę się gubię...
Tea, myślę, że jest odwrotnie, że odnajdujesz to, co najważniejsze... :)
Branie odpowiedzialności za swoje życie i innych ludzi, wypływa z powierzania siebie Bogu.
Dać się "wozić" rozumiem jako oddanie Bogu swoich spraw, od najbardziej intymnych po te wagi piórkowej. Oczywiście odbywa się to poprzez
modlitwę i sakramenty.
Bóg nie załatwia za nas żadnych spraw i w tym sensie nie jest magikiem czy czarodziejem, który za nas będzie decydował, co mamy zrobić lub nie.
Z Nim wszystko jest łatwiejsze oraz, de facto, Pan nam realnie pomaga, gdy się do Niego zwracamy. I tu powiem banalnie, że dostrzegam Jego działanie we wszystkich sytuacjach życia, które mnie spotykają, że On ZAWSZE w pobliżu JEST.
Pan Bóg jest Lekarzem wszystkich naszych zranień, dlatego Tea, wszystko, co Mu oddamy, zostanie uzdrowione i będzie rosło ku dobremu.
Wierzę w to ogromnie.
ps.
Metafory można odczytywać w różny sposób i ja też w pierwszym odruchu odczytałam "jeżdżenie" jako lekcję brania odpowiedzialności, a potem nam się metafora rozbudowała, ponieważ ksiądz Jakub jest wożony przez Pana Boga :) i nauczony brania odpowiedzialnosci za innych, dlatego mamy tu do czynienia z wykładnią rozszerzającą prostej metafory terapeutycznej i przez to się nam pięknie ubogaciła.
Pozdrawiam wszystkich gorąco. :)
Dzięki Łasce Bożej jesteśmy "wożeni", prowadzeni, ona jest tym turbodoładowaniem i dzięki niej możemy sami uczyć się jeździć. :)
Z Panem Bogiem.
Myślę, że istnieje też odpowiedzialność nas, jako wierzących wobec tych którzy poszukują. Ludzie pragną zobaczyć w naszym życiu to "coś" co naas "nakręca" - chcą widzieć w nas Jezusa a mówiąc wprost - chcą widzieć MIŁOŚĆ.
Świat nie ma miłości - ale rozpaczliwie jej pragnie!
I tu widzę swoją odpowiedzialność - Jezus widoczny we mnie. Autentyczny - po prostu moje życie.
Żeby dać, wpierw muszę brać, haha. Brać z nieba i żyć tym co wzięłam. Trwać w "krzewie winnym" bez którego nic nie mogę uczynić.
Jesteśmy odpowiedzialni, a z wiekiem w wierze odpowiedzialność wzrasta. Jesteśmy odpowiedzialni nie tylko za siebie, ale i za tych, którzy przez nas poznali Boga, za nasze dzieci w wierze. I od nas też poniekąd zależy (czasem więcej niż nam się wydaje) to, ilu ludzi będzie w naszych parafiach czy zborach i ilu będzie szczerze kochało Boga - choćby w tym, jak postępujemy wobec innych. Pozdrawiam :)
Marcin, życzę powodzenia i obfitego wzrostu :)
Kłosu, jestem pewien, że uda Ci się znaleźć dobry nawóz. Czasem kosztuje, żeby po niego sięgnąć, ale na pewno warto :)
Tea, mądre słowa. Ostatecznie zależy Ci na Woli Bożej, nawet jeśli to Ty ją rozpoznajesz i wdrażasz w życie. Ale ponieważ to Jego Wolę starsz się realizować, myślę, że to porównanie z Kierowcą wciąż ma sens. :)
Felicita, ładnie to opisałaś i myślę, że z Tea myślicie podobnie. Tzn. Pan Bóg ma co do nas oczekiwania, które możemy starać się poznać, przez rozeznanie Jego Woli. Tea pisze po prostu o tym, że stara się przejmować inicjatywę, tzn. jak rozumiem - poznaję czego Pan Bóg oczekuje ode mnie (szukam tego), i staram się to wprowadzać w życie. I bardzo ważna rzecz, o której pisze Felicita - Pan Bóg JEST obecny przy nas w każdym momencie, nawet jeśli my o tym zapominamy. A czasem przypomnienie sobie, może wiele zmienić. Może zmotywować nas do podjęcia zupełnie innych decyzji. Dobrym pomysłem jest np. zapraszanie Pana Boga do różnych rzeczy, które stoją przed nami. Do spotkań, albo do wolnego czasu z kimś spędzonego. :)
dorota, tak ludzie chcą w nas widzieć. I wiesz, myślę, że więcej dobra można zdziałać nie przez nawracanie kogoś, ale przez własne świadectwo życia. Przez to jak żyjemy. Ludzie patrzą wtedy i zastanawiają się - skąd się to bierze. I mogą dojść do źródła, Kto za tym stoi. A wtedy już żadne przekonywanie i tłumaczenie nie jest potrzebne :)
Zim, tak, wielu ludzi myśli, że na nas samych sprawa się kończy. Ale jest, jak piszesz zupełnie inaczej. I naprawdę możemy wiele zmienić, o czym jest pewien wiesz. Dobrze gdy potrafimy zmieniać otoczenie. Ale zmienianie otoczenia zaczyna się od zmieniania samego siebie. :)
Dzięki serdeczne za wszystkie komentarze. Niestety jestem teraz na wakacjach i mam ograniczony dostęp do internetu, więc mogę mieć problem z odwiedzinami Waszych blogów, ale obiecuje to nadrobić po powrocie. :)
A tymczasem przesyłam serdeczne pozdrowienia z Zakopanego, z Panem Bogiem! :)